Kilka lat temu wraz z siostrą stała się współwłaścicielką kamienicy. W planach była termomodernizacja.
– Wiedziałam, że skoro już to robimy, chcę mieć wpływa na to, jak będzie wyglądała. Postawiałam sprawę jasno: nie chcę kolejnego bloku po termomodernizacji, ale odnowioną kamienicę z wszystkimi oryginalnymi elementami – podkreśla.
Ponieważ budynek jest spory, oznaczało to podwójny zakres prac.
Do jej wizji nie było łatwo przekonać wykonawców. Trzy firmy odmówiły, stwierdziły, że budynek jest za stary. Znalazł się jeden odważny fachowiec.
– Ale na początku, jak to bywa na Śląsku, kiedy mówiłam mu o planach, zapytał czy mógłby jednak porozmawiać z właścicielem, czyli w domyśle - z mężczyzną. Wytłumaczyłam mu, że to ja jestem inwestorem i ja o wszystkim decyduję – wspomina.
Walczyła o każdy element: oryginalne łuki, wnęki, środkowy portal. Kiedy ekipę dopadały chwile zwątpienia, powtarzała: gwarantuję, że po zakończeniu prac ludzie będą chodzić i pytać, kto remontował ten budynek.