Zostało mało czasu!
0
0
dni
0
0
godzin
0
0
minut
0
0
sekund
Spraw bliskim radość
zanim będzie za późno!
Kup prezent
Zamknij

Śląski strój na co dzień, śląski strój od święta

13:26, 19.06.2019 Aktualizacja: 19:00, 21.10.2025
Skomentuj

Na uszycie porządnej spódnicy trzeba było pięciu metrów materiału. Nic dziwnego, że dawne stroje były bardzo kosztowne, a dla gospodyń były niczym oko w głowie.

Porządna, śląska gospodyni miała w szafie kilka różnych strojów. Najczęściej nosiła ten codzienny, roboczy, składający się ze spódnicy, fartucha i jakli. Jakla do stroju codziennego była z kretonu lub flaneli, do tego fartuch w paski. Czemu w paski? Temu, że fartuch służył nie tylko jako ochrona spódnicy, czasami w trzymanym w ręce fartuchu gospodyni coś przynosiła, czasami poprzez fartuch zdejmowała z pieca gorące gary. A fartuch w paski dobrze ukrywa ewentualne plamy.

Szanująca się gospodyni za nic nie wyszłaby w takim stroju nawet do sklepu. Na codzienne wyjścia z domu miała inny. Z bardziej zdobną jaklą, obrobionym koronką fartuchem. Wychodząc z domu na szyję zakładała korale, a na głowie wiązała chustkę. Co ciekawe, w dawnych czasach kobiety nie miały płaszczy. Mantel zastępował pled, którym kobieta się owijała.

Ubiór świadczył o ludziach

Po zawiłościach kobiecego, śląskiego stroju oprowadza nas Zyta Langer z Orzecha. Pani Zyta, z wykształcenia jest ekonomistką, pracowała zawodowo jako księgowa, a po przejściu na emeryturę oddała się swojej pasji ? historii ubioru. ? To zagadnienie z pogranicza kulturoznawstwa, etnografii, religioznawstwa i paru innych dziedzin nauki. Ubiór, jak nic innego, świadczył o ludziach, którzy go nosili ? mówi Zyta Langer, która jest właścicielką bogatej kolekcji śląskich strojów i na ten temat wie chyba wszystko.Zdecydowaną większość imponującej kolekcji odziedziczyła po mamie, Wiktorii Bujoczek. Ale, co ciekawe, w zbiorze jest także strój, jaki mama kazała uszyć dla młodej Zyty. To ubiór druhny, z kolorowym gorsetem, białą bluzką. Takie ubrania nosiły młode dziouszki na specjalne okazje. Np. na wesela, czy podczas pielgrzymki do Piekar, gdzie niosły święte obrazy, figury, feretrony.

Co na biesiadę?

Wróćmy jednak do tego, co wkładała na siebie śląska gospodyni. Tym razem na okazję wyjścia na biesiadę. Była to damaszkowa (adamaszkowa) jakla i zdobny fartuch zakładany na spódnicę. Ten, który pokazuje pani Zyta, uszyty jest z belgijskiej, brugijskiej koronki. I do tego znowu korale, prawdziwe, czerwone, z krzyżykiem ze złota (u zasobniejszych) lub tombaku, (u mniej zasobnych). Krzyżyk koniecznie bez pasyjki (wizerunku ukrzyżowanego Jezusa). Uważano, że nie godzi się nosić na piersi wizerunku Jezusa.
Trochę z innej beczki, za moment okaże się, dlaczego akurat o tym. Kto pamięta początek "Blaszanego bębenka" Güntera Grassa, scenę, jak mały Oskar Mazerath, na polu wchodzi pod warstwę spódnic babki Kojlaczkowej? To nie pisarska fantazja z tymi spódnicami. Na Śląsku, podobnie jak i na Kaszubach, kobiety, żeby było im ciepło, zakładały zimą kilka spódnic, jedna na drugą. Pani Zyta mówi, że w zależności od temperatury, mogły to być nawet 4 spódnice. Na grzbiet wkładały ciepły pled, na głowę purpurkę, czerwoną, wiązaną z tyłu charakterystyczną chustkę.

Do ślubu na czarno

Tradycyjny, ślubny strój był na Śląsku czarny. Podobno biała suknia przyszła do nas dopiero w XX wieku, a na prowincję dotarła znacznie później niż do miasta. Ubiór składał się z czarnej jakli z drogiego materiału, z jedwabiu, aksamitu, rypsu. Jakla była zdobna, przeszyta bortą, taśmą do wykańczania tkanin. Do stroju przynależała czarna, plisowana spódnica, uszyta symetrycznie z około 5 metrów tkaniny, biały fartuch, np. malowany ręcznie lub mazany, czyli malowany w kwiaty, ale z lekko jakby zamazanym ich obrazem. Kobieta szła do ślubu w wianku z mirtu, po oczepinach przysługiwał jej biały czepiec.

Było drogo

Stroje były niezwykle kosztowne. Pani Zyta mówi, że dziś, aby uszyć porządny, śląski kobiecy ubiór trzeba wydać minimum 3 tysiące złotych. Nic taniej nie było przed laty, za czasów mamy naszej przewodniczki, więc nic dziwnego, że kobiety dbały o to, w czym chodziły. Zresztą, dbały nie tylko dlatego, że było drogo. Każda chciała dobrze wyglądać, wiedziała, że wychodząc z domu będą na nią krytycznie patrzyły sąsiadki, więc czuła się reprezentantką rodziny. Dbałość o strój widoczna była nie tylko w tym, co i jak się nosiło, ale także w tym, jak przechowywano ubiory. Zyta Langer opowiada, jak starannie jej mama przygotowywała ubrania do wieszania w szafie. Spódnica była po zdjęciu obowiązkowo rolkowana, specjalnym sposobem zwijana, podobnie zresztą jak i fartuch. To dlatego, by po wyjęciu z szafy nie trzeba ich było prasować.
Stroje śląskie można oglądać na wystawie w zamku w Starych Tarnowicach. Czynna codziennie od godz. 9 do 16. W środy w tych samych godzinach po wystawie oprowadza Zyta Langer.

Jacek Tarski

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarze (0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz


Dodaj komentarz

🙂🤣😐🙄😮🙁😥😭
😠😡🤠👍👎❤️🔥💩 Zamknij

Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu gwarek.com.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz

0%