Najpierw jest zabawa, śmiech, żarty. Potem zdjęcie ukazuje się w sieci i zaczyna się tragedia. Najpierw myśleć, potem się fotografować - to rada prokuratora.
Przynajmniej kilka razy w roku do tarnogórskiej Prokuratury Rejonowej wpływa zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, które polega na zamieszczeniu w internecie zdjęć osoby (z reguły są to kobiety) w stroju więcej, niż niekompletnym lub w sytuacji z gruntu niedwuznacznej. Zamieszczający nie ma oczywiście zgody na rozpowszechnianie wizerunku uwiecznionej na fotografii osoby. I zaczynają się kłopoty.
Anna Szymocha-Żak, prokurator rejonowy w Tarnowskich Górach relacjonuje jedną ze spraw. ? Rozpadło się jedno z małżeństw. Doszło do sprawy rozwodowej, zakończonej decyzją sądu, który orzekł rozwód. Wydawało się, że małżonkowie rozstali się we względnej zgodzie. Jednak po pewnym czasie kobieta dowiedziała się, że w sieci krążą jej nagie zdjęcia. Przypomniała sobie, że kiedyś takie fotografie, dla zabawy, robił jej mąż ? mówi prokurator.
Zdjęcia ukazały się bez jej zgody. Wiadomość o nich rozniosła się w środowisku lotem błyskawicy. Opinia kobiety została mocno nadszarpnięta. Poszkodowana postanowiła zgłosić sprawę do prokuratury.
Jedyną osobą, która mogła zamieścić w internecie zdjęcia był mąż, bo tylko on miał dostęp do nagich fotek. Mężczyzna, co oczywiste, sam nie przyznawał się do winy, twierdził, że nie ma pojęcia o całej sprawie. Prokuraturze potrzebny był dowód. Dowodem takim mogłyby być informacje od właściciela serwera, na którym umieszczono fotografię. Kiedy prokuratura zwróciła się o te dane okazało się, że dostać ich nie może, bo po prostu ich nie ma. Zdjęcie zostało wysłane na serwer już dawno, a prawo kraju, w którym się znajdował przewiduje, że dane nadawcy fotografii przechowywane są przez krótki czas. Sprawa została umorzona ze względu na niemożność wykrycia sprawcy.
Większość podobnych spraw kończy się właśnie w ten sposób. Serwery, na których umieszczane są fotografie, znajdują się w różnych krajach, w różnych częściach świata, m.in. w Rosji, na Malediwach, w krajach azjatyckich, afrykańskich itd. Prokurator Szymocha-Żak tłumaczy, że są to kraje, których prawo pozwala na pozbywanie się danych osobowych nadawców informacji (zdjęć) nawet po miesiącu. Zanim wiadomość o umieszczeniu zdjęcia w sieci dotrze do poszkodowanej (rzadziej do poszkodowanego), zanim zadość się stanie wszystkim procedurom, jakie muszą towarzyszyć zwróceniu się do tamtejszych władz o pomoc w ustaleniu sprawcy, jego dane są już niedostępne.
Jedyną radą, która pozwoli ustrzec się podobnych kłopotów jest to, by nie fotografować się i nie dać się fotografować przez innych w intymnych, czy dwuznacznych sytuacjach. Prokurator mówi, że z urzędu zabronić robienia zdjęć nie można, ale każdy może starać się chronić swój wizerunek, nie pozwalając partnerowi na fotografowanie siebie w okolicznościach, w których na zdjęciach znaleźć się nie chce. ? Powinno się także ważyć, komu udostępnia się takie zdjęcia, choć w ogóle ich przekazywanie komukolwiek można uważać za brak wyobraźni i podstawowej ostrożności ? mówi prokurator.
Jacek Tarski
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu gwarek.com.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz