Podkreśla, że nie jest wybitnym pływakiem. Płynąc, powtarzał sobie w myślach: ratuj dziecko, nie daj się wciągnąć pod wodę. Kiedy jednak dopłynął do tonących, sam został wciągnięty pod wodę.
Po tym jak wypłynął na powierzchnię, zauważył że dziecko jest pod wodą.
– Pociągnąłem chłopca i rzuciłem w kierunku brzegu. I tak z 10-15 razy. Nie wiem, ile to trwało, dla mnie była to wieczność. Zdaję sobie sprawę, że z perspektywy brzegu to wyglądało, jak zabawa z dzieckiem. Na szczęście znajomi i moja żona zaczęli alarmować służby, a ludzie zaczęli się orientować, że coś się dzieje. W końcu dotarłem bliżej brzegu i ktoś zabrał ode mnie chłopca. Usiadłem, miałem mroczki przed oczami. Widziałem, że ojciec pływa twarzą w wodzie. Ludzie zorganizowali łańcuch życia i udało się go wyciągnąć na brzeg – opowiada.