Zamknij

Zarzucają lekarzowi błąd w sztuce

06:00, 03.01.2017
Skomentuj

Urszula Zeidler była pacjentką powiatowego szpitala w Tarnowskich Górach. Twierdzi, że przez błąd jednego z lekarzy, ma poważne problemy z poruszaniem się. Sprawa trafiła do prokuratury.

Urszula Zeidler z Zabrza cierpi na organiczne zaburzenia urojeniowe, podobne do schizofrenii, będące wynikiem wypadku sprzed trzydziestu lat. Ponadto ma padaczkę pourazową i guza w głowie. Leczy się w kilku szpitalach, także na oddziale psychiatrycznym w Wielospecjalistycznym Szpitalu Powiatowym w Tarnowskich Górach, gdzie przebywała ostatnio od listopada 2015 do marca 2016 r.

Mąż pani Urszuli, Dariusz Zeidler relacjonuje, że żona trafiła do szpitala na własnych nogach. Sytuacja miała się zmienić, gdy lekarz prowadzący podał jej lek na poprawę nastroju o nazwie Abilify. ? Razem z żoną ostrzegałem lekarza, iż uprzednio po jego zażyciu nie umiała chodzić o własnych siłach. Powiedział wtedy, że nogami zajmiemy się później. Ostatecznie żona nie zgodziła się na przyjęcie lekarstwa, mimo to zostało jej podane ? twierdzi pan Dariusz.

? Po paru dniach zaczęły się kłopoty z chodzeniem. Żona zaliczyła upadek i się potłukła. Nie zrobiono jej badania tomograficznego. Zamiast tego lekarz prowadzący wprowadził kolejne lekarstwa. Zdaniem neurologa żony, tylko jej dodatkowo zaszkodziły ? dodaje mąż. Zeidlerowie twierdzą, że kobieta, podczas pobytu w "Trójce" przyjmowała 35 różnych środków, które mogły na siebie negatywnie oddziaływać.

Od opuszczenia szpitala, czyli od marca 2016 r. aż po dziś dzień Urszula Zeidler nie chodzi samodzielnie. Z relacji męża i jej samej wynika, że ma trudności z poruszaniem się po mieszkaniu, nie mówiąc już o wyjściu na zewnątrz. Zeidlerowie uważają, że lek podany w szpitalu w Tarnowskich Górach uszkodził nieodwracalnie układ nerwowy. Powołują się na wypis z wcześniejszego pobytu w tarnogórskim szpitalu. Można w nim przeczytać, że po podaniu leku Abilify poprawił się co prawda nastrój pacjentki, jednak wraz z nim pojawiły się trudności z chodzeniem. Po odstawieniu Abilify sprawność ruchowa poprawiła się.

Zeidlerowie zwracają też uwagę na kolejny szczegół. U pani Urszuli zdiagnozowano bezsprzecznie "organiczne zaburzenia urojeniowe", co potwierdził biegły sądowy. Mimo to na wypisach z "Trójki" kobieta diagnozowana była stale jako chora na "schizofrenię paranoidalną".

Skierowaliśmy zapytanie w sprawie Urszuli Zeidler do tarnogórskiego szpitala. Ten jednak zasłonił się przepisami i nie odniósł się do zarzutów pacjentki, nie zrobił tego także lekarz, któremu chora zarzuca błąd w sztuce.

W maju zeszłego roku skargę do szpitala napisał Dariusz Zeidler. Odpowiedział na nią ordynator oddziału Piotr Gorczyca. Twierdził, że Abilify podawano pacjentce tylko przez 10 dni w małej dawce, na co pani Urszula miała się zgodzić. Po odstawieniu obserwowano poprawę jej sprawności ruchowej. "Jej pogorszenie po wypisie ma z pewnością inne powody" ? uważa ordynator. Podaje ponadto, że choroba Urszuli Zeidler jest złożona. Wcześniej pacjentka przeszła chemioterapię, cierpi na celiakię, ma schizofrenię, przeszła uraz głowy, po którym ma niedowład połowiczy i padaczkę, jak również torbiel pajęczynówki tylnego dołu czaszki. Źródło jej zaburzeń ruchowych jest zatem, zdaniem Gorczycy, złożone.

Sprawę Urszuli Zeidler prowadzi w Prokuraturze Rejonowej w Tarnowskich Górach. Powołany biegły psycholog ocenił, że z uwagi na stan zdrowia przesłuchiwanej, należy jej zeznania oceniać ostrożnie i konfrontować z innymi dowodami. Prokurator znalazła już biegłego psychiatrę, który ma ocenić przede wszystkim czy lek Abilify mógł wywołać efekt uboczny w postaci utrudnień z chodzeniem.

Hanna Kampa

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%