Podpułkownik Grzybek powiedział, że nikt nie będzie miał z powodu strajku problemów. Niecałe dwa tygodnie później Zbyszek Klich został internowany. Fot. Jarosław Myśliwski
W nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku wprowadzono w Polsce stan wojenny. Następnego dnia załoga Fazosu w Tarnowskich Górach zaczęła strajkować.
W poniedziałek, 14 grudnia o godz. 5.30 Piotr Szeja, Marek Skwarczyński i Leonard Warda, reprezentujący Komisję Zakładową NSZZ Solidarność w Fazosie, przyszli na halę produkcyjną i zwołano pracowników pierwszej zmiany. Tak zaczął się strajk okupacyjny, a jego przebieg opisał w swoim notatniku Zbyszek Klich, członek KZ NSZZ Solidarności w Fazosie.
"Godz. 6.15 - pierwsza masówka. Pierwsza zmiana podjęła decyzję o strajku przez głosowanie.
Godz. 7.30 - oddanie lokalu Komisji Zakładowej Solidarności, zaplombowanie przez komendanta straży.
Godz. 8.00 - ogłoszenie przez radiowęzeł komunikatu dyrektora zakładu oraz rozkaz przystąpienia do pracy, wypowiedź spikera radia zakładowego.
Od 8 do 9.30 - masówka. Przemawiają między innymi Leonard Warda, Marek Skwarczyński i Piotr Szeja. Szczególnie płomienne wypowiedzi Leonarda Wardy. Przegłosowanie przez załogę decyzji o strajku okupacyjnym.
Godz. 10 - zredagowanie oświadczenia, które załoga przegłosowała jednogłośnie.
Godz. 10.20 - przybycie podpułkownika Grzybka wraz z dyrektorem Karmańskim i 5-osobową grupą wojskową. Podpułkownik daje żołnierskie słowo, że załoga jako jedyna rozpoczęła strajk.
Po ich odejściu przemawia Leon Warda, płomiennie i głosowanie o kontynuacji strajku."'
– Podpułkownik Grzybek przychodził każdego dnia i straszył, że czołgi i helikoptery są gotowe, że wojsko wkroczy na teren Fazosu – opowiada Zbyszek Klich. – To były bujdy – uważa.
Ale strajkujących z każdym dniem ubywało. Cała załoga Fazosu razem z zakładem w Zabrzu liczyła około 1400 osób. Pierwszego dnia strajkowało prawie 600 pracowników, w drugim już 400, w środę było ich mniej niż 300, 17 grudnia w granicach 150. Tego dnia o godz. 17 strajk został zakończony.
– Myśleliśmy że zacznie strajkować Zamet i Huta Cynku w Miasteczku Śląskim, ale okazało się, że w Tarnowskich Górach i okolicy tylko myśmy zastrajkowali. Zostaliśmy sami. Było nas coraz mniej, ludzie w nocy przez płot uciekali. Jeszcze jeden dzień i zostałaby nas garstka. Propaganda podpułkownika Grzybka zrobiła swoje – komentuje Zbyszek Klich. Dodaje, że ppłk Grzybek powiedział, że nikt nie będzie miał z powodu strajku problemów. Niecałe dwa tygodnie później Zbyszek Klich został internowany.
"W grudniu 1981 r. wyznaczony przez Komisję Zakładową Solidarność w skład tak zwanego drugiego garnituru strajkowego w czasie strajku w zakładach Fazos w dniach 14-17 grudnia 1981 r. nie prowadził żadnej działalności. Działalność ma rozpocząć przy sprzyjających warunkach wraz z obywatelem Krzysztofem Witek" – napisano w decyzji o internowaniu.
Zbyszek Klich dwa dni był przetrzymywany "na dołku" w komendzie Milicji Obywatelskiej w Tarnowskich Górach, potem trafił do Ośrodka Odosobnienia w Zabrzu Zaborzu, gdzie przebywał do 18 lutego 1982 r. Zwolniono go, ale jesienią znów został zatrzymany. Dlaczego?

– Byłem we wrześniu na pielgrzymce, w pobliżu musieli być agenci SB i widzieli, jak spotykam się z ludźmi, których oni mieli na celowniku – opowiada Zbyszek Klich.
"Pozostając na wolności podejmuje działania zmierzające do wywołania niepokoju społecznego" – napisano w uzasadnieniu o kolejnym internowaniu.
22 października 1982 r. trafił do aresztu KW MO w Katowicach, następnie do ośrodka w Zabrzu-Zaborzu. Zwolniono go 5 grudnia 1982 r.
Co najbardziej zapamiętał z tamtego czasu?
– W styczniu i w listopadzie odwiedził internowanych ks. biskup Herbert Bednorz. Bardzo wspomógł nas w sensie psychologicznym. Z wszystkimi się przywitał, z każdym porozmawiał. Spotkanie było na świetlicy, tłok był niesamowity – opowiada Zbyszek Klich. – Natomiast 10 listopada zmarł Breżniew. Myśmy wtedy pootwierali wszystkie okna i krzyczeli: hurra!
Po internowaniu musiał się co tydzień meldować w komendzie milicji w Tarnowskich Górach.
– Jak się wchodziło na trzecie piętro, śmierdziało jak w gorzelni. Oni chlali cały czas. Gdy pewnego razu przesłuchujący wyszedł z pokoju, sięgnąłem po moje akta. Czytam, nie wierzyłem własnym oczom. Było tam całe sprawozdanie z posiedzenia komisji zakładowej z 4 grudnia 1981 r. Już wtedy zapowiadało się, że komuniści coś szykują, a ja ostro mówiłem, że nie ma się co cackać z nimi. Moja wypowiedź został przekazana SB-kom co do słowa. Teraz wiem, kto na mnie donosił.
Po internowaniu Zbyszek Klich wrócił do pracy w Fazosie. Uważa, że dyrektor Karmański stanął wtedy na wysokości zadania. – Ale potem zaczęły się różne problemy, opluwano mnie i w 1985 roku zwolniłem się – mówi.
Z perspektywy czasu, ale też trudnych doświadczeń, czy było warto? Gdyby drugi raz miał podjąć taką decyzję i zaangażować się Solidarność i strajkować, czy by to zrobił?
– Ależ oczywiście. Jestem patriotą, zależy mi na wolnej, suwerennej Polsce, a nie żebyśmy byli przydupasami tych z Zachodu czy ze Wschodu – odpowiada Zbyszek Klich.
Czytaj też:
Potrącenie na Wajdy. Za kierownicą poseł z Tarnowskich Gór
Tarnogórski Jarmark Bożonarodzeniowy 2024. Zobaczcie program
[ZT]57066[/ZT]
Jarosław Myśliwski [email protected]