Ilona w lokalizacji NIEBO bywa najczęściej. Tak oznacza na instagramowym profilu miejsce pracy. Jest stewardessą. W miejscu NIEBO także odpoczywa - podróżując sama lub ze znajomymi do kolejnych zakątków świata. W NIEBIE robi także licencję pilota Cesny. Za pięć lat zamierza usiąść za sterami ogromnego boeinga. Ilona - hedonistka_w_podróży z Tarnowskich Gór.
[FOTORELACJA]29928[/FOTORELACJA]
Ilona najwyraźniej potrafi też rozciągać czas. Bo jak inaczej wytłumaczyć to, że poza lataniem 5 dni w tygodniu: prowadzi salon kosmetyczny i wkrótce otwiera drugi, jeździ na motocyklowe tripy, morsuje, chodzi na fitness, czyta książki, słucha podcastów kryminalnych i robi wiele innych rzeczy. Ma ciągłą energię do realizowania nowych pomysłów.
- Ludzie oglądając moje media społecznościowe pytają, czy ja ciągle jestem na wakacjach. Otóż nie, większość czasu pracuję i to ciężko! A podróże faktycznie kocham. Jestem powsinogą i podoba mi się wszędzie. Nie ma miejsca, gdzie nie chciałabym polecieć. Lubię odwiedzać nowe kraje i te już mi znane. W wielu miejscach na świecie mam znajomych i uwielbiam do nich wracać - opowiada tarnogórzanka Ilona Dobrzańska.
Na jej profilu hedonistka_w_podróży aż roi się od wspaniałych zdjęć z: Indonezji, Tunezji, Turcji, Sri Lanki, Norwegii, Egiptu, wielu miejsc w Polsce i z ukochanego salonu kosmetycznego, który od lat prowadzi. Podróżuje ze znajomymi, ale ceni sobie także samotne wyprawy.
- Na pokładzie samolotu spotykam nawet 700 osób dziennie. Bywa, że po powrocie do domu nawet nie włączam radia. Z tego samego powodu od czasu do czasu potrzebuję ciszy, spokoju i wycieczek solo - mówi.
Ilona miała być prawniczką, ale karierę zawodową rozpoczęła w sektorze finansowym. Prowadziła placówkę banku i firmę sprzedającą pożyczki. Ciągnęło ją jednak w stronę kosmetologii.
- Salon to od 9 lat moje oczko w głowie. Nie robię już zabiegów, bo przy moim trybie życia umawianie terminów z klientkami jest dość skomplikowane, bardziej ogarniam sprawy menadżerskie - dodaje i wspomina, że właśnie przymierza się do otwarcia drugiego gabinetu w Zawierciu.
Droga do dodatkowej pracy w NIEBIE otworzyła się przed Iloną niespodziewanie wraz z pewnym świątecznym wieczorem.
- Każdego roku spotykamy się ze znajomymi na wigilii. Pewnego razu, gdy skończyłam trzydziestkę, rozmawialiśmy o planach i marzeniach. Powiedziałam, że już wszystko mam, ale przypomniałam sobie, że jako młoda dziewczyna, chciałam być stewardessą. Przyjaciele napomknęli, że może powinnam spróbować. Tym oto sposobem już w lutym byłam na kursie przygotowującym do tego zawodu w Portugalii - wspomina.
Od niemal 8 lat pracuje w Linii Lotniczej Buzz, która obsługuje loty czarterowe do popularnych kierunków wakacyjnych oraz loty rozkładowe na zlecenie Ryanaira. Lata do około 40 krajów w Europie i w Afryce. Najczęściej nadzoruje załogę jako szefowa pokładu.
- Uwielbiam tę pracę! Ona uzależnia i ciężko jest zejść z chmur na ziemię - mówi. - Jestem w ciągłym niedoczasie, wiecznie w rozjazdach, często nie wiem, gdzie będę następnego dnia, ale to właśnie to, co kocham! Nigdy nie miałam też lęku przed lataniem - mówi.
W pracy w chmurach jest świadkiem wielu sympatycznych sytuacji, takich jak na przykład zaręczyny na pokładzie, czy obecność znanych osób.
- Ostatnio lecieli z nami członkowie zespołu The Kolors. Zaraz po komunikacie, że można odpiąć pasy, ustawiła się kolejka po autografy. Z kolei, gdy lecimy w Sylwestra pasażerowie są rozemocjonowani i wszyscy czekamy, czy uda nam się wylądować przed północą i zobaczyć pokazy fajerwerków - opowiada i zaznacza, że w tym roku po raz pierwszy od wielu lat Nowy Rok witała z przyjaciółmi na lądzie.
Najlepsze są jednak uroczyste lądowania samolotów rozpoczynających rejsy do nowych kierunków.
- Samoloty są wtedy oblewane salwami wody, a załoga witana kwiatami. W tureckim Bodrum otrzymałam tak wielki bukiet, że nie mieścił się w kabinie - wspomina.
Ilona nie lubi tylko interwencji medycznych, choć te też trzeba jakoś znieść i sprostać sytuacji w niełatwych pokładowych warunkach. Poważne turbulencje i związane z nimi obawy zdarzyły jej się jeden raz na początku pracy.
- Naprawdę byliśmy dość wystraszeni, jednak kapitan po wylądowaniu ze spokojem wytłumaczył nam, że to zwyczajna sytuacja i wszystko było pod kontrolą. Dzięki temu nikt z załogi nie zraził się do swojego zawodu - opowiada.
Praca stewardessy rozbudziła w niej kolejne pasje. Zaczęła myśleć o pilotażu. W częstochowskim aeroklubie uczy się latać Cesną i jeszcze w tym roku zamierza zrobić licencję turystyczną PPL(A). Gdy to się uda, chce przymierzyć się do licencji ATPL, która pozwoli jej usiąść za sterami samolotów pasażerskich. W Katowicach na ten moment pracuje jedna kobieta pilot, z którą Ilona uwielbia współpracować, jednak jak mówi - na świecie pań wykonujących ten zawód ciągle przybywa.
Kocha także motocykle, a prawo jazdy na nie zrobiła w czasie pandemii. Kupiła też szosowo-turystyczną osiemsetkę.
- Wszyscy mężczyźni w mojej rodzinie jeżdżą więc i ja postanowiłam spróbować. Na razie robię tripy po Polsce, marzą mi się jednak Bałkany na dwóch kółkach, szczególnie Rumunia. Jazda motocyklem doskonale czyści głowę - podkreśla.
Przyznaje, że trzeba być bardzo dobrze zorganizowanym, aby ogarnąć tak wiele spraw.
- To koronkowa praca, żeby wszystko zaplanować. Pracuję w interwałach, żeby nie mieć zaległości. No i jestem wyznawczynią życiowego motta Scarlet O’Hary. Żyję na maksa, tu i teraz, a o niektórych rzeczach mogę pomyśleć przecież jutro!
Czytaj także:
Tarnowskie Góry. Studniówka Sorbony