Myśliwi, dlaczego nie strzelacie do saren?

Dokarmiać lub odstrzelić nadmiar saren. Rolnik z Tąpkowic skarży myśliwych do prokuratury, bo zwierzęta niszczą mu uprawy. \"Próby ratowania mojej ciężkiej pracy, poprzez przeganianie i straszenie oraz ciągłe pilnowania pola zmęczyły mnie, musiałem się poddać. Okazało się, że dwa miesiące ciężkiej pracy na nic się nie zdały. Sarny wracały w nocy, zostawiając po sobie tylko zniszczenie, doprowadzając mnie do depresji\" ? czytamy w piśmie, jakie wiosną skierował do prokuratury rolnik z Tąpkowic.

Rolnik podejrzewa, że koło łowieckie "Jeleń", gospodarujące na łowisku w gminie Ożarowice, popełniło przestępstwo. Skarżący pisze, że grupa osób, mianujących się myśliwymi, członkami koła, doprowadziła do krytycznej sytuacji w rolnictwie. To dlatego, że myśliwi nie wywiązują się ze swoich statutowych obowiązków, wśród których jest między innymi dokarmianie zwierząt zimą oraz prowadzenie planowej gospodarki na terenie obwodu łowieckiego, na jakim działa koło. Pisząc o gospodarowaniu, skarżący ma na myśli odstrzał, czyli regulację liczebności zwierząt.

Taka polityka doprowadziła do tego, że stada saren, liczące i po 50 sztuk, niszczą uprawy okolicznych rolników, w tym i zasiewy skarżącego. Zwierzęta są głodne, jest ich za dużo i plaga rozszerza się. Zniszczyły skarżącemu 7 hektarów rzepaku. Rolnik próbował, tak przynajmniej pisze do prokuratora, skontaktować się z myśliwymi i poinformować ich o zagrożeniu plonów przez leśną zwierzynę. Jednak jego prośby nie znalazły zrozumienia. Wygłodzone zwierzęta rozkopały śnieg, całkowicie zniszczyły zasiew rzepaku. Gospodarz pisze, że próbował je wygonić z pola, ale przebiegłe sarny uciekają tylko na chwilę, kryją się w zagajniku, po czym, kiedy niebezpieczeństwo mija, wychodzą i znów niszczą uprawę. "Próby ratowania mojej ciężkiej pracy, poprzez przeganianie i straszenie oraz ciągłe pilnowania pola zmęczyły mnie, musiałem się poddać. Okazało się, że dwa miesiące ciężkiej pracy na nic się nie zdały. Sarny wracały w nocy, zostawiając po sobie tylko zniszczenie, doprowadzając mnie do depresji" ? czytamy w piśmie, jakie wiosną skierował do prokuratury rolnik z Tąpkowic.

Mężczyzna nie przebiera w słowach. Pisze, że nikt nie chce się z nim spotkać, nie chce nawet odpowiadać na pytania. Zdaniem skarżącego, został on pozbawiony prawa do obrony. Nie może wszak sam odstrzeliwać zwierzyny, nie wolno mu zakładać sideł. Myśliwi z kolei nie odstrzeliwują saren, a jeśli już, to ograniczają się do koziołków, łanie zostawiając w spokoju i to właśnie powoduje kłopoty.

Inaczej, jego zdaniem, wygląda sytuacja w innym obwodzie, w sąsiednim Świerklańcu, gdzie zwierzęta są prawidłowo i obficie dokarmiane, dzięki czemu chronione są uprawy. Koło "Jeleń" jest natomiast nastawione tylko na osiąganie korzyści i świadomie unika wykonywania obowiązków, co powoduje zniszczenie upraw i pozbawienie rolnika dochodów. Właściciel uprawy podaje, że obsianie hektara rzepakiem kosztuje 2 tysiące złotych, a dochód możliwy z areału hektara może sięgać 5 tys. zł. "Stąd proszę o zbadanie przestępczej działalności Koła Łowieckiego" ? pisze rolnik (cytaty zgodne z oryginałem).

Prokuratura, w marcu tego roku, odmówiła jednakże wszczęcia postępowania w sprawie skargi. Jak można było przewidzieć, mężczyzna złożył do sądu zażalenie na postanowienie. Jednak, jak podkreśla prokuratura, zażalenie miało charakter ogólnikowy, skarżący nie formułował konkretnych zarzutów, nie składał wniosków, wskazał jedynie, że z decyzją prokuratora się nie zgadza. W związku z tym uznano, że nie zasługuje ono na uwzględnienie. Teraz decyzja należy do sądu.

Rozwiązanie sprawy jest jednak możliwe w inny sposób. Poszkodowanemu przysługuje prawo do domagania się zadośćuczynienia za poniesione straty w procesie cywilnym.

Jacek Tarski