9 dni, 77 kilometrów, 6000 metrów przewyższenia, minus 15 stopni Celsjusza przy ataku szczytowym, bardzo silny wiatr. 3 września 2024 roku po raz pierwszy w historii na dachu Afryki stanęła trójka niewidomych Polaków. Pomysłodawca projektu - tarnogórzanin Piotr Żurek - w miniony czwartek opowiadał o wyprawie podczas spotkania z cyklu T.G. Mania Podróżowania.
[FOTORELACJA]29936[/FOTORELACJA]
- Spiritus movens tej wyprawy była moja córka Martyna. Pewnego dnia po prostu powiedziała: tato chodźmy na Kilimandżaro, ja cię tam zaprowadzę. Odparłem wtedy, że może kiedyś nam się uda. A potem była pandemia, a ja przeczytałem mnóstwo książek o Himalajach. W marcu 2023 roku zdecydowałem - idziemy, ale po mojemu, to znaczy nie sami - robimy pierwszą w historii wyprawę osób niewidomych na dach Afryki - wspomina Piotr Żurek.
Już miesiąc później ekipa była zmontowana. Wkrótce znaleźli się także sponsorzy, którzy wyłożyli potrzebne 160 tysięcy złotych. Poza Piotrem - fizjoterapeutą z Tarnowskich Gór do ekspedycji zgłosili się: Dawid - prawnik z Krakowa oraz Alicja - przedsiębiorczyni z Opola. Poza nimi na szczyt weszli także: trzej asystenci, filmowiec i ratowniczka GOPR.
- Zawsze lubiłem wyzwania i sytuacje, gdy trzeba zaciskać zęby, by osiągnąć cel - mówi tarnogórzanin, który na koncie ma „Koronę Maratonów Polski”, niezliczone półmaratony (w tym Tarnogórski Półmaraton TAK dla Transplantacji, którego jest pomysłodawcą), pięć triatlonów na różnych dystansach, a nawet Bieg Katorżnika.
Do wyprawy na szczyt tanzańskiej góry przygotowywali się rok. Piotr mocno trenował na mechanicznych schodach z plecakiem i obciążnikami. Jeździł w góry.
- Nie wiedziałem, czego się mogę spodziewać. Na tak wysokiej górze nie byłem jeszcze nigdy, powodowało to duży niepokój i obawę, czy uda nam się wszystkim wejść. Było dla mnie istotne, żebyśmy wszyscy tam dotarli - mówi w filmie dokumentalnym, który podczas wyjazdu nakręcił Robert Neumann. - Wejście na Kilimandżaro jest wyzwaniem dla każdego człowieka, a dla osoby niewidomej jest wysiłkiem niewspółmiernie większym, zwłaszcza zejście. Moja noga w każdym momencie może spaść w przestrzeń, której nie widzę, muszę więc być non stop przygotowany na natychmiastową reakcję obronną - dodaje.
„Dziś o 7:30 czasu polskiego stanęliśmy na szczycie Kilimandżaro! Po długiej, mroźnej nocy, kiedy ciemność wydawała się nie mieć końca, a zmęczenie wgryzało się w nasze ciała, udało się! Atak szczytowy był prawdziwą próbą sił, zarówno fizycznych, jak i psychicznych. Każdy krok w górę był walką, ale każdy z nas wiedział, że to, co czeka na końcu tej drogi, jest warte każdego wysiłku”. Ten wpis zamieścili na facebookowym profilu wyprawy "Dotknąć Kilimandżaro" 3 września minionego roku.
- Ograniczenia istnieją tylko w naszych głowach. Współpraca, determinacja i wzajemne wsparcie pomogły nam stawić czoło wyzwaniom - podkreśla Piotr Żurek. - Czuję, że to był kawał dobrej roboty. Jeśli będę miał możliwość i pieniądze biorę każdą kolejną górę - mówi zdradzając, że w najbliższym czasie marzą mu się Ararat i Mont Blanc. Zamierza je zdobyć z córką, która jest jego asystentką we wszystkich dokonaniach sportowych.
- Robienie wypraw bez Martyny nie ma sensu - mówi i dodaje, że tak naprawdę każdy ma swoje Kilimandżaro. Dla jednego będzie to wyjście do sklepu, a dla innego Śnieżka.
Czytaj także:
Tarnowskie Góry. Studniówka Sorbony