Na rok 1842 datuje się uruchomienie w Sowicach huty żelaza. Musiała się nazywać Hugo, bo jej właścicielem był syn Karola Henckel v. Donnersmarcka, hrabia Hugo.
Wśród przemysłowców Górnego Śląska stał się z czasem jednym z głównych rozgrywających. A że trzymał karty przy orderach, wiadomo tylko, że w tej hucie zbudowano wpierw wielki piec opalany węglem drzewnym, a w następnym z 1852 r. zastosowano koks. W 1858 r., pośród 12 istniejących na Górnym Śląsku hut prywatnych, Hugohütte lokowała się na 9. miejscu w produkcji surówki.
Rudę żelaza dowożono z okolicy furmankami, a z kopalni w Nakle Śl. kolejką konną. Ślad po niej można jeszcze odnaleźć. Połączono też hutę z koleją wąskotorową Tarnowskie Góry-Wirek, a koleją normalnotorową surówka mogła być przewożona choćby i do Berlina.
Istnieje przekaz, że hutę wyposażono też w żeliwiaki. W nich, dla uzyskania żeliwa, przetapiano przekładane koksem kęsy wystudzonej surówki i złomu żelaznego. Nie zachował się cennik jego skupu.
Żeliwo było droższe od surówki, bo z niego wytwarzano już przedmioty użytkowe. Lista wszystkich nie zmieściłaby się na stronach Gwarka. Żeliwiaki różniły się budową od wielkich pieców, a że jako paliwa używano w nich koksu, w Sowicach i Lasowicach nieczęsto pachniało lasem.
Jednak nie z powodu ochrony środowiska hr. Hugo w 1876 r. uruchomił na terenie huty pierwszą na Śląsku i w Prusach celulozownię. Działał racjonalnie, bo kto ma lasy, powinien mieć nie tylko węgiel drzewny, ale też tartak i celulozę, surowiec do wyrobu papieru. Hrabia potrzebował go sporo, by móc spisać posiadane akcje spółek, kolekcję własnych hut i kopalń na Górnym Śląsku oraz posiadłości ziemskich i zakładów przemysłowych w Austrii.
Obok żelaznej woli wspięcia się na szczyty zamożności, miał słabość do imienia Laura. Nosiły je dwie jego żony i huta cynku w Siemianowicach, gdzie bytomska linia Donnersmarcków uwiła sobie główne gniazdko rodzinne. Według romantycznej legendy wzniósł dla drugiej żony pałac z wysoką wieżą istniejący do dziś w Nakle Śl. Obecnie działa w nim Centrum Kultury Śląskiej, ale wątpić należy, by kiedyś hrabina Laura wchodziła na wieżę podziwiać płomienie i dymy unoszące się znad wielkich pieców, żelaziaków i kominów Hugohütte. Teren zajmowany przez nią, fabrykę celulozy i inne zakłady, które tam w różnych okresach funkcjonowały, uwieczniono. Jako wielki chaos budowlany jawi się na nielicznych zdjęciach.
Hrabia Hugo nie jest tak znany i sławny jak jego kuzyn książę Guido ze Świerklańca. Niewykluczone, że dorównywał mu fortuną, a może nawet przerastał
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz