Zdjęcia kręcono m.in. w Bystrzycy Kłodzkiej, którą niedawno dotknęła powódź. Pomysł zrodził się dawno, w 2017 roku, a castingi ruszyły w 2021 roku. Jak wspomina Nikola Kandzia wysłała wtedy zdjęcia, które kompletnie nie nadawały się na fotografie castingowe. Mimo to, po trzech miesiącach odezwał się do niej reżyser castingu Piotr Bartuszek i zaprosił na przesłuchania do Warszawy. W sumie, żeby zagrać w filmie przeszła przez 3 castingi, warsztaty, próby.
– Towarzyszyła mi duża niepewność, czy film powstanie i czy dostanę rolę. Dowiedziałam się o tym w 2023 roku, dwa miesiące przed zdjęciami – mówi.
Dla reżyserki film też był debiutem, scenariusz wiele razy się zmieniał. Aktorka z Żyglina była brana pod uwagę do innej roli, ostatecznie zagrała Nikolę, która pierwotnie była Krystyną. Twórcy filmu zdecydowali się na zmianę imienia. Na planie też były wyzwania. Scena berka skończyła się dla niej prawdziwym upadkiem, po którym do dziś ma bliznę. – To nie jest wyreżyserowane. Myślałam, że będzie dubel, ale reżyserce tak się podobało, że scena weszła do filmu – zauważa.
Nikolę Kandzię cieszy jeszcze jedno - rola w filmie była dla niej dużą odskocznią. Ponieważ wcześniej sprawdziła się w scenach dramatycznych, najczęściej dostaje takie propozycje. Jest też kojarzona w produkcjami o tematyce gangsterskiej. W "Lanym poniedziałku" miała okazję wcielić się w pozytywną postać.