Najstarszy jego pojazd to niemiecki motorower firmy Phänomen. Model pochodzi z 1941r. i jest o tyle wyjątkowy, że produkowano go specjalnie dla kobiet. Stanowi jeden z ponad 20 egzemplarzy motorów i motorowerów z kolekcji pasjonata Bogdana Müllera.
? Swój pierwszy motorower kupiłem wiele lat temu od kolegi z technikum. Był to komar, który kosztował mnie wówczas 1500 zł ? wspomina mieszkający w Radzionkowie Bogdan Müller. Jego pierwszym motocyklem była czeska jawa 250 perak z 1950 roku. Dostał ją w prezencie od pierwszego właściciela, Pawła Jońcy, wujka żony. ? Wujek wygrał tę jawkę za współzawodnictwo w pracy na kopalni. To był prezent od Bieruta ? wyjaśnia pasjonat.
Do jawy perak pozostał sentyment. ? To motocykl, który do dziś jest niezawodny. Zastosowano w nim niespotykane dziś rozwiązania technologiczne. Można nim jechać nawet jak nie działa akumulator. Teraz już się takich motocykli nie robi. W końcu producenci muszą na czymś zarabiać ? mówi Müller.
Wszystkie pojazdy z kolekcji radzińczanina są "na chodzie". Na co dzień pan Bogdan z żoną i córką jeździ uralem z wózkiem bocznym. Służy także, gdy rodzinka wybiera się na wakacje. Pasjonat marzy, by właśnie nim przejechać się na Krym ze znajomymi i po drodze zwiedzić Kamieniec Podolski oraz Kresy II RP. Od święta Müller przesiada się na "powojennego harleya", czyli na junaka M07. To model unikatowy, biały kruk wśród motocykli, najcenniejszy w kolekcji pana Bogdana. ? Solo jeżdżę junakiem M72. Jadąc nim, ma się wrażenie, że prowadzi się parowóz ? dodaje.
Pan Bogdan z wykształcenia jest mechanikiem. Wszystkie motocykle i motorowery, które posiada, wyremontował własnoręcznie. A miał co naprawiać. Oprócz wymienionych wyżej maszyn ma jeszcze jawę perak 350, jawę panelkę 250, peugeota 157, Mińsk 125, wfmkę, motocykl marki Iż, o motorowerach i przedwojennych rowerach z silnikami pomocniczymi już nie wspominając. ? "Grajfkę" do mechaniki odziedziczyłem po ojcu Agustynie Müllerze, który znany był w Pniowcu jako konstruktor traktorów i ciągników rolniczych ? mówi pasjonat.
Miłośników motoryzacji w powiecie tarnogórskim nie brakuje. Kolejnym zakręconym na jej punkcie jest tarnogórzanin Krzysztof Morawiec. Także i on rękę do mechaniki odziedziczył po ojcu ? Marianie Morawcu, który dokładnie 30 lat temu zakupił mercedesa 170.
Model mercedesa 170, który posiadają Morawcowie, wyprodukowano w 1932 r. Pan Marian natknął się na samochód w Tworogu, gdzie od czasów wojny stał w stodole. Auto było dobrze zachowane i kompletne. ? W trakcie remontu ojciec skontaktował się z fabryką Mercedesa w Stuttgarcie. Stamtąd przysłano mu katalog części, który pomógł w wykonaniu renowacji. Co ciekawe, otrzymał także ksero dowodu sprzedaży tego auta z 1933 r. Okazało się, że wówczas w salonie Mercedesa w Gliwicach kupiła je Erna Wypiszczyk, płacąc 5,5 tys. marek ? opowiada z zacięciem pan Krzysztof.
Większość części była zachowana, jak np. oryginalne lampy marki Bosch. Wymagały jednak odnowienia. Blacharsko samochód nie był zniszczony, choć gdzieniegdzie trzeba było uzupełnić ubytki. Choć Morawcowie odkupili model granatowy, ostatecznie nadali mu kolor żółty, zgodny z wersją katalogową. Pierwszy raz po remoncie mercedes światło dzienne ujrzał w 1996 r. na katowickich targach motoryzacyjnych.
? Ten model mercedesa dzisiaj zaliczylibyśmy do samochodowej b-klasy. W tamtych latach najdroższe samochody kosztowały ok. 30 tys. marek. Ten był sześć razy tańszy. Było to auto produkowane z myślą o przeciętnym Niemcu ? mówi Krzysztof Morawiec. Dziś samochód służy raczej do celów reprezentacyjnych, wykorzystywany jest np. na niedzielne wycieczki czy na śluby.
Amatorów motoryzacji mogą zaciekawić parametry techniczne weterana. Mercedes 170 ma 6-cylindrowy silnik rzędowy dolnozaworowy o pojemności 1700 i 32 konie mechaniczne. W teorii miał osiągać 90 km/h, jednak jego prędkość podróżna wynosi raczej 50-60 km/h. Producenci zapewniali, że spala 12-13 litrów na 100 km. W oryginale posiadał blokadę kierownicy z odcięciem zapłonu. Nie ma pasów bezpieczeństwa, ma niewielką przednią szybę, co ogranicza widoczność, brakuje też ogrzewania, które wówczas już w droższych modelach można było spotkać. Silnik jest zamocowany do ramy na sztywno, zbiornik paliwa jest pod kierownicą. Zapala się go nie kluczykiem, ale nożnym rozrusznikiem, a kiedyś oczywiście korbą. Ma wyskokowe kierunkowskazy, a światła krótkie i długie przełącza się nogą.
? Obecnie remontuję mercedesa 200 w wersji cabrio, mam też zastawę uratowaną przed złomiarzami i kolejnego mercedesa 170 ? następcę modelu, który wyremontował mój ojciec ? podsumowuje Krzysztof Morawiec.
Hanna Kampa
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz