Pandemia koronawirusa postawiła tarnogórskie Stowarzyszenie Przyjaciół Bezpańskich Zwierząt „Cichy Kąt” pod ścianą. Drastycznie zmniejszyły się wpływy do kasy, a rachunki do zapłacenia są cały czas takie same jak wtedy, gdy na świecie nic równie groźnego się nie działo.
Danuta Wnuk, przewodnicząca stowarzyszenia Cichy Kąt w Tarnowskich Górach, mówi, że schronisku dla bezdomnych zwierząt brakuje dosłownie wszystkiego. Od czasu wybuchu epidemii koronawirusa spadły wpływy z darowizn, a jednocześnie obowiązki i, co za tym idzie, wydatki pozostały bez zmian. Zwierzęta trzeba karmić, leczyć, płacić za media, utrzymywać w czystości teren. – To nie są absolutnie pretensje do ludzi, którzy wycofali się z darowizn lub wpłacają nam mniej pieniędzy niż przed epidemią. Rozumiem sytuację, w jakiej się znaleźli. Rozumiem to, że muszą zapewnić byt przede wszystkim swoim rodzinom – mówi Danuta Wnuk.
Wpływy do kasy zmniejszyły się także z innego powodu. Schronisko, czego wcześniej nie było, jest w tej chwili szczelnie zamknięte. Dosłownie. Wstęp za ogrodzenie ma zaledwie 6 osób, 4 członków zarządu stowarzyszenia i 2 pracowników. To w obawie przed zakażeniem wirusem. To oznaczałoby automatycznie odsunięcie od wykonywania obowiązków i kwarantannę. Kto miałby się w takiej sytuacji zajmować 119 czworonogami, 54 kotami i 65 psami będącymi pod opieką Cichego Kąta?
Na szczęście są tacy, których jeszcze stać na pomoc i, co najważniejsze, mają do pomocy serce i ochotę. Danuta Wnuk wymienia – Ania, Paweł, Andrzej, Ewa i inni. Dzwonią, pytają, czy mogą pomóc, czego najbardziej nam brakuje – mówi szefowa stowarzyszenia. Była ostatnio taka sytuacja z karmą dla jednego z podopiecznych, psa Napiego. Ma problemy z poruszaniem się, musi być specjalnie odżywiany. Znalazł się darczyńca, który taką karmę zapewnił.
Mimo napiętej sytuacji stowarzyszenie nie zwróciło się z apelem o pomoc do mieszkańców, nie zorganizowało jednorazowej akcji, zbiórki pieniędzy. Owszem, są w niektórych punktach miasta wystawione puszki na drobne datki na rzecz schroniska. Ale wpłaty, jak przyznaje Danuta Wnuk, zmalały. Powodem tego jest nie tylko to, że niepewni o swą przyszłość mieszkańcy oglądają każdą złotówkę ze wszystkich stron, zanim ją wydadzą. Drugi powód jest taki, że sporo ludzi przestało w ogóle posługiwać się gotówką, dokonują płatności za pomocą kart kredytowych i płatniczych lub telefonu i zwyczajnie nie mają czego do skarbonki wrzucić. – Przyda się nam każda złotówka, każda kwota zostanie wydana na najpotrzebniejsze rzeczy – mówi dalej przewodnicząca zarządu i prosi, by ludzie nie przynosili pod bramę schroniska karmy kupowanej w hipermarkecie. Zwierzętom w schronisku potrzebne jest specjalistyczne pożywienie, bo spora ich część jest chora i nie może jeść wszystkiego.
Na szczęście wraz z wybuchem epidemii nie wybuchła plaga pozbywania się zwierząt domowych. Póki co do schroniska nie docierają więc wieści o porzuconych, wyrzuconych z domów psach lub kotach. Owszem, przyjmowane są do schroniska te, którymi nie ma się kto zająć. Ostatnio do Cichego Kąta trafiły dwa psy z Tarnowskich Gór – Amo i Balbinka oraz kotka Pipi z Piekar Śląskich. Zmarli ich właściciele i nie miał kto się nimi zająć, więc zostały w schronisku.
Helena18:32, 13.05.2020
Brak pieniędzy jest wynikiem złego zarządzania nimi. Nikt kto nie był tam od środka nie ma pojęcia jak to wygląda. Szanowna Pani Prezes pieniądze przeznacza na wyposażenie swojego biura i inne SWOJE widzimisię a nie na psy. Tylko że wszyscy mają klapki na oczach i boją się głośno mówić o sytuacji od środka. Żenada. Ktoś powinien naprawdę się tym zająć
Ryi19:33, 13.05.2020
Zamiast męczyć te zwierzęta , należy je uśpić... taka jest brutalna prawda
Funia16:28, 16.05.2020
Sam sie daj uspic!
Lucky23:28, 13.05.2020
Do hycla i po sprawie. Pieska prezes się znalazła.
Człowiek11:23, 14.05.2020
Żenada, sam się uśpij 😠
0 0
W Polsce to kazdej dziurze jasnie prezes urzeduje