Na numer alarmowy 112 zadzwoniła zdenerwowana kobieta. Powiedziała, że nie może się dostać do siostry – drzwi są zamknięte, a słyszy, że jej 5-letni siostrzeniec płacze.
Do zdarzenia doszło 1 czerwca, po godz. 22 na Osadzie Jana w Tarnowskich Górach. Na miejsce od razu pojechali mundurowi. Pierwsi dotarli strażacy.
- Zastali zamknięte drzwi mieszkania, słychać było płacz dziecka. Było ryzyko zagrożenia życia, więc natychmiast wyważyli drzwi - mówi mł. kpt. Wojciech Poloczek, rzecznik tarnogórskiej straży pożarnej.
W mieszkaniu przebywali zapłakany 5-latek i zakrwawiona 35-latka. Była przytomna, ale trudno było nawiązać z nią kontakt. Mówiła, że nie potrzebuje pomocy, ale mimo to wezwano pogotowie. Ratownicy medyczni zdecydowali o przewiezieniu jej do szpitala.
Wciąż nie ustalono, co wydarzyło się w mieszkaniu. Sprawą zajmuje się policja.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz