Zostało mało czasu!
0
0
dni
0
0
godzin
0
0
minut
0
0
sekund
Spraw bliskim radość
zanim będzie za późno!
Kup prezent
Zamknij

Feliks Kowalski powozi z ułańską fantazją

06:00, 19.08.2018 Aktualizacja: 12:32, 27.10.2025
Skomentuj

Rok temu powoził z urazem kolana, w szynie na nodze. I poszło mu całkiem nieźle. W tym roku jeszcze się poprawił. A był amatorem w gronie zawodowców. Tarnogórzanin Feliks Kowalski wystartował w Międzynarodowym Konkursie Tradycyjnego Powożenia o Trofeum \"Śląska\" w Koszęcinie.

Jego dziadkowi i rodzice żyli z gospodarstwa, w którym oczywiście były konie. Handlowali nimi, hodowali, służyli też radą innym miłośnikom tych zwierząt. Podczas obchodów 600-lecia parafii św. Marcina dziadek Feliksa Kowalskiego, też Feliks, był w gwardii honorowej gospodarzy ? konno. Na koniach świetnie znał się też ojciec, Józef Kowalski.

To on nauczył syna powożenia, fachowej oceny koni, obchodzenia się z nimi, odkrywał przed nim tajniki hodowli. ? Był wybitnym znawcą tych tematów, czego dowodem są szacunek i respekt w środowisku koniarzy, nie tylko ze Śląska. Ojciec należał też do Polskiego Związku Hodowców Koni ? zwraca uwagę Feliks Kowalski.

Z końmi związani byli i wujkowie, którzy służyli w Pułku 3. Ułanów Śląskich. Edward Gajowski z Bobrownik Śląskich startował w wojskowych zawodach skoków przez przeszkody, m.in. w Holandii. Kiedy hrabia Donnersmarck poprosił dowództwo pułku o kogoś do powożenia, wskazano drugiego wujka ? Władysława Lemke.

? Od najmłodszych lat słuchałem opowieści wujków o koniach. Potem zacząłem jeździć na targi koni. Tam też rozmawiałem, dopytywałem. "Końskie" geny przeszły na mnie ? uśmiecha się Feliks Kowalski. Kiedy skończył zaoczne studia, zootechnikę w Krakowie, przygoda z końmi rozpoczęła się na dobre. W połowie lat 90. zaczął je z sukcesami hodować.

Kiedyś pojechał na zawody w powożeniu tradycyjnym w Książu. Podpatrywał innych, rozmawiał, pytał. W ubiegłym roku, jako samouk, zdecydował się na start w konkursie w Koszęcinie, gdzie zjechali zawodowcy. Mimo tego, że miał bolesny uraz kolana i wystartował z nogą w szynie. ? Do wzięcia udziału w zawodach zmobilizowała mnie żona, Edyta. Też ma zamiłowanie do koni. Bardzo mi pomaga, na przykład przy przygotowywaniu, czyszczeniu, konserwacji powozu, uprzęży czy ubioru. Zawsze mogę na nią liczyć ? podkreśla nasz rozmówca. Smykałkę do koni ma córka, Anna Olszewska i też pomaga tacie. Druga córka - Hanna i syn Wojciech końskiej pasji co prawda nie odziedziczyli, ale za to zajmują się logistyką.

W swoich pierwszych zawodach w Koszęcinie zajął 16. miejsce, ale też zapłacił frycowe. Jedno z bardziej widowiskowych zadań na trasie konkursowego przejazdu to zabranie ze stojaka lampki szampana, wypicie i odstawienie na postawiony dalej kolejny stojak.

? Nie dopytałem i zrobiłem to po "ułańsku", w czasie jazdy, bez zatrzymywania się. Publiczność biła brawo. Tyle, że zadanie polegało na tym, że trzeba się było zatrzymać ? wspomina tarnogórzanin. W efekcie, mimo że wykonał trudniejszy wariant, dostał punkty karne. Jednak nie ma żalu, podkreśla że nie startuje w zawodach, żeby uzyskać jak najwyższą lokatę. Choć w tym roku już zaliczył awans ? 11. miejsce. A uznanie koniarzy wzbudził też m.in. tym, że potrafi cofać powozem idealnie w linii prostej.

Feliks Kowalski mówi, że w powożeniu trzeba mieć mocne nerwy, umieć przewidzieć, co się może wydarzyć na trasie i na parkurze. Do tego trzeba jechać tak, by zmieścić się w wyznaczonym limicie czasowym ? ani za szybko, ani za wolno. I jeszcze kondycja, bo powożenie to niemały wysiłek fizyczny. ? Bardzo ważna jest współpraca z końmi. Powożę tymi, które sam hoduję. Znam je bardzo dobrze, a one mają do mnie zaufanie. To bardzo pomaga ? zauważa nasz rozmówca. W zaprzęgu chodzą kare Dewiza i Drawa.

Z kolei powóz ? milord ? pochodzi z 1920 r. Rok temu został odrestaurowany. Był od lat w rodzinie teścia Feliksa Kowalskiego ? Wilhelma Jaworka z Wojski. I jeszcze uprząż: angielska, bez klap na oczy dla koni.

Czy tarnogórzanin wystartuje w Koszęcinie za rok? ? Jeżeli zdrowie pozwoli ? odpowiada. I podkreśla, jak bardzo cieszy ciepłe przyjęcie przez publiczność "swojego" reprezentanta, który staruje w gronie zawodników z całej Polski i z zagranicy.

Agnieszka Reczkin

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarze (0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz


Dodaj komentarz

🙂🤣😐🙄😮🙁😥😭
😠😡🤠👍👎❤️🔥💩 Zamknij

Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu gwarek.com.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz

0%