Śląscy magnaci przemysłowi. Donnersmarckowie, rodzina księcia von Pless, Karol Godula. Majątki liczone na dzisiejsze realia można szacować na dziesiątki miliardów euro. Szlak magnacki ma przybliżyć historię rodów i fortun.
Francja ma szlak zamków nad Loarą. Śląsk gorszy? Fakt, zamczysk - przynajmniej na miarę tych znad Loary - tu nie ma, ale przecież nie musimy się wstydzić. Choćby tylko w Tarnowskich Górach mamy przecież dawne posiadłości potężnego rodu magnackiego, rodziny Henckel von Donnersmarck, między innymi budynek szkoły przy ul. Legionów, pałacyk przy ul. Lipowej czy obiekty należące do tej samej rodziny w okolicy Tarnowskich Gór: pałac w Nakle Śląskim, Świerklańcu i w Brynku. Albo dalej: willa Caro w Gliwicach, pałac von Plessów w Pszczynie, pałac myśliwski Promnitzów w Promnicach. Czy nie warto ich promować, pokazywać na ich przykładzie, czym w przeszłości był Śląsk, jak budowano potęgę jednego z większych w Europie (niegdysiejszej) regionu przemysłowego? Pomysł spięcia wszystkich magnackich siedzib w ramach szlaku turystycznego, podobnego do tego we Francji, wydaje się oczywisty.
Łukasz Zimnoch, inicjator i pomysłodawca powstania szlaku, z pochodzenia piekarzanin, mieszkaniec Radzionkowa, unika jednak porównań z zamkami we Francji. Mówi, że naszym zabytkom do nich trochę daleko, nie ma wśród nich "diamentu". Ale, jego zdaniem, od Francuzów możemy się czegoś nauczyć. To "coś" to promocja. ? Kilkadziesiąt lat temu wykreowano tam beaujolais nouveau. Lokalną tradycję picia młodego wina z bieżącego rocznika, dzięki zabiegom marketingowym wypromowano na cały świat. Wszyscy wiedzą, że wino, delikatnie mówiąc, nie jest perłą w koronie trunków produkowanych we Francji, a mimo tego w trzeci czwartek listopada, ludzie wypijają miliony butelek na całym świecie ? mówi Łukasz Zimnoch i dodaje, że idąc tym tropem, uda się wypromować szlak magnatów.
Pewnym ułatwieniem może być zmieniająca się moda. Pomysłodawca mówi, że trzeba wykorzystać ewolucję upodobań. W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych trendy był wypoczynek na leżąco; plaża, morze, jezioro. W następnych dziesięcioleciach do wypoczynku latem, za sprawą ogólnodostępnego sprzętu narciarskiego, dołączyły zimowe wyjazdy w góry. Jeszcze później, dzięki rozwojowi motoryzacji, zaczęliśmy zmieniać tryb życia. Rozpoczęły się podróże na niespotykaną dotąd skalę. ? A skoro podróżujemy, to rozglądamy się, kombinujemy, chcemy coś zobaczyć, poznać, zwiedzić ? kontynuuje Łukasz Zimnoch, przywołując przy okazji przykład licznych dworków, pałacyków, posiadłości, które dzięki zainteresowaniu publiczności, zmieniły się w hotele, restauracje itd.
Skoro pojedyncze obiekty same w sobie nie stanowią aż takiej atrakcji, by przyjeżdżano specjalnie je zwiedzać, spięcie ich klamrą, czyli utworzenie szlaku, który pomoże promować historię lokalną (nie tylko, bo biorąc pod uwagę np. postać Daisy von Pless mamy do czynienia z kimś znacznie przekraczającym ramy lokalne, śląskie, a nawet europejskie). Zdaniem Łukasza Zimnocha turystom należy nie tylko wskazać obiekty, ale także zaproponować formę ich zwiedzania. ? Temu służył Magnacki Konwentykiel, zorganizowany w pałacu w Nakle Śląskim kilka tygodni temu. Sesja fotograficzna pozwalała gościom poznać wnętrza, przebrani w dziewiętnastowieczne kostiumy modelki i modele ożywili wnętrza, wykład, jaki wspólnie z dr. Arkadiuszem Kuziem-Podruckim wygłosiłem zwrócił uwagę na cztery postacie, które zapisały się w dziejach Śląska: Joanny Gryzik, matki Ewy, Blanki de Paiva i Daisy von Pless ? opowiada dalej Łukasz Zimnoch.
Nieśmiało mówi się, że szlak mógłby w przyszłości pretendować do wpisania na listę UNESCO. Przesada? Niekoniecznie. Dowodem na to są tarnogórskie zabytki związane z kopalnią i odprowadzaniem wód podziemnych, które na liście się znalazły, choć jeszcze kilka czy kilkanaście lat temu nikt sobie o tym nawet nie marzył.
Jacek Tarski
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz