Instytucje kultury przygotowały plany działalności na ten rok, ale co z nich wyjdzie, nikt nie wie. Pytanie, kiedy znikną pandemiczne ograniczenia pozostaje bez odpowiedzi. - Jednak nie odpuszczamy, choć to bardzo trudny czas. W praktyce testujemy zarządzanie ryzykiem i trzymamy rękę na pulsie – podkreśla Stanisław Zając, dyrektor Centrum Kultury Śląskiej w Nakle Śląskim.
CKŚ niedawno ogłosiło, że nie będzie bluesowego tłustego czwartku. – Nawet gdyby częściowo zniesiono obostrzenia, nie zdążylibyśmy wypromować koncertu i sprzedać biletów. Wydarzenie będzie więc później, może jako spotkanie z bluesem – mówi dyrektor centrum. Pod koniec stycznia otwarta zostanie wystawa fotografii uczniów Liceum Plastycznego tworzących pod kierunkiem Stanisława Taraska. Pod uwagę brana jest też organizacja wydarzeń w plenerze, w przestrzeni publicznej.
– Wydarzenia na żywo planujemy dopiero od marca, z nadzieją, że obostrzenia będą choć trochę mniejsze. Jest ciężko, bo niektórzy odkładają występy na jesień. Na razie staramy się przygotować jak najwięcej wydarzeń on-line, skoro ludzie nie mogą przyjść do nas, wychodzimy do nich. Były ferie z "Karolinką", w lutym planujemy koncert walentynkowy – opowiada Jakub Zorzycki, zastępca dyrektora CK "Karolinka" w Radzionkowie.
Z miesiąca na miesiąc
Plan rocznej działalności ma też Tarnogórskie Centrum Kultury, w dwóch wariantach – na żywo i on-line. Jednak de facto to, co będzie się działo wiadomo z miesiąca na miesiąc. Na przykład w lutym planowany jest festiwal science fiction, m.in. zabawa terenowa dla dzieci, pokaz mody we współpracy z "Plastykiem", pokaz spotów filmowych, mulimedialna wystawa, koncert.
– Robimy wszystko własnymi siłami, wydarzenia przygotowują pracownicy i współpracownicy – informuje dyrektor TCK Ewa Trojan. Przyznaje, że na razie nie są prowadzone rozmowy z artystami. - Staramy się nie wydawać pieniędzy, to ciężki rok, mamy mniejszy budżet. Cały czas wyczekujemy – dodaje.
Na razie nie działa Miejskie Kino Olbrzym w TCK, są jedynie spotkania w ramach Dyskusyjnego Klubu Filmowego. Nie ma też seansów w kinie "Zacisze" w Miejskim Domu Kultury w Piekarach Śląskich.
– Kultura kinowa, kina są nieodłącznym elementem życia społecznego. Wrócimy do nich, o to jestem spokojny. Niestety, nie wszystkim uda się przetrwać. W najgorszej sytuacji są kina prywatne, my na szczęście działamy w instytucji samorządowej. Choć nie oznacza to wcale, że ten rok będzie dla nas łatwy. Jesteśmy w każdej chwili gotowi do restartu, by jak najszybciej zareagować na otwarcie kin. Wykonujemy wszystko to, na co nigdy czasu nie było. Wspieramy się wzajemnie – mówi prowadzący "Zacisze" Jakub Pudełko.
Do siedzenia w domu tęsknić nie będziemy
Jakub Pudełko dodaje, że główny cel na ten rok to dostępność na maksa. Wielu dystrybutorów przesuwa premiery, jesienią może być ich wysyp. – Mimo tego, że platformy streamingowe będą się mnożyć, nasz czas wolny się nie rozciągnie, a do siedzenia w domu raczej nikt tęsknić nie będzie. Moim zdaniem ten rok będzie "hybrydowy", ale później model dystrybucyjny wróci do głównego nurtu, bo wpływów z biletów do kina nic nie jest w stanie producentom zastąpić – zauważa.
Oprócz hitów w "Zaciszu" będą też m.in. seanse dla widzów ze spektrum autyzmu, z audiodeskrypcją, z prelekcją w języku migowym.
- Wciąż nasze kino będzie umiejętnym mixem najlepszej popkultury i kina artystycznego. Przed nami na przykład premiery "Skarbka", kręconego także w Piekarach Śląskich i "Roju", pierwszej rodzimej produkcji sfinansowanej metodą crowdfundingu. Trzymamy się myśli, że najgorsze za nami. Kino ma już 125 lat i nic nie wskazuje na to, aby 126. urodziny miały się nie odbyć – zaznacza szef "Zacisza".
Brakuje kontaktu z publicznością
Domy kultury poza działalnością on-line w zasadzie nic nie mogą robić, choć pracownicy są gotowi wznowić zajęcia w realu w każdej chwili. Jest wśród nich zdenerwowanie i żal, poczucie niesprawiedliwości, że tak ograniczono działalność w dziedzinie kultury. Zwłaszcza że pozwolono na otwarcie bibliotek, zajęcia dla dzieci i młodzieży prowadzą niektóre firmy prywatne.
– W naszej działalności bardzo ważny jest bezpośredni kontakt, nie zastąpią tego wydarzenia on-line – przyznaje Ewa Trojan.
To samo mówią inni nasi rozmówcy. – Wydarzenia w sieci odbierają kulturze powietrze, oddech, wolność – zauważa Stanisław Zając. – Kontakt z publicznością na pewno jest lepszy, nie ma porównania z wydarzeniami on-line – zwraca uwagę Jakub Zorzycki. Obaj jednak przyznają, że mimo wszystko to, co organizowane jest w sieci ma niemałą oglądalność. - Mieszkańcy przekonują się do tej formy działalności, może też zdają sobie sprawę, że w tej chwili to jedyna możliwość obcowania z kulturą – mówi zastępca dyrektora "Karolinki".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz