Zamknij

Rejs Gwarkiem dla przodowników pracy. Jak zwyle poszło o pieniądze

20:03, 19.08.2022 esp

Niewiele brakowało, by Gwarek stał się naprawdę słynny. Słynny na morzach i oceanach, bo mowa o statku o tej nazwie. Statku niezwykłym nie tylko ze względu na konstrukcję, ale i na cel, jakiemu miał służyć. Ale zmieniły się czasy, zmienił się ustrój, zaczęto liczyć pieniądze i Gwarek na morza nie ruszył. To znaczy ruszył, ale niezupełnie.

Dzisiaj trudno dojść, kto wpadł na pomysł wybudowania Gwarka. Znając jednak realia epoki można przypuszczać z dużą dozą prawdopodobieństwa, że decyzja o budowie statku zapadła w najwyższych gremiach.

Royal Clipper. Kiedyś miał być Gwarkiem i pływać nim mieli ludzie dobrej roboty. W Polsce jednak zaczęto liczyć pieniądze i statek zmienił armatora. Fot. Archiwum

Projekt powierzono Zygmuntowi Choreniowi, inżynierowi, doświadczonemu projektantowi tak znanych żaglowców jak choćby Dar Młodzieży, Pogoria, czy wreszcie ORP Iskra, żaglowiec szkolny Marynarki Wojennej. Inżynier miał zaprojektować statek żaglowy, na którym mieli wypoczywać górnicy.

Dlaczego Gwarek?

Czemu akurat górnicy? Trzeba pamiętać, że w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych górnicy stanowili oczko w głowie władzy ludowej. Gospodarka PRL, oparta była głównie na dochodach z akcyzy na wódkę i dolarach za sprzedaż węgla. O górników władza dbała wyjątkowo. Specjalne przywileje, osobna opieka lekarska, sklepy dla górników, to tylko niektóre z przykładów. Dlatego też można przypuszczać, że projektowanie i budowa statku zlecone zostały przez najwyższe gremia, a rejsy nim miały stanowić nagrodę dla przodowników pracy.

Inżynier Choreń zaprojektował statek. Miał to być trójmasztowiec ze sterowanym automatycznie ożaglowaniem parawanowym. Budowa statku ruszyła w Stoczni Gdańskiej w latach osiemdziesiątych XX wieku, a kadłub udało się zwodować w lecie 1991 roku. Niestety (dla statku) w tym czasie w Polsce zmieniło lub właśnie się zmieniało właściwie wszystko. Przede wszystkim zaś zaczęto liczyć pieniądze, których na budowę Gwarka najzwyczajniej zabrakło. Stało się więc tak, że w stoczni w Gdańsku stał przycumowany do któregoś z nabrzeży, bezużyteczny kadłub wielkiego żaglowca, który nie miał szans na ukończenie.

Gwarek miał jednak trochę szczęścia. Oto bowiem, po paru latach, zainteresował się nim Szwed, armator Mikael Krafft, miłośnik i znawca żaglowców, właściciel firmy żeglugowej Star Clipper Cruises, która posiadała już dwa wycieczkowe żaglowce Star Clipper i Star Flyer. Marzeniem armatora był jednak statek sporo większy, taki, jak Preussen, który w 1910 roku zatonął w Kanale La Manche. Do spełnienia marzeń armatora, jak znalazł nadawał się kadłub Gwarka. Armator kupił go w 1998 roku, zlecił stoczni przebudowanie (przedłużenie) kadłuba, opracowanie projektu ożaglowania (opracował je inż. Choreń) i odholowanie do stoczni w Holandii, gdzie miał zostać wyposażony we wszystko, co umożliwia żeglugę.

Matką chrzestną królowa Szwecji

W 2000 roku statek był gotowy. Matką chrzestną została królowa Szwecji Sylwia, a statek otrzymał nazwę Royal Clipper i ruszył w dziewiczy rejs. Pływająca pod luksemburską banderą pięciomasztowa fregata ma 134 metry długości i 16 metrów szerokości. Wysokość głównego masztu wynosi 54 metry. Statek podnosi 42 żagle o łącznej powierzchni 5 tys. m kw. Dysponuje 114 luksusowymi kabinami, do których zabiera 227 pasażerów.

Tekst archiwalny Jacka Tarskiego opublikowany w Gwarku z 27 września 2016 r.

(esp)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%