Tragiczne skutki miał pożar, który wybuchł w mieszkaniu przy ul. Kołłątaja w Siemianowicach Śląskich. Nie żyje 4,5-letni chłopiec.
Do pożaru doszło wczoraj, 5 lutego. Służby odebrały zgłoszenie ok. godz. 12.45. Kiedy straż i policja przyjechały na miejsce, mieszkanie było już całe w ogniu.
Mieszkańcy bloku ewakuowali się przed przyjazdem służb. W mieszkaniu, w którym wybuchł pożar, było troje dzieci. Z lokalu udało się uciec 12-latce i jej 7-letniemu bratu.
Strażacy w jednym z pomieszczeń znaleźli nieprzytomnego 4,5-letniego chłopczyka, którego przekazali załodze karetki pogotowia ratunkowego. Niestety, pomimo prowadzonej reanimacji, dziecko zmarło.
W akcji gaśniczej brało udział 9 zastępów straży pożarnej.
Strażacy dokładnie przeszukali wszystkie pomieszczenia - nie było tam innych osób. Na miejscu śledczy pod nadzorem prokuratora oraz wspólnie z biegłym z zakresu pożarnictwa przeprowadzili oględziny mieszkania. Ze wstępnych ustaleń wynika, że źródło ognia znajdowało się w pomieszczeniu, w którym odnaleziono dziecko. Zabezpieczono tam również zapalniczkę.
Policja ustalili, że trójka rodzeństwa była w domu sama, gdy wybuchł pożar. Rodzeństwu z uwagi na ogień nie udało się dotrzeć do najmłodszego brata. Matka z partnerem w tym czasie pojechała załatwiać sprawy urzędowe. Z jej relacji wynika, że nie było ich kilkadziesiąt minut.
Mundurowi zbadali stan trzeźwości kobiety- była trzeźwa. Wszelkie okoliczności i przebieg tego tragicznego pożaru zostaną wyjaśnione w trwającym postępowaniu przygotowawczym.
Czytaj także:
Zalane piwnice, posesje i garaż. Dużo interwencji strażaków [FOTO]
Miasto wydało 100 tys. zł na Facebooka?
[ZT]47698[/ZT]