\"Jak ślub z moją córką, to tylko w ancugu z Bytomskich\" ? usłyszał 25 lat temu od swojego przyszłego teścia pan Stanisław z Tarnowskich Gór. Poszli więc obaj do zakładu przy Nakielskiej, przymierzyli i kupili. ? Ćwierć wieku minęło, a ancug nadal ma się dobrze i wisi w szafie w przedpokoju ? chwali się tarnogórzanin.
Taktownie i grzecznie, widząc wydatny brzuszek pana Stanisława, nie zapytaliśmy czy garnitur leży na nim tak samo dobrze, jak leżał w dniu ślubu. Nasunął się nam jednak pomysł, aby przypomnieć najlepsze lata Bytomskich Zakładów Przemysłu Odzieżowego albo też Zakładów Przemysłu Odzieżowego "Bytom", bo i taka nazwa, a właściwie, jakbyśmy dziś powiedzieli, marka, funkcjonowała w przestrzeni publicznej. O garnitury z "Bytomia" szczególnie zabiegali partyjni prominenci, księża, prywatna inicjatywa, ale także sportowcy. Warto przypomnieć, że 29 maja 1974 r. na pobranie miary przyjechali do Tarnowskich Gór piłkarze z kadry narodowej trenera Kazimierza Górskiego, przygotowujący się do występów w pamiętnych mistrzostwach świata w RFN.
? Pracę w zakładzie BZPO w Tarnowskich Górach podjęłam właśnie w 1974 r. Pamiętam, że pobieraniem miar od naszych sportowców zajmowali się najbardziej doświadczeni krawcy: Marian Mazur, Józef Mrozek i Józef Zrałek. Po tych odwiedzinach zostały mi gdzieś autografy zawodników. To były piękne czasy, nasza produkcja sprzedawała się praktycznie na pniu. Byliśmy znani w całej Polsce ? wspomina pani Jola, długoletnia krawcowa.
Historia tarnogórskiego zakładu zaczęła się w 1968 roku. Był jednym z pięciu zakładów tworzących BZPO, których początki sięgają pierwszych miesięcy po II wojnie światowej. W ciągu pierwszych kilkunastu lat funkcjonowania, w zakładzie w Tarnowskich Górach poważnie zmodernizowano park maszynowy, zakupując za granicą i wprowadzając do produkcji wiele wydajnych automatów, między innymi do szycia wypustek kieszeniowych, rękawów, do prasowania spodni. Na początku lat osiemdziesiątych szyło się w tarnogórskiej filii już około 200 tysięcy sztuk ubrań rocznie, nie tylko na rynek krajowy, ale także na eksport i to nie tylko do bratnich krajów socjalistycznych, ale na bardziej wybredne zachodnie rynki. Garnitury z Tarnowskich Gór chętnie kupowały Stany Zjednoczone (główny importer), Norwegia, Dania, Kuwejt, Arabia Saudyjska, Libia i inne kraje.
W 1980 r. w tarnogórskim zakładzie BZPO zatrudnionych było 580 osób, przeważnie kobiet, z których 130 przebywało akurat na urlopach macierzyńskich lub bezpłatnych. Mężczyźni stanowili tylko jakieś 10 procent załogi, pracując głównie w zapleczu technicznym zakładu, jako mechanicy, a bezpośrednio przy produkcji zatrudnionych było ich zaledwie kilku.
Połowę pracownic dowoziły spoza Tarnowskich Gór przewozy pracownicze. Wiele z nich było absolwentkami tarnogórskiego Zespołu Szkół Odzieżowych ? szkoły zawodowej i technikum, ale także klasy przysposobienia zawodowego. "Opracowany został w zakładzie program adaptacji młodych pracownic, wyznaczono trzech mistrzów jako opiekunów młodzieży, ponadto młoda adeptka krawieckiej sztuki ma przydzieloną starszą pracownicę, której zadaniem jest wyjaśnianie młodszej koleżance wszystkich tajemnic praktyki zawodu" ? informował "Gwarek". Zakład zatrudniał również, w ramach pracy chałupniczej, kobiety przebywające na bezpłatnym urlopie macierzyńskim.
Jako że nie samą pracą żyje człowiek, warto wspomnieć, że BZPO wynajmowały dla swoich pracowników miejsca wczasowe w Kołobrzegu i Ustroniu Morskim, a w Pławniowicach koło Gliwic posiadały własny ośrodek campingowy, służący załodze jako miejsce wypoczynku sobotnio-niedzielnego.
O poważnych problemach, które w latach dziewięćdziesiątych dotknęły firmę i jej poszczególne filie, a także o późniejszych przekształceniach, nie będziemy przypominać. Lepiej pozostańmy w czasach, gdy tarnogórski zakład BZPO przeżywał swoje najlepsze lata, a jego produkcja powszechnie kojarzyła się z najwyższą jakością. Ślubny ancug pana Stanisława sprzed ćwierć wieku, który nadal zajmuje poczesne miejsce w jego szafie, dobitnie o tym przypomina.
Krzysztof Garczarczyk
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz