Zamknij

Z kijami na geometrę. Chcieli go utopić w stawie. Ożarowice słynne na całą Polskę!

19:59, 04.06.2022 Krzysztof Garczarczyk

Tytuł z poznańskiego "Nowego Kuriera" bije po oczach: "Komuniści podburzają ciemnych chłopów. Baby chciały wpakować geometrę do worka i utopić". Sensacyjne doniesienia próbowały tonować stołeczne "Rzeczpospolita" i "Kurier Warszawski", ale katowicka "Gazeta Robotnicza" i krakowski "Ilustrowany Kurier Codzienny" także pisały o burzliwych i dramatycznych zajściach. Co takiego stało się w Ożarowicach w maju 1930 roku, że o tej miejscowości zrobiło się głośno niemal w całej Polsce?

Przestarzały i nieefektywny układ gruntów chłopskich – poprzedzielanych miedzami małych pól i poletek, rozdrobnionych i rozproszonych, nazywany szachownicą – stanowił w międzywojennej Polsce poważny problem. Sporo mieszkańców Ożarowic nie było jednak przychylnych komasacji gruntów w ich miejscowości, obawiając się nieprawidłowości i nadużyć w postępowaniu scaleniowym.

To prawdopodobnie w tym stawie chciano utopić mierniczego. Fot. Archiwum

Szczególnie  negatywnie nastawieni byli najbiedniejsi mieszkańcy wsi, uważając że pogorszy to ich, już i tak niezwykle trudną, sytuację materialną. Niepokoje te wykorzystywali radykalni działacze ludowi oraz komuniści, mający w przedwojennym Zagłębiu Dąbrowskim, mimo delegalizacji ich partii, spore wpływy. Do podobnych napięć w związku z komasacją dochodziło także w innych częściach kraju.

Chcieli go utopić

Kiedy do Ożarowic przybył geometra Laubitz "małorolni i bezrolni chłopi w liczbie około 300 oraz miejscowe kobiety w liczbie 100, podburzani przez kręcących się agitatorów, ruszyli pod miejscową szkołę. Kilku z nich niosło worek, aby w nim umieścić geometrę, a potem go utopić. P. Laubitz schował się na strychu szkoły i siedział tam przez kilka godzin, aż do przybycia policji. Ludność miejscowa nie dała jednak za wygraną i w sobotę ponownie zgromadził się tłum, wygrażając p. Laubitzowi kijami. W poniedziałek zajścia się powtórzyły, przyczem kobiety wylewały wrzącą wodę na robotników p. Laubitza, zajętych pomiarami. Równocześnie chłopi ruszyli z kijami na samego p. Laubitza, tak że ten ostatni zmuszony był podobnie schować się w szkole. Na miejsce przybyły silne oddziały policji pod dowództwem komisarza Florki, które rozpędzały zgromadzonych chłopów. Jest rzeczą charakterystyczną, że chłopi widząc policję w hełmach twierdzili, że są to >Szwedzi<, którym rząd płaci po 50 zł dziennie na głowę".

"Ilustrowany Kurier Codzienny" i "Nowy Kurier",  które zamieściły niemal identyczną relację, jak cytowana powyżej "Gazeta Robotnicza" informowały jeszcze o aresztowaniu "kilkunastu agitatorów komunistycznych, przybyłych z Krakowa i Warszawy".

Znacznie spokojniej przedstawiła napięcia w Ożarowicach warszawska "Rzeczpospolita", sugerując, że ich przebieg, wbrew rozsiewanym wiadomościom, nie był aż tak gwałtowny.

W gazecie tej czytamy: "Przed kilkoma dniami zgłosił się do wsi Ożarowic komisarz ziemski celem poczynienia pomiaru do scalenia gruntu. Ponieważ chłopi odgrażali się, że nie dopuszczą do dokonania tych robót, starostwo udzieliło pracującym asysty policyjnej, poczem praca była kontynuowana. Chłopi zaś, otrzymawszy wyjaśnienia od wójta, uspokoili się. W związku z temi zajściami, policja przeprowadziła dochodzenia, w wyniku których przytrzymano kilka osób, przyczem jednego znanego komunistę, którego w dniu dzisiejszym przekazano władzom sądowym. Całe to zajście było wynikiem nieporozumienia i agitacji kilku osobników. Żadne czynne wystąpienia lub akty gwałtu w czasie tych zajść nie miały miejsca". Natomiast "Kurier Warszawski" twierdził, że awanturze, podczas której "poturbowano lekko kilku robotników", położyło kres przybycie... 10 policjantów i aresztowanie 4 podżegaczy. 

Relacje prasowe o zajściach w Ożarowicach mamy więc dość rozbieżne, a co na ten temat mówili sami uczestnicy i świadkowie wydarzeń?

Ignacy Dworaczek i Stefan Bąbik, miejscowi działacze ludowi, tak opisywali te wydarzenia: "Zaraz pierwszego dnia jak przyjechał mierniczy, to przyjechał pijany. Ludność zebrała się i żądała zmiany rady scaleniowej, w której wodził rej "działacz sanacyjny" z brzeskich wyborów (...). Policja i geometra uważali chłopów za baranów, więc wydali rozkaz rozejścia się natychmiast, a gdy tego dobrowolnie nie chcieli uczynić – policja siłą rozproszyła zebranych, przyczem jednego obywatela tak pobito, że trzy tygodnie przeleżał w łóżku, a 5-ciu zaaresztowano i trzymano w więzieniu śledczym. Potem 20-tu obywateli stawało przed sądem za "napad na urzędnika państwowego" – choć napadu żadnego nie było. To też sąd nie dopatrzył się winy i wszystkich oskarżonych uwolnił".

Tekst archiwalny Krzysztofa Garczarczyka. Ukazał się w Gwarku z 16.02.2016 r.

[ZT]36248[/ZT]

 

(Krzysztof Garczarczyk)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%