Zostało mało czasu!
0
0
dni
0
0
godzin
0
0
minut
0
0
sekund
Daj bliskim chwilę,
którą zapamiętają
Kup prezent
Zamknij

Miechem wystraszeni, czyli bójta się wójta

14:09, 26.06.2017 Aktualizacja: 13:15, 02.10.2025
Skomentuj

To, że niejaki Jacek Kowalski, a raczej osoba, która się za takiego podaje, boi się konsekwencji swojego pisania w internecie, to rzecz zrozumiała. Gość przesadził, a straszenie jakimś pavulonem i innymi takimi, to zdecydowanie zły pomysł i powód do ścigania. Więc niechaj Kowalskiego, czy jak mu tam inaczej, biorą za cztery litery, niechaj ma za swoje.

Tym razem, właśnie za sprawą tego pana, naszło mnie wspomnienie o pewnej cnocie, jaką bez wątpienia jest cywilna odwaga. I to ta, która każe być odważnym w elementarnych sprawach. Przykład? Proszę, brak ławek na osiedlu. Pani dzwoni do mnie, mówi, że nie może spocząć z zakupów wracając, że nogi ja bolą i dodaje, żeby jej nazwiska przypadkiem w gazecie nie napisać, bo "wie pan, jak jest, ja coś powiem, a potem oni do mnie przyjdą i nie wiem, co z tego wyniknie".

Mało? Zatem proszę więcej. Dzwoni gość z prośbą, żebym go ratował. Sąsiad z góry zalewał mu właśnie mieszkanie. Facet woła w słuchawkę, że nieszczęście, żeby dzwonić gdzieś, wezwać pomoc, ale mam nie mówić nikomu jego nazwiska, bo, jak to stwierdził, "wiadomo, jak jest". Absurd.

Na Śląsku mówi się o takich, że są miechem wystraszeni. Ja zastanawiam się, czemu tak jest? Czy aby nie z powodu, że kiedyś sami szukali "niezadowolonych", którzy wszak stanowili zagrożenie dla ustroju socjalistycznego? Ale dzisiaj? Przeca nikt nikomu nie weźmie talonu na "malucha", nie zablokuje paszportu. O co więc chodzi? Wydawać by się mogło, że cywilna odwaga to w dzisiejszych czasach rzecz normalna, że w stosunku do lat realnego socjalizmu nawet staniała. Nic bardziej mylnego.

Mam wrażenie, że zastępy miechem wystraszonych rosną niczym grzyby po deszczu. Najciekawsze zaś jest to, że gdyby spytać, kogo się boją, byłby kłopot z uzyskaniem odpowiedzi. Boją się jakichś "onych" (oni coś mi zrobią). Kim są "oni"? Za diabelską skórę nie mam pojęcia. Może chodzi o to po prostu, że bójta się wójta? Nie wiem.

Wiem natomiast, że kiedy trzeba, to warto wystąpić z podniesioną przyłbicą. Nie bać się, bo tak naprawdę, to "oni" mogą nam nagwizdać. W ogóle, jeśli ktoś coś komuś może, to w tym układzie nie "oni" nam, ale my "onym". Warunek wszakże jest jeden. Żebyśmy, mianowicie, przestali się bać.

Jacek Tarski

Ewidencja, rejestr i księgi

Kiedyś po opluciu kogoś publicznie, trzeba było zbroję odrdzewić, miecz osełką naostrzyć i stawić się na umówionym miejscu z nadzieją, że znieważony tam klęknie, poprosi, by mu dołożyć kilka zniewag, ale życie darować. Niejeden się przeliczył, zebrał łomot i to jego grabarz wpisywał do ewidencji cmentarza.

Rozstrzyganie w pojedynkach sporów o cześć nie było mądre, bo gdy znieważającym był wynajęty, wytrawny zabijaka lub chłop jak Wyrwidąb, wdeptywał zwykle obrażonego z jego honorem w zakrwawioną ziemię. Dlatego nawet pojedynków do pierwszej krwi zakazano i w internecie też nie są możliwe. Co innego sponiewierać tam kogoś lub objawić krwiożercze zamiary, grożąc nie tylko nielubianej osobie, ale i jej rodzinie. To zdarzyło się tu niedawno.

Wyzwiska typu "barbarzyńcy" można znieść, pukając się tylko palcem w czoło. Groźby mogą być karane. Kwestią czasu jest znalezienie ryzykanta, bo IP to niejedyny sposób identyfikacji osoby posługującej się na Facebooku pseudonimem Jacek Kowalski. Gdyby ona groziła ważnej osobie w państwie, już dawno zostałaby wpisana do rejestru skazanych.

Inny finał może mieć przypadek z Tworoga. Tam znany z nazwiska sekretarz gminy nie groził nikomu, a tylko przypomniał sobie po 12 latach o przestępstwie, za jakie uznać by trzeba przywłaszczenie gminnego mienia przez innego, szanowanego dotychczas obywatela. Wzbraniał się przy tym mówić wprost o kradzieży. Pewnie dowodów nie miał, bo przecież nie ukrywałby ich przed prokuratorem, wójtem i radnymi aby przestępstwo się przedawniło. Wyjaśnił, że tylko negatywnie ocenia postawę moralną kandydata do wpisu w Gminnej Księdze Zasług.

Zniesławiony, najwidoczniej człowiek cywilizowany, chciał dochodzić swego dobrego imienia w sądzie, ale zdecydował się pójść na ugodę. Nie wiedział, z kim tańczy. Pomawiający oświadczył w ramach ugody, że przywłaszczenie nie miało miejsca, przeprosił, a potem poszedł krok dalej i ujawnił, że zarzut cofnął, bo tę sytuację bardzo przeżywała jego żona, a on już nie chce jej sprawiać przykrości. Gdyby nie to, sądziłby się do upadłego. Czyli, oskarżenie podtrzymał, by dostarczyć nowych przeżyć nie tylko mądrej żonie. Chyba zasłużył na wpis do Gminnej Księgi Głupich Kroków?

Mieczysław Filak

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarze (0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%