Zamknij

Wakacyjny koszmar - podróż nad ciepłe morze. Miało być pięknie, ale już od początku poszło nie tak, a potem było jeszcze gorzej

19:33, 06.07.2020 JT
Skomentuj Jedno się zgadzało z ofertą. Ciepłe, spokojne i piękne morze. Tylko ono sprawiło, że dało się jakoś wytrzymać Jedno się zgadzało z ofertą. Ciepłe, spokojne i piękne morze. Tylko ono sprawiło, że dało się jakoś wytrzymać

Z ofertą zgadzało się tylko to, że woda w morzu była ciepła. Reszta była koszmarem, za który zresztą słono zapłacili.

To były lata 90. Może 95, może 96 rok. Ewa Niemiec z Tarnowskich Gór postanowiła po raz pierwszy wyruszyć w szeroki świat. – Byłam po trzydziestce, miałam w szufladzie paszport, dlatego postanowiłam, że wakacje spędzę tam, gdzie ciepłe morze i murowana pogoda. Przejrzałam oferty, zastanowiłam się i wybrałam Chorwację – opowiada pani Ewa.

Biuro podróży, z jakim miała udać się na wakacje miało siedzibę w Bytomiu. Elegancka pani dała klientce folder, w którym były zdjęcia z miejscowości, do której miała jechać. Niedaleko od pięknego Splitu, nad samym Adriatykiem, wygodny apartament w starym, acz wyremontowanym pensjonacie, pokój z klimatyzacją itp. Sama radość, za którą zresztą trzeba było słono zapłacić. – Ale zapłaciłam, w końcu to pierwszy raz w życiu, kto wie, czy nie jedyny, czy jeszcze kiedyś będzie mnie stać na taki luksus. Bardzo się z wyjazdu cieszyłam – mówi dalej nasza rozmówczyni i dodaje, że wypytała o szczegóły, a z odpowiedzi wynikało, że to sprawdzona wielokrotnie oferta, że biuro ma tam wynajęte wiele apartamentów, że jeżdżą tam od kilku lat i wszyscy są zadowoleni. 

Nadszedł dzień wyjazdu. Autobus odjechał punktualnie, wszystko było w najlepszym porządku. Ale już w Czechach okazało się, że autobus się zepsuł i nie może dalej jechać. Pilot i kierowca zadzwonili do biura, tam kazali turystom czekać na zastępczy pojazd. – Z Bytomia do Czech, w okolice Ostrawy daleko nie jest, więc myśleliśmy, że autobus przyjedzie za, powiedzmy dwie, trzy godziny. Staliśmy gdzieś na parkingu, z nieba lał się żar, a my czekaliśmy na podmianę autobusu godzinę, trzy, cztery i pół godziny. Ktoś powiedział w przypływie czarnego humoru, że teraz to się dopiero zacznie – opowiada dalej kobieta. Gdyby wtedy wiedziała, że słowa są prorocze, pewnie by się jeszcze wycofała, ale...

Po iluś godzinach jazdy w dusznym, nieklimatyzowanym autokarze, po godzinach oczekiwania na granicach z Węgrami, Słowenią, Chorwacją, dotarli na miejsce. Miejscowość niedaleko Splitu rzeczywiście była, ale na tym kończyły się podobieństwa z ofertą. Domy z apartamentami dla turystów były starymi chatami bez żadnych wygód. Woda na podwórku, fakt z kranu. Ubikacja również na zewnątrz. Klimatyzacja? Owszem, grawitacyjna. Otworzysz okno i drzwi na przestrzał, będzie przewiew. I dalej. Widok na morze? Gdzie tam, okna na przeciwną stronę. Zresztą, gdyby nawet, to widok na morze zasłaniał inny dom. – Byłam przerażona. Pościel nie pierwszej świeżości, jedzenie w wiejskiej knajpie, gdzie śmierdziało papierosami, obiecana plaża to była kamienista górka na brzegu. Coś okropnego. Jedynie, co się zgadzało, to morze. Piękne, czyste i ciepłe – opisuje Ewa Niemiec.

Próby załatwienia czegokolwiek z pilotem-opiekunem na miejscu nic nie dawały. Rozkładał ręce i mówił tylko, że nie może nic zrobić, że nie ma jak, z kim i gdzie. Powtarzał, że inni turyści, którzy tu byli na nic nie narzekali, a nam się ciągle coś nie podoba, że trzeba było jechać z wielkim, renomowanym biurem, do hotelu z gwiazdkami, że czego się można spodziewać za pieniądze, jakie zapłaciliśmy.

Finał był taki, że dziesięć dni na miejscu jakoś przesiedzieli. Niedogodności kwatery, kiepskie jedzenie itd. rekompensowała pogoda i fantastyczne morze. Po powrocie do kraju pani Ewa poszła do biura podróży zgłosić swoje pretensje. Kazano jej czekać na decyzję, co będzie z jej reklamacją. Pamięta, że dostała list z biura i przekaz na jakąś drobną kwotę pieniędzy. – Biuro nie dotrwało do następnego roku, właściciel zlikwidował interes. Od tamtego czasu wiele się zmieniło, jest internet, można sprawdzić, gdzie i z kim się jedzie. Ja na długo oduczyłam się ufać ofertom, po dziś dzień staram się być krytyczna, dopytywać aż do wyczerpania wątpliwości. Nic tak nie uczy, jak własne doświadczenie – kończy opowieść Ewa Niemiec. 

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(3)

Sam sobie winnySam sobie winny

2 0

W polsce NIE zamawia sie urlopu ...!!! a co dopiero w bytoniu ... 01:02, 07.07.2020

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

BytomianinBytomianin

0 1

sie odp%%%% od bytomia wsioku 13:59, 07.07.2020


reo

tgtg

3 0

Odezwal sie kresowianin...z Bytonia 21:50, 07.07.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%