Tomasz Olszewski: To było najzwyczajniej w świecie świństwo

Czy nie obawia się odwołania? Dlaczego nie ma klubu radnych PiS w radzie miejskiej? Porównując burmistrza Arkadiusza Czecha z lat, kiedy pierwszy raz był przewodniczącym rady miejskiej, z obecnymi czasami, czy uważa, że to jest dalej człowiek z taką samą inicjatywą, wizją rozwoju miasta, otwartością na krytyczne uwagi?

Rozmawiamy z Tomaszem Olszewskim, przewodniczącym Rady Miejskiej w Tarnowskich Górach.

– Nie po raz pierwszy zasiada pan w radzie miejskiej i może porównać ze sobą trzy kadencje. Był pan już radnym w latach 2010-2014, przewodniczącym Rady Miejskiej w Tarnowskich Górach w latach 2014-2018. Jaka jest różnica w porównaniu z obecną kadencją?

– W latach 2010-2014 opozycja była bardziej zróżnicowana. Ale nie było takich zwrotów akcji jak obecnie. 

– Nie obawia się pan, że będzie następny? Został pan wybrany przy poparciu 13 radnych i sprzeciwie 10. Teraz radny wybrany z tej samej listy co pan mówi, że jest za pana odwołaniem. Głosów poparcia panu ubywa.

– Po tylu latach w polityce jest już mało rzeczy, których się obawiam. Natomiast nie wydaje mi się, żeby były jakieś poważne podstawy, żeby naruszać ten układ, który w tej chwili mamy. Nie widzę powodów, żeby to, co udało nam się ostatnio ustabilizować, teraz destabilizować. 

– Każdy, kto jest przy władzy, chce mieć spokój, czyli stabilną sytuację. Ale opozycja jest od tego, żeby punktować błędy czy opieszałość. 

– Tak, ale punktować też trzeba umieć. Robić to w sposób trafny i twórczy. Opozycja nie powinna tylko mówić, że jest źle, ale wskazywać na te rzeczy, które są do zrobienia, oczywiście realnie. Nie znajdzie Pan samorządowca, który nie chciałby spełniać marzeń mieszkańców, ale do pewnych rzeczy trzeba dochodzić stopniowo. Budżet mamy w Tarnowskich Górach skokowo coraz większy. Teraz to już ponad pół miliarda. Ponad 100 milionów mamy na inwestycje. Na pewno będziemy chcieli wydawać coraz więcej pieniędzy na inwestycje drogowe. 

– Dlaczego nie ma klubu radnych PiS w radzie miejskiej? 

– Uznaliśmy, że nie chcemy angażować Tarnowskich Gór w politykę ogólnokrajową. Nie przesądzam oczywiście, że ten klub kiedyś nie powstanie. Do tej pory nie był nam w żaden sposób potrzebny. Mamy klub radnych Koalicji Obywatelskiej. Czy to wpływa jakościowo na pracę rady? Uważam, że nie. Mamy klub Inicjatywy Obywatelskiej. Czy to wpływa na jakość pracy rady miejskiej? Też wydaje mi się, że nie. 

– Czegoś tu nie rozumiem. Jeżeli nie ma klubu, żeby nie było polityki ogólnopolskiej na forum rady miejskiej, to dlaczego dopuszcza pan jego powstanie, co idąc tokiem pana rozumowania będzie równoznaczne z wprowadzeniem polityki krajowej, której pan nie chce? A nie chodzi czasem o to, że jako radni PiS jesteście tak poróżnieni, że w momencie próby zawiązania klubu ktoś mógłby do niego nie przystąpić? 

– Jeżeli któryś z radnych PiS-u nie przystąpiłby do klubu, sam sobie wystawiłby świadectwo. 

– A nie ma na przykład sporu o to, kto miałby być przewodniczącym tego klubu? 

– Nie ma takiego sporu. Radni z listy PiS-u są na tyle odpowiedzialni, że gdyby ktoś został wybrany na przewodniczącego, inni by to uszanowali. 

– W kadencji, kiedy był pan przewodniczącym i we wcześniejszej miasto prowadziło duże inwestycje, rozwiązywało poważne problemy. Nie ma pan wrażenia, porównując tamte czasy z obecną kadencją, że po tamtym impecie w Tarnowskich Górach pozostał blady cień? 

– Nie oceniam tak tego. Uważam, że punkt ciężkości wskazania kierunku rozwoju, też trochę za zgodą burmistrza Arkadiusza Czecha, przesuwa się w stronę radnych. Ten rok jest trudny, przede wszystkim z tego powodu, że jest nowa ustawa o finansach publicznych i nikt nie chciał robić spektakularnych ruchów. Natomiast będziemy o nich rozmawiać jesienią, gdy pochylimy się nad nowym budżetem.

W tamtych latach miasto też pozyskało bardzo dużo środków zewnętrznych. W tej chwili jedyne inwestycje, które są prowadzone z pieniędzy unijnych w Tarnowskich Górach, to inwestycje powiatowe. Mam na myśli przebudowę ulicy Jana Pawła II i ulicy Grzybowej. Natomiast wiem, że urząd miejski konsekwentnie po środki zewnętrzne chce sięgać.

Spektakularnych kierunków nie musimy teraz wyznaczać, bo zostało to zrobione kilkanaście lat temu, w tym w obowiązującej strategia rozwoju miasta. Do nas należy utrzymanie poziomu życia w Tarnowskich Górach. Po to utrzymujemy miejsca w żłobkach i przedszkolach, dlatego zabiegamy o budowę S 11. Po to teraz ponad 100-milionowy projekt związany ze środkami ekologicznymi.

– Mówi pan, że miasto nie potrzebuje jakiś strategicznych kierunków rozwoju. Proszę zapytać mieszkańców, co sądzą na temat parkowania w centrum. Od wielu lat władze miasta nie są w stanie rozwiązać tego problemu. 

– Pełna zgoda. Jedną z takich inwestycji, której losy, mam nadzieję, wyjaśnią się w najbliższych miesiącach, jest budowa parkingu wielopoziomowego za urzędem miejskim przy ul. Sienkiewicza.

– Słyszę o tym pomyśle od wielu lat, a efektów nie widać.

– W najbliższym czasie będziemy też dyskutować na temat wprowadzenia strefy płatnego parkowania w centrum Tarnowskich Gór. 

– W wielu miastach takie strefy z zabezpieczeniem interesów mieszkańców centrum wprowadzono już dawno. W Tarnowskich Górach burmistrz Czech był temu przeciwny.

– Być może potrzebował czasu, żeby dojrzeć do tego. Teraz wiem, że ku temu pomysłowi się skłania. 

– Patrząc na to, ilu młodych radnych dostało się do rady, liczyłem na jakiś świeży powiew. Natomiast nie ma pan wrażenia, że ich pomysły są, delikatnie mówiąc, przyjmowane bez entuzjazmu przez burmistrza Czecha? 

– Nie mam takiego wrażenia. Jak zostałem pierwszy raz radnym, miałem 22 lata. I bardzo szybko zbudowałem przyjazną relację z burmistrzem i urzędnikami. Czasami trzeba poczekać. Być bardziej cierpliwym. I nie palić mostów. Jak młody pracownik przychodzi do zakładu pracy i zaczyna pouczać mistrzów, to patrzą na niego z politowaniem. Trzeba umieć rozmawiać, przekonywać do swoich pomysłów. Nie wszystko też musi przybierać formę interpelacji. Wiele drobnych spraw można załatwić na telefon. 

– Pan telefonuje i sprawa zostaje załatwiona. Radny Bartosz Śnietka mówi, że telefonował do urzędu i go bagatelizowano. Czyli telefony jednych radnych są traktowane poważnie, a innych... 

– Nie chce mi się wierzyć, że w jakiejś doraźnej sprawie interwencja telefoniczna była lekceważona przez urzędnika. A jeżeli miało to miejsce, to powinno być na bieżąco sygnalizowane, chociażby do mnie jako przewodniczącego rady. Proszę też pamiętać, że burmistrz Czech jest tylko i wyłącznie człowiekiem, a taki hejt, jaki go spotkał w czasie kampanii wyborczej czy ze strony ówczesnych koalicjantów w czasie uchwalania absolutorium... Ja mu się naprawdę nie dziwię. Zarzucanie człowiekowi, który od 2006 roku piastuje funkcję burmistrza, nieudolności czy niechęci do prowadzenia spraw miejskich? To było najzwyczajniej w świecie świństwo. Nie twierdzę, że akurat nasz burmistrz jest nieomylny. Jednak ostatnią rzeczą, jaką można mu zarzucić, to nieudolność. Warto sobie przypomnieć, jak Tarnowskie Góry wyglądały w 2006 roku, a jak wyglądają teraz. To wcale nie oznacza, że mamy spocząć na laurach. Też uważałem, co zresztą zostało odnotowane na łamach "Gwarka", że inicjatywa urzędu w zakresie rozwoju miasta osłabła w ostatnich latach. Też uważałem, że kontakt z mieszkańcami był osłabiony. Ale teraz widzę poprawę.

– Porównując burmistrza Czecha z lat, kiedy był pan pierwszy raz przewodniczącym, z obecnymi czasami, uważa pan, że to jest dalej człowiek z taką samą inicjatywą, wizją rozwoju miasta, otwartością na krytyczne uwagi?

– Lata każdemu płyną i energii ubywa. Ale uważam, że burmistrz Czech jest w tej chwili bardziej otwarty na inicjatywę ze strony mieszkańców, radnych, urzędników. Jesteśmy przed wyborami do rad dzielnic, których budżety w tej kadencji znacząco zwiększono. 

– Ale w poprzedniej kadencji drastycznie je poobcinano. 

– Nie byłem wtedy radnym i nie biorę tego na swoje barki. Ale w tym budżecie zwiększyliśmy środki na rady dzielnic do 100 tys. zł. To jest między innymi dowód na to, że... 

– Burmistrz się poprawił?

– ... posłuchał głosu radnych. 

– Dziękuję za rozmowę.