Zamknij

Sztuczność

10:06, 18.07.2020 J.D. Aktualizacja: 15:58, 18.07.2020
Skomentuj

W ciągu ostatnich dni poczułem ciężar czasu. Przygniótł mnie bezlitośnie tak jakbym był ziarenkiem piasku w klepsydrze. Ona kojarzy się z przemijaniem, ale także daje nadzieję, że w pewnym momencie piaskowy zegar odwróci się i znowu z górnego zbiorniczka posypie się szczęście. W innym pojęciu klepsydra stała się dla niezliczonej ilości ludzi zawiadomieniem o przejściu na drugą stronę świata. Taka jest natura, niczego sztucznego w tym nie widzę. A w moim zegarze piasek posypał się bardzo szybko albo jak ktoś woli, wskazówki zwariowały, a ja dostałem zawrotu głowy. W kieracie codzienności złapałem się sekundnika, żeby sztucznie dogonić czas.

Chcąc zażyć nico spokoju, nie tak dawno odwiedziłem bliskich krewnych, a także znajomych różnego poziomu bliskości. Bez pardonu wszedłem w ich światek, w ich miejsce przebywania. Nikt mnie nie wyrzucił, nikt złego słowa nie powiedział. Rozmawiałem z nimi językiem duszy, ciszą, skupieniem, wspomnieniem. Taką moją modlitwą, nie sztuczną, nie jakimś klepaniem, byle zdawkowo rzucić słowo na odczepnego - „wieczny odpoczynek...”, a teraz sobie dalej leżcie w grobach.

Tak, oczywiście, byłem na cmentarzu. Nie jest to zachowanie dziwne, ani jakieś nienaturalne. Najczęściej przychodzimy do grobów rodzinnych i mogił przyjaciół z okazji świąt, ale przecież nie tylko. Moja wizyta w nekropolii podyktowana była rocznicą śmierci kogoś bardzo bliskiego. Sentymentalne pielgrzymowanie na cmentarz jest wyrazem szacunku dla przeszłości. Niejako chęcią psychicznego zjednoczenia z tym, co cieleśnie już nieżywe. Podczas spaceru alejkami cmentarnymi udziela się człowiekowi cząstka wiecznego spoczynku, odczuwa się istnienie granicy między życiem, a śmiercią. Naturalne przemijanie, kolej rzeczy. Przy okazji widać jak niewiele trzeba, żeby z tętniącego energią miasta przejść do nekropolii, wystarczy przekroczyć bramę. Czy ta granica nie jest sztuczna? Dochodzę do wniosku, że raczej należy mówić o płynnym przechodzeniu z życia do śmierci. Budzi się w człowieku radość, że jeszcze tym razem jest możliwość odwrotu, że jeszcze nie zostało się na amen przysypanym w klepsydrze grobu.

Snując rozważania na temat ludzkiej egzystencji, zauważyłem sporą ilość kwiatów na grobach. W większości były to sztuczne kwiaty. Ich kondycja wskazywała, że położono je w przedświątecznej tradycji odwiedzenia rodzinnych grobów. Niektóre jednak, mimo długiego przebywania w skrajnych warunkach pogodowych zachowały swoje sztuczne... piękno. Do tego stopnia były łudząco podobne do świeżo zerwanych, że nawet zainteresowały się nimi owady. Początkowo śmieszyły mnie nerwowe ruchy pszczół, które bezskutecznie pchały się miedzy płatki w poszukiwaniu miodników. Nektaru ze sztucznego kwiatu niestety nie zaczerpną. Także nie zapylą go, a co jedynie zabrudzą sobie odnóża kurzem, który układał się miesiącami.

Po chwili humor mi nieco zmarniał. Zrozumiałem, że ja także daję się nieraz zwieść sztuczności. Jak każdy człowiek nabieram się w mniejszym lub większym stopniu na sztuczność uśmiechu, sztuczność sympatii, sztuczność nadziei, sztuczność obietnic. Sam pewnie też staję się fabryczką takich sztucznych kwiatów, które przez jakiś czas bałamucą, ale w końcu lądują na śmietniku.

Walka ze sztucznością wydaje się niemożliwa. Można założyć, że homo sapiens jako część natury, niczego sztucznego nie wytwarza, że sztuczność jest tylko umowną nomenklaturą. Pewnie, że można tak uważać, ale najczęściej fruwamy wokół niej jak owe pszczoły na grobowej wiązance. Miodu z tego nie wytwarzamy, ani innego pożytku, a jedynie historia z nas się śmieje.

(J.D.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%