Masa krytyczna. Po raz pierwszy miłośnicy rowerów jechali wspólnie nową drogą rowerową

Rowerowa masa krytyczna ruszyła w piątek, 28 kwietnia sprzed tarnogórskiego ratusza. Po raz pierwszy miłośnicy rowerów jechali wspólnie nową drogą rowerową.

Na starcie stanęło kilkudziesięciu kolarzy obu płci. Do przejechania mieli pętlę z Rynku, via park piny, pod hałdę popłuczkową, potem przez Repty Śląskie, polami do Tarnowskich Gór.

Karol Gładysz, współorganizator wydarzeń związanych z tarnogórską masą krytyczną cieszy się z powstających w mieście dróg rowerowych. Mówi, że choć opinie krążą różne, trzeba być zadowolonym z każdego centymetra rowerowych traktów.

- Uważam jednak, że Tarnowskie Góry, biorąc pod uwagę infrastrukturę rowerową, są opóźnione w stosunku do innych miast o 20 lat. Takim miastem jest na przykład Częstochowa – mówi Karol Gładysz.

Jako się rzekło, część trasy wiodła drogą rowerową wzdłuż torów wąskotorówki w kierunku Pin i dalej. Jak się jechało? Uczestnicy chwalili, że asfalt równy, że nareszcie. Mówili, że ich zdaniem takich dróg powinno być więcej.

Współorganizator wydarzenia tłumaczy, że masa krytyczna jest między innymi po to, by wskazywać potrzeby środowiska rowerzystów. Dróg jest wciąż za mało, dlatego uczestnicy eventu będą przypominać o swoim istnieniu i potrzebach.

Niestety, jest w działaniach masy łyżka dziegciu. Od razu trzeba wyjaśnić, że nie ma w tym żadnej winy czy to organizatorów, czy członków. Przejazdy po mieście mają charakter otwarty i każdy, kto chce, może brać w nich udział.

Sęk w tym, że nie wszyscy chcą. Łatwo było zauważyć, że w przejeździe przez miasto brali udział wyłącznie ludzie dojrzali. Nie było bodaj ani jednego  przedstawiciela młodzieży. Nie było uczniów czy to podstawówek, czy szkół średnich. Owszem młódź okupowała część ławek na Rynku i nawet dobrze się bawiła.

Tyle tylko, że była to głównie zabawa telefonami. W drogę nikomu się ruszyć nie chciało.

[FOTORELACJA]27598[/FOTORELACJA]

Czytaj także: