Tarnowskie Góry. Okradziony przez sąsiada. Mężczyzna poddał się karze, będzie pracował społecznie

Okazuje się, że sąsiad, choć powinno się móc na niego liczyć, wyświadczy drugiemu niedźwiedzią przysługę. Teraz będzie trzeba za to odpowiedzieć.

Cała historia wygląda banalnie. W pewnym domu w Tarnowskich Górach, prócz innych lokatorów mieszkali dwaj panowie. Lokalne kroniki nie notowały, by dochodziło między nimi do jakichś konfliktów.

Któregoś dnia pan A. kupił sobie lodówkę. Dostarczono mu ją do domu, ale A. nie zdążył wnieść sprzętu do mieszkania.

Musiał iść do pracy.

Gdyby wiedział, co stanie się po wyjściu, zamknąłby nowiutką lodówkę w swoim mieszkaniu. Właściciel nie wziął bowiem pod uwagę faktu, że jego nowy sprzęt może się komuś przydać.

I tak właśnie się stało. Samotną, wydawać by się mogło, że bezpańską lodówką zainteresował się sąsiad.

Zainteresowanie nie ograniczyło się tylko do obejrzenia stojącego w sieni urządzenia. W głowie B. momentalnie narodził się plan, co tu uczynić, by zamienić lodówkę na gotówkę.

Finał przemyśleń pana B. był taki, że mężczyzna zabrał cudzą własność i jakoś zatargał z Tarnowskich Gór do Bytomia. Tam sprzedał warte około 600 złotych urządzenie za stówkę i zadowolony wrócił do domu.

Do domu wrócił także pan A., który skonstatował, że ledwo co kupiona lodóweczka dostała w czasie jego szychty nóg. Zadzwonił na policję.

Mundurowi bez trudu ustalili, że odpowiedzialnym za kradzież może być pan B. Przy okazji nagabnęli gościa, czy czegoś na ten temat nie wie.

Wiedział i przyznał się do kradzieży. Wkrótce, pod zarzutem kradzieży, stanął przed prokuratorem, a tuż przed Nowym Rokiem do sądu trafił wniosek pana B. o dobrowolne poddanie się karze ograniczenia wolności. Będzie nieodpłatnie pracował.

Czytaj też:

Pijany kierowca i instruktor nauki jazdy. Zdarzenie na osiedlu