Obskurny pawilon drażni mieszkańców Strzybnicy. Co może zrobić w tej sprawie miasto?

Tuż przy szkole podstawowej, można powiedzieć, że w centrum Strzybnicy, straszy zaniedbany kompleks handlowo-usługowy zwany przez mieszkańców Wigolandem. Do tego jest przy nim dziurawa droga. Mieszkańcy mają już dość i oczekują, że miasto pomoże rozwiązać ten problem.

– Budynki przez lata wynajmowali różni przedsiębiorcy. Jednak z czasem rezygnowali z prowadzenia tam działalności. Dziś są tu m.in. sklep spożywczy, warzywniak, kiosk. Miejsce powinno być zadbane, tymczasem wygląda obskurnie, jest brudno. Z roku na rok stan kompleksu jest coraz gorszy i nikt z tym nic nie robi – mówią mieszkańcy.

Wspominają, że kiedyś tzw. Wigoland pełnił funkcję minicentrum handlowego Strzybnicy i był zadbany. Sytuacja tzw, zaczęła się zmieniać, kiedy właścicielem kompleksu przestała być firma, od której swoją zwyczajową nazwę wziął cały obiekt.

– Był tam kiosk, warzywniak, sklep mięsny, sklep ogólnospożywczy, fotograf, który zawsze witał klientów szerokim uśmiechem, bank, dentysta, szewc, usługi krawieckie, kwiaciarnia, fryzjer. Dziś znacznej części najemców już nie ma, lokale świecą pustkami, straszą odrapaną elewacją i wybitymi szybami, co dodatkowo zagraża bezpieczeństwu. Teren stał się ulubionym miejscem lokalnych miłośników napojów wyskokowych, co nie poprawia sytuacji – dodają.

Tarnowskie Góry. Brakuje wam Gwarków? A pamiętacie ubiegłoroczny pochód? Czytaj więcej

Zobacz także

Kolejna kwestia to fatalny stan drogi przy tzw. Wigolandzie. Jest na niej pełno dziur, niektóre tak głębokie, że można w nie wpaść do połowy koła i uszkodzić samochód. Tymczasem przy szkole rozstawiane są stragany handlowe, w efekcie rodzice mogą odwozić dzieci na lekcje tylko drogą przy Wigolandzie. Szczególnie niebezpiecznie jest po deszczu, bo nie wiadomo, pod którą kałużą kryje się głęboka dziura.

– Do kogo należy ta droga i kto odpowiada za jej stan, który zagraża bezpieczeństwu kierowców, dzieci i pieszych? Jeśli to grunt właściciela Wigolandu, to przecież spoczywają na nim jakieś obowiązki, a decyzja o naprawie nawierzchni nie jest chyba tylko kwestią dobrej woli? Jest nam po prostu przykro. Mieszkamy w Strzybnicy od wielu lat i smutno patrzeć, jak z roku na rok dzielnica niszczeje, a kiedy robimy zakupy, odwracamy wzrok od wulgarnych napisów na ścianach. Mamy wrażenie, że miasto o nas zapomniało – przekonują mieszkańcy.

Podobną refleksję ma Małgorzata Macioła, przewodnicząca rady dzielnicy Strzybnica. – Tarnowskie Góry promują się jako miasto UNESCO i działania samorządu ograniczają się do centrum miasta i zabytkowej kopalni, a dzielnice leżą odłogiem. Nie możemy się nawet doprosić o kosze na śmieci i kosze na psie odchody – mówi przewodnicząca. Rada dzielnicy od dawna zabiega też o doprowadzenie drogi przy tzw. Wigolandzie do przyzwoitego stanu. – Mamy odpowiedź z miasta, że teren jest prywatny, ale trwają starania o jego przejęcie – zauważa Macioła. Dodaje, że mieszkańcy chcieli nawet własnym sumptem zasypać dziury, ale nie było na to zgody.

Odpowiedź miasta na nasze pytanie o tzw. Wigoland i drogę przy nim jest krótka. "Teren przy tzw. Wigolandzie stanowi wieczyste użytkowanie osoby prywatnej i to ta osoba odpowiedzialna jest za stan nawierzchni i całego otoczenia. Jako gmina jesteśmy bezradni, bowiem na prywatnym terenie, zgodnie z obowiązującym prawem, nie możemy prowadzić remontów, mimo iż zdajemy sobie sprawę z faktu, że sytuacja jest uciążliwa dla mieszkańców. Gmina analizuje aktualnie możliwość oznakowania wlotu na prywatny układ komunikacyjny poprzez znaki informacyjne".

Podobno nawet miasto ma kłopoty ze skontaktowaniem się z właścicielem, nam się to nie udało.