Blisko 30 lat temu w Miedarach (gmina Zbrosławice) przywrócono zwyczaj wodzenia niedźwiedzia. – Jak babcie nas wtedy zobaczyły, to płakały ze szczęścia – opowiada Paweł Pluta. W sobotę odbyły się tradycyjne bery.
Populary niegdyś w Miedarach zwyczaj żegnania karnawału wspólną zabawą, którą poprzedzało wodzenie niedźwiedzia, zanikł w latach 60. i 70. XX wieku.
– Pod koniec lat 90. pojechaliśmy do rodziny Ogrodników w Kopienicy, gdzie ta tradycja była kontynuowana i pomyśleliśmy, że warto by było przywrócić ją w Miedarach. W Kopienicy pomogli nam też uszyć pierwszego niedźwiedzia. To nie jest takie łatwe, żeby słoma się nie rozsypała. Najtrudniej jest zrobić głowę – opowiada Paweł Pluta. Z grupy, która przywróciła zwyczaj, z niedźwiedziem chodzi już tylko on.
Niektórzy wyjechali do Niemiec, inni się pożenili i wyprowadzili z Miedar. Mimo to tradycja jest kontynuowana co roku, z jedyną przerwą w czasie pandemii. Paweł Pluta, choć przeprowadził się do Chorzowa, co roku wraca do Miedar, aby uczestniczyć w wodzeniu.
[FOTORELACJA]30086[/FOTORELACJA]
Rolę niedźwiedzia pełnił najpierw Marian Grala, który chodził w tej roli 10 lat.
– Ludzie bardzo dobrze przyjęli powrót tego zwyczaju. Starsi jeszcze go pamiętali ze swojej młodości – mówi.
Z czasem zaczął mu towarzyszyć Waldek Ryński. Chodzenie w takim niewygodnym stroju i jeszcze tańczenie z gospodyniami, wymaga dobrej kondycji. Dlatego zmieniali się w połowie trasy. Teraz Waldek, który "jest nie do zdarcia" chodzi w stroju bera od rana do wieczora.
Grupa przebierańców wodzi niedźwiedzia od domu do domu, a centralnymi postaciami są:
- myśliwy – pilnuje bera, a podczas wieczornej zabawy go zabija,
- młoda para – zawsze kobieta przebrana jest za mężczyznę i mężczyzna za kobietę,
- cyganka – wróżąca mieszkańcom,
- ksiądz, strażak, policjant i kominiarz,
- muzykanci.
– Muzykanci robią największe larmo i bez nich nie ma wodzenia. Jak zaczynaliśmy chodzić Gienek Kostka i Karol Obrusik grali na cyjach, a Karol Feliks, który przyjeżdża z Katowic na bębnie. Ja grałem na puzonie, ale z czasem musiałem przerzucić się na akordeon. W tym roku dołączyła do nas zakonnica z tamburynem. Cały czas czekamy, żeby jeszcze ktoś z nami pograł – mówi Paweł Pluta.
Wieczorem odbywa się zabawa, na którą przybywają nie tylko mieszkańcy Miedar, ale również goście z okolicznych miejscowości. Kulminacyjnym punktem jest symboliczne zabicie niedźwiedzia, który według wierzeń zbiera na siebie wszystkie nieszczęścia ze wsi.
– Gospodynie, tańcząc z niedźwiedziem, przekazują mu całe zło – wyjaśnia Paweł Pluta.
Po symbolicznym zabiciu następuje "picie krwi misia", którą symbolizuje grzaniec.
[FOTORELACJANOWA]30084[/FOTORELACJANOWA]
Zabawa kończy karnawał i rozpoczyna Wielki Post. Tradycyjnie wodzenie niedźwiedzia odbywało się we wtorek przed Środą Popielcową. Korowód odwiedzał wtedy szkołę, dla dzieci była to nie tylko atrakcja, ale także żywa lekcja regionalizmu.
Z czasem termin został zmieniony na ostatnią sobotę karnawału. To dlatego, że wielu uczestników miało trudności z uzyskaniem wolnego dnia w pracy, ale też mniej mieszkańców przyjmowało bera w domach, ponieważ sami w tym czasie pracowali.
Po ostatkowej zabawie muzykanci wieszali swoje instrumenty na gwoździu i nie grali na nich aż do Wielkanocy. Po berze zostawała rozsypana słoma, mająca przynieść szczęście w gospodarstwach, w których gospodynie zatańczyły z niedźwiedziem.
[FOTORELACJANOWA]30089[/FOTORELACJANOWA]
Czytaj także:
Wesoła ferajna wodzi niedźwiedzia w Kopienicy. Bery 2025