Szymon Kodrębski z Tarnowskich Gór pomimo wielu trudności zdołał zrealizować swoje alpinistyczne marzenie. Zdobył Elbrus. Fot. Szymon Kodrębski
Szymon Kodrębski z Tarnowskich Gór pomimo wielu trudności zdołał zrealizować swoje alpinistyczne marzenie. Zdobył Elbrus (5642 m n.p.m.), najwyższy szczyt Europy zaliczany do Korony Ziemi. Dokonał tego samotnie.
Podróż do Federacji Rosyjskiej, na terenie której leży Elbrus, to w obecnych czasach niełatwe wyzwanie. Europejskie linie lotnicze nie latają do rosyjskich miast, karty płatnicze nie działają, a każdy ruch jest utrudniony przez międzynarodowe sankcje. Mimo to Szymon Kodrębski zdecydował się na wyprawę.
— Pociągiem dojechałem do Wiednia, stamtąd poleciałem do Tbilisi, a następnie marszrutką w stronę Baksanu w Rosji — opowiada alpinista z Tarnowskich Gór. — Na granicy gruzińsko-rosyjskiej wszystko poszło błyskawicznie. W 15 minut miałem pieczątkę w paszporcie, gdy jako cel wizyty podałem zdobycie Elbrusa.
Nie każdemu graniczne formalności przeszły tak gładko. Jeden z Rosjan podróżujących tą samą marszrutką został zatrzymany pod zarzutem dezercji.
To nie była pierwsza próba zdobycia Elbrusa przez Szymona Kodrębskiego. Rok wcześniej, wspólnie z kolegami, dotarł do wysokości około 5300 metrów.
– Silny wiatr i złe warunki pogodowe przerwały naszą wyprawę tuż pod siodłem między wierzchołkami – wspomina. – Tym razem byłem całkowicie sam. Nikt nie zdecydował się na wspinaczkę w tym terminie.
Samotność okazała się mieczem obosiecznym.
– Brakowało mi rozmowy w ojczystym języku i dzielenia się emocjami z kimś bliskim – przyznaje Szymon Kodrębski. – Z drugiej strony miałem pełną swobodę w podejmowaniu decyzji. Tempo wspinaczki, aklimatyzacji, plan ataku szczytowego – wszystko zależało wyłącznie ode mnie.
Wyjazd komplikował też brak znajomości rosyjskiego. Sam dojazd do Azau, wioski u stóp Elbrusa, był wyzwaniem. Część drogi pokonał autostopem.
– Przez półtorej godziny jechałem z rosyjskim kierowcą, z którym porozumiewaliśmy się wyłącznie na migi – śmieje się alpinista. – Nie znał ani słowa po angielsku czy w żadnym znanym mi języku.
W Azau spędził jedną noc, następnego dnia kolejką linową dotarł na wysokość 3847 metrów, skąd skuterem śnieżnym został przetransportowany do bazy LeapRus (3912 m n.p.m.).
– Ku mojemu zaskoczeniu obiekt okazał się bardzo nowoczesny — wyposażony w osobny pawilon z kuchnią oraz oddzielny budynek sanitarny z toaletami i prysznicem — opisuje bazę, w której spędził trzy dni na aklimatyzacji.
W bazie Szymon Kodrębski poznał wielu rosyjskich wspinaczy, których próby zdobycia szczytu kończyły się niepowodzeniem.
– Wszyscy opowiadali o swoich nieudanych próbach z powodu trudnych warunków pogodowych – intensywnych opadów śniegu i wiatru przekraczającego 80 km/h – relacjonuje.
Drugiego dnia wszyscy przewodnicy wraz ze swoimi klientami zdecydowali się na powrót do Azau z powodu ograniczeń czasowych.
— Zostałem w bazie zupełnie sam – mówi alpinista z Tarnowskich Gór.
Atak szczytowy rozpoczął się w nocy trzeciego dnia przy temperaturze odczuwalnej około -25°C.
– Do wysokości około 5400 metrów szło mi bardzo sprawnie – wyprzedzałem kolejne grupy wspinaczy – wspomina. – Dopiero na tej wysokości pojawiło się zmęczenie, szczególnie na linach poręczowych, gdzie konieczność częstego przepinania się odbierała mi sporo energii.
Na szczęście alpinista był dobrze przygotowany logistycznie.
– Miałem ze sobą żele energetyczne i napoje izotoniczne, które dodały mi sił i energii oraz nawadniały organizm – tłumaczy.
Ostatni odcinek przed szczytem wymagał ogromnego wysiłku.
– Na tej wysokości poziom tlenu jest o połowę niższy niż na poziomie morza – każdy oddech był walką, każdy krok przychodził z wielkim trudem, a nogi wydawały się dodatkowo obciążone kilkukilogramowymi odważnikami – opisuje chwile tuż przed zdobyciem szczytu.
O godzinie 7.44 czasu lokalnego, 18 czerwca 2025 roku, Szymon Kodrębski stanął na zachodnim, wyższym wierzchołku Elbrusa.
– Ogarnęła mnie niesamowita radość – szczególnie dlatego że osiągnąłem ten cel całkowicie solo – nie kryje emocji. – Na szczycie spędziłem około 10 minut w towarzystwie dwóch zespołów rosyjskich, robiąc pamiątkowe zdjęcia, po czym zacząłem schodzić do bazy, co zajęło mi jedynie 2,5 godziny.
To drugi szczyt z Korony Ziemi dla Szymona Kodrębskirgo i jego trzeci pięciotysięcznik. Sukces jest tym bardziej znaczący, że został osiągnięty w ekstremalnie trudnych warunkach geopolitycznych.
– W obecnej sytuacji – wojnie i sankcjach nałożonych na Rosję – dotarcie tam było bardzo trudne — podkreśla alpinista. — Europejczycy nie mogą rezerwować lotów do pobliskiego lotniska w Wodach Mineralnych w Rosji, nie działają karty płatnicze, dlatego wcześniej musiałem zaopatrzyć się w gotówkę w rublach.
W Europie czy w Azji?
– Według większości geografów granica między Europą a Azją biegnie grzbietem Wielkiego Kaukazu – co oznacza, że północne zbocza Elbrusa leżą w Europie – mówi alpinista. – Niektórzy badacze przesuwają tę granicę dalej na północ, do dolin rzek Kuma i Manycz, co lokowałoby Elbrus w Azji. Gdyby przyjąć bardziej konserwatywną granicę Europy, palmę pierwszeństwa dzierżyłby Mont Blanc w Alpach.
Mimo geograficznych kontrowersji, Międzynarodowa Federacja Wspinaczki i Alpinizmu (UIAA) oraz większość organizacji wspinaczkowych uznaje Elbrus za najwyższy szczyt Europy zaliczany do Korony Ziemi.
– To dodatkowo potwierdza jego wyjątkowy status i czyni go marzeniem wielu wspinaczy na całym świecie – podsumowuje Szymon Kodrębski, który pomimo wszystkich trudności zdołał zrealizować swoje alpinistyczne marzenie.
Czytaj też:
Tragedia w Alpach. Zginął tarnogórzanin. Wspomnienie
Znaleziono ciało Grzegorza Gawlika
[ZT]44589[/ZT]
Jarosław Myśliwski [email protected]