Dworzec kolejowy w Miedarach niszczeje od prawie 30 lat. Ale nikomu odpowiedzialnemu za stan majątku na kolei nawet włos z głowy nie spadnie. Za to łatwo dorwać emeryta, który wyniósł kostkę brukową ze stacji doprowadzonej przez kolejowych urzędników do ruiny.
Policja ustaliła, że 65-latek kradł po kilka sztuk granitowej kostki, uzbierało się 170 metrów kw., wartych ponad 50 tys. zł. Podejrzanego czeka sąd, który może go skazać nawet na 5 lat więzienia.
Kradzież to kradzież. Cudzego, bez zgody właściciela, nie wolno tykać. A może emeryt zapytał o zgodę? – Kilka lat temu zwróciliśmy się do kolei w sprawie kupna dworca. Odpowiedź była odmowna – powiedział mi w 2016 r. Wiesław Olszewski, wójt Zbrosławic. Władze gminy chciały w budynku, w oparciu o zespół "Miedarzanie", utworzyć instytucję kultury. Pomysłów na ładny dworzec, który ostatnich pasażerów widział we wrześniu 1994 r., było więcej. W sprawie nieudolnego gospodarowania kolejowym majątkiem interweniowali wiele razy radni z Miedar, władze gminy Zbrosławice.
Niedopilnowany budynek został kilka lat temu podpalony i do dzisiaj przez dziurawy dach można oglądać niebo. Nie ma paragrafu na zaniedbania i doprowadzenie dworca do takiego stanu przez kolejowych urzędników? Nikt nie odpowie za zmarnotrawienie wartego miliony złotych majątku?
Po cichu popada w ruinę górniczy ośrodek w Borowianach, o czym Gwarek informował kilka tygodni temu. W środku lasu nad niewielkim zalewem jest 19 domków typu "Brda", 6 domków murowanych, budynek stołówki, świetlicy, hydroforni, stacji transformatorowej, wiata, grill murowany oraz sanitariaty. Zmieniają się spółki górnicze zarządzające Ośrodkiem Wypoczynkowym Borowiany, dyrektorzy i kierownicy, ale żaden nie zapobiegł marnotrawieniu tego majątku. Popada w ruinę w majestacie prawa.
Pewnie o ośrodku zrobi się głośno, gdy przyłapią drobnego złodzieja, który ukradł tam skrzydło okienne z kempingu albo baterię z umywalni.
[ZT]31597[/ZT]