Zamknij

Okradał kolegów, ale brał tylko bilon

18:22, 07.04.2020 . Aktualizacja: 07:01, 08.04.2020
Skomentuj

To opowieść o tym, że nie wszystkim wolno ufać i o paru innych rzeczach. Na przykład o tym, że lepiej w porę wylecieć z pracy, niż wpaść w ręce kolegów, którym zrobiło się świństwo. I jeszcze o tym, że kradzież, nawet ta dobrze wykombinowana, to nie najlepsze rozwiązanie finansowych problemów.

W ubiegłym tygodniu do tarnogórskiego sądu trafił akt oskarżenia przeciw mężczyźnie, byłemu pracownikowi zakładu w Radzionkowie. Jest oskarżony o kradzież, za co grozi mu nawet 5 lat więzienia. Co prawda oskarżony nie narobił wielu szkód, ale odpowiadać będzie z całą surowością prawa. Straty pokrzywdzonych wyniosły bowiem ponad 500 zł, a kradzież taka to już nie wykroczenie, ale przestępstwo.

Wszystko zaczęło się na początku roku i rozegrało się w szatni przedsiębiorstwa w Radzionkowie. Szatnia wyposażona jest w szafki, w których pracownicy zostawiają swoje rzeczy i przebierają się w robocze ubrania. Oto jeden z pracowników przedsiębiorstwa zorientował się, że jego koledzy zostawiają w szafkach nie tylko ciuchy, ale i portfele z pieniędzmi. I wymyślił sobie kradzież doskonałą. Postanowił, że będzie im podbierał pieniądze. Podbierał mądrze, w żadnym razie nie ruszając banknotów. Zadowalał się drobnymi. Liczył na to, że kiedy będzie brał tylko drobne kwoty i do tego w bilonie, koledzy nie zorientują się, że są okradani.

Rzeczywiście, przez pewien czas wszystko szło gładko. Przedsiębiorczy pracownik, korzystając z tego, że jest sam w szatni, wyciągał kolegom po parę złotych z portfeli. Aby jeszcze bardziej zakamuflować swoją działalność, raz sięgał do portfela jednego, raz drugiego. Interes, niewielki bo niewielki, kręcił się ponad miesiąc.

Któregoś dnia nasz "bohater" został wezwany do kadr. Tam czekała na niego niemiła niespodzianka – dyscyplinarne zwolnienie z pracy. Okazało się, że plan, jaki sobie wymyślił, miał bardzo poważną lukę. Zakładał bowiem, że koledzy są mało spostrzegawczy i ubytku paru złotych nie zauważą. Błąd. Jeden z nich był na tyle spostrzegawczy, że stratę zauważył. Był też bystry. Zorientowawszy się więc, że jest okradany, zastawił na złodzieja pułapkę – kamerkę video, której oko patrzyło wprost na jego, jak mówią Ślązacy, szpind.

Zastawił i czekał cierpliwie, a kto czeka, ten się doczeka. Któregoś dnia kamerka zarejestrowała turkucia podjadka. Wyraźnie było widać, kto odpowiada za podbieranie kolegom kasy. Pracownik zgłosił sprawę szefowi, ten polecił pozbyć się czarnej owcy z załogi i, przynajmniej z jego strony, problem został załatwiony.

Został także załatwiony w sposób, nazwijmy to, formalny. O kradzieżach i namierzeniu sprawcy zawiadomiono policję. Gdy zwolniony z pracy sprawca wychodził z zakładu, mundurowi już na niego czekali, zawieźli go przed oblicze prokuratora, gdzie usłyszał zarzuty. Wkrótce też gotowy był akt oskarżenia.

Sprawca, jak nieoficjalnie mówi się w zakładzie, w którym wszystko się działo, ma jednak odrobinę szczęścia. To dlatego, że w samą porę zajęli się nim policjanci i prokurator. Dużo bardziej bolesne byłoby dla niego, gdyby tak przed zakładem nie czekali na niego mundurowi, a zamiast nich delegacja kolegów z pracy, którzy wprost przepadają za takimi jak on.    

(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%