Zamknij

Przeszedł Główny Szlak Sudecki, wspiera hospicjum, zbiórka do końca listopada

08:31, 29.09.2022 aj
Więcej zdjęć na blogu www.ludziedrogi.pl. Fot. Archiwum T.Badury Więcej zdjęć na blogu www.ludziedrogi.pl. Fot. Archiwum T.Badury

Mieszkaniec Piekar Śląskich Tomasz Marek Badur pokonał w sierpniu pieszo Główny Szlak Sudecki, liczący 444 km. Zajęło mu to 11 dni. Wyprawa połączona jest z akcją charytatywną dla Fundacji Wrocławskiego Hospicjum dla Dzieci. Zbiórka trwa do końca listopada.

 Pieniądze są potrzebne na budowę domu opieki wyręczającej, czyli miejsca, w którym chore dzieci będą miały zapewnioną bezpłatną, tymczasową opiekę, a rodzice - szansę na chwilę wytchnienia. Tomasz Badur zachęca wszystkich do pomocy. Zbiórka prowadzona jest pod adresem https://zrzutka.pl/aba474, a więcej o akcji można przeczytać na stronie https://hospicjum.wroc.pl/nasze-akcje/dom-opieki-wyreczajacej/. Dom będzie jedynym takim ośrodkiem w całej zachodniej Polsce.

Tomasz Badur w 2019 roku przeszedł najdłuższy w Polsce szlak górski - Główny Szlak Beskidzki (519,5 km). W ubiegłym roku z powodu kontuzji nie udało mu się zaliczyć pierwszego w historii zimowego przejścia Szlaku Karpackiego, który jest najdzikszym długodystansowym szlakiem w Polsce. Przeszedł 250 km w ciężkich warunkach.

W tym roku piekarzanin wyruszył na Główny Szlak Sudecki 16 sierpnia, a wyprawę zakończył 27 sierpnia w Prudniku. Czas samego przejścia zajął mu 107 godzin i 37 minut, wliczając odpoczynek i noclegi: 268 godzin i 40 minut.  Rozmawiamy z nim o wrażeniach z tegorocznej wyprawy i o jej celu. 

Pokonał pan 444 km. Które odcinki były najtrudniejsze, które najłatwiejsze?

Nie lubię miejsc na szlaku, które są wytworem ludzkim: układane kamienie, kamienne drogi, kostka brukowa, asfalt. I właśnie te odcinki były dla mnie najtrudniejsze: gładko, prosto, ale jednak uciążliwie przy dłuższym przemarszu. Dodatkowo przeszkadzał mi upał, żar lał się z nieba i bił od asfaltu, który nagrzewał się i miejscami topił. Najłatwiejsze z miejsc to trasy wiodące po tzw. układach pasmowych: Góry Izerskie i Karkonosze. To naprawdę przyjemna wędrówka. Wychodzi się raz, ale "mocniej" na wierzchołek, po czym po idzie się granią, czasem lekko schodząc i lekko podchodząc. Karkonosze przy tym dają  możliwość podziwiania pięknych widoków, przypominających nieco te, które znamy z Tatr. Góry Sowie, Góry Stołowe i Góry Opawskie również nie przysparzają więcej trudności.

Czy spotkały pana jakieś niespodzianki na trasie?

Nie miałem większych niespodziewanych przygód. Zawsze jestem dość dobrze przygotowany do pokonywania takich dystansów i radzenia sobie z przeciwnościami na szlaku. Mam ze sobą odpowiednio wyposażoną apteczkę, preparaty do uzdatniania wody, zestawy naprawcze, awaryjne schronienie i "żelazną" rację żywnościową.

Komu poleca pan przejście Głównego Szlaku Sudeckiego?

Jeśli ktoś chce wybiórczo przejść Główny Szlak Sudecki to polecam zwłaszcza Góry Izerskie, Karkonosze, Góry Sowie, Góry Stołowe, masyw Śnieżnika i Góry Opawskie oraz mniej znane zakątki np. rejon Bukowca, Góry Wałbrzyskie czy Góry Suche. Cały szlak można polecić prawie każdemu, dla kogo nie jest problemem pokonanie dziennie minimum 20-25 km. Jest sporo gospodarstw agroturystycznych, schronisk i innych obiektów noclegowych. W sezonie wakacyjnym była zauważalna niechęć w przyjmowaniu ludzi na jedną noc. To podobno się zmienia po sezonie, kiedy każdy turysta jest na wagę złota. Tak wynikło z kilku rozmów z miejscowymi. Chyba, że nie mamy obaw przed spaniem w wiatach turystycznych czy pod namiotem, to problem znika.

Jak się przygotować do przejścia takiego dystansu?

Szlak pokonywałem samotnie, inaczej wygląda wędrówka z drugą osobą lub z grupą znajomych. Wędrowałem z niezbyt ciężkim, ale też nie najlżejszym bagażem (7,3 kg), do tego dochodziło uzupełniane wyżywienia i picia, co dawało dodatkowo 1 – 1,5 kg. Byłem nastawiony na pokonywanie szlaku dość szybko i dłuższych dystansów, średnio około 40 km dziennie. Najdłuższa trasa w ciągu dnia wyniosła 57 km. Z dużym, ciężkim plecakiem nie było by to możliwe.

Osobom które są już zaprawione w "bojach", należy jedynie życzyć wytrwałości, bo jest to dość spory odcinek do pokonania. Tym, którzy dopiero zaczynają przygodę z dłuższymi wędrówkami, przyda się "rozchodzenie się", na początek krótkie, górskie wędrówki. Warto przyzwyczaić się do dystansów 5-10 km, a potem stopniowo je zwiększać. Polecam przejrzeć mapy, poczytać, zaplanować sobie odcinki na miarę swoich możliwości.

Wyprawa jest połączona z akcją charytatywną dla Fundacji Wrocławskiego Hospicjum dla Dzieci. Dlaczego wybrał pan taki cel?

Postanowiłem, że każdy albo prawie każdy długodystansowy szlak, jaki przejdę, będzie dedykowany celom charytatywny,. Czas pokaże, czy zostanę przy tej formule. Ludzie różnie odbierają tego typu inicjatywy, jedni z entuzjazmem, okazują wsparcie, inni reagują nawet agresywnie i z oburzeniem, robią wyrzuty, zachowują się nieprzyjemnie. Wtedy jest to męczące i zastanawiam się, czy powinienem to dalej robić. 

Główny Szlak Sudecki dedykowałem Fundacji Wrocławskie Hospicjum dla Dzieci ze wskazaniem zbiórki środków na budowę Domu Opieki Wyręczającej. Spodobał mi się projekt, który jest w trakcie realizacji. Widziałem już takie domy np. w Rzeszowie. To miejsca gdzie rodzice lub opiekunowie prawni, mają zapewnioną bezpłatną, krótkoterminową profesjonalną pomoc nad niepełnosprawnymi dziećmi. Sam jestem rodzicem i wiem jak trudno pogodzić wszelkie obowiązki z wychowywaniem lub opiekowaniem się dziećmi, zwłaszcza gdy są chore. Ciężko jest poczuć to, co czują rodzice dzieci przewlekle chorych. Liczy się tylko powrót do zdrowia lub walka o to, żeby jego stan się nie pogorszył. Dziecko jest w centrum uwagi i wszystkie inne obowiązki, plany schodzą na dalszy plan. Jest to wyjątkowo ciężka praca fizyczna, ale też obciążająca psychicznie. Wielu z nas nie zadaje sobie z tego sprawy. Właśnie po to powstają takie domy. Dzięki nim rodzic lub opiekun może zaznać przez chwilę odrobinę wytchnienia, a dziecko ma zapewnioną profesjonalną opiekę. 

Ma pan pomysły na kolejne wyzwania?

Być może w przyszłym sezonie letnim zdecyduję się na przejście wzdłuż Wisły: zaczynając od jej źródeł w Beskidzie Śląskim na szczycie Baraniej Góry, a kończąc w Mikoszewie w Zatoce Gdańskiej. To wyprawa na ponad 1000-1200 km. Podejrzewam też, że i ta wyprawa będzie powiązana z akcją charytatywną. Jest też kilka szczytów na które chciałbym wejść. Zachęcam do śledzenia mojego blogu LudzieDrogi.pl.

Czytaj także:

Bawiąc się, pomagamy. Tłumy na pikniku charytatywnym w Nowym Chechle

[ZT]38009[/ZT]

 

(aj)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
0%