Tym razem pasażer oczekujący na lot stracił buty. Ważny jednak jest nie tyle fakt kradzieży, ile jej styl.
Kilka dni temu sen zmorzył jednego z podróżnych oczekujących na samolot w porcie lotniczym w Pyrzowicach. Jako że czasu było sporo, pasażer zzuł buty i przysnął na niewygodnej ławeczce.
W końcu jednak trzeba było wstać. Pasażer, który wciąż (jak śpiewał Zbigniew Wodecki) tulił pod głową obłoczek snu, zaczął się rozglądać za butami.
Daremnie, bo w czasie, gdy ich właściciel był w objęciach Morfeusza, buty zostawione pod ławką, zginęły.
Złodziej butów nie zostawił jednak bliźniego w skarpetkach. Pod ławeczką nie było co prawda pozostawionego tam obuwia, jednak stała tam para butów zdeptanych do imentu.
Ani chybi zostawił je złodziej. Nie wiadomo jednak, czy z litości nad pasażerem, czy z powodu tego, że nie miał jak ich stamtąd zabrać.
Pasażer nie zawiadomił policji o kradzieży. Pewnikiem obawiał się, że procedura zajmie mu za wiele czasu i spóźni się na samolot lub sądził, że i tak butów raczej nikt zbyt intensywnie szukał nie będzie.
A skoro o butach mowa. Nie pierwsza to kradzież obuwia na lotnisku w Pyrzowicach. Bywało, że pasażerowie, którym ktoś ukradł buty, szli do samolotu boso, w skarpetkach lub w medycznych ochraniaczach, udostępnionymi im przez personel lotniska.
Czytaj też:
Chciałem rozliczać poprzedników. Rozmowa z Jarosławem Ślepaczukiem
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz