Sprawą odwołania ks. Grzegorza Dewora z funkcji administratora parafii pw. Wniebowzięcia NMP żyło całe Miasteczko Śląskie. Organizowano protesty, blokowano plebanię. Pokłosiem konfliktu było referendum o odwołanie ówczesnego burmistrza.
Był rok 2005. Kuria od początku twierdziła, że chodzi o zwykłe zmiany i przenoszenia księży, jakie przeprowadza się w maju. Grupa parafian była przekonana, że za wszystkim stoi jakiś donos na ks. Dewora i między innymi zarzut, że pije za dużo piwa. Część miasteczkowian murem stanęła za odwołanym administratorem, część uznała, że decyzję kurii trzeba uszanować. Sprawa ks. Dewora była więc nie tylko konfliktem między grupą parafian a biskupem. Podzieliła mieszkańców, nawet członków rodzin.
Początkowo ks. Grzegorz Dewor mówił, że okaże posłuszeństwo biskupowi i wyjedzie z Miasteczka Śląskiego. Z czasem była mowa o opuszczeniu parafii, ale pozostaniu w mieście. Potem pojawiło się kolejne "ale...". ? O ile ludzie pozwolą ? zaznaczał. A ci nie pozwolili. Pod kościołem organizowano pikiety protestujących przeciw decyzji o odwołaniu administratora. ?? Chciałem się wyprowadzić, ale naprawdę nie mogę. Ze względu na ludzi ? mówił ks. Dewor.
15 i 16 sierpnia blokowano wejście do kościoła, były przepychanki. Nie chciano dopuścić do odprawienia mszy przez nowego administratora. Doszło do rękoczynów. Interweniowała policja. Sprawa skończyła się w sądzie. Dom ówczesnego burmistrza Stanisława Wieczorka ktoś oblał farbą. Dla obrońców ks. Dewora stał się wrogiem. Zbierano podpisy pod wnioskiem o referendum w sprawie jego odwołania.
W zajściach brali udział niektórzy miasteczkowscy radni. Miał o to żal inny rajca Marek Gulba. ? Jeżeli radny angażuje się w konflikt, dochodzi do rękoczynów, to psuje opinię całej radzie ? mówił. Radny Krzysztof Tracz oponował: ? Nie było pana na miejscu. To nie była bójka, tylko przepychanki. Takie, do jakich dochodziło w latach 80. podczas podróży pociągiem do Świnoujścia.
Na bramie na plebanię pojawił się łańcuch i kłódka. Zawsze "czuwali" tam parafianie broniący księdza. Dziennikarze, którzy chcieli osobiście porozmawiać z ks. Deworem musieli przechodzić przez płot. Kuria zaostrzyła stanowisko. Wydała byłemu administratorowi zakaz przebywania na terenie miasteczkowskiej parafii. Ks. Dewor spakował się i chciał wyjść. Furtkę zablokowała grupa parafian. Ksiądz wrócił na plebanię. ? Uszanuję waszą decyzję, nie kurii. Ja już jestem przegrany. Skończyła się walka o mnie jako księdza i człowieka, ale została walka o idee, którymi ma żyć kościół ? stwierdził ks. Grzegorz Dewor.
Sprawa ciągnęła się długo. W końcu ks. Grzegorz Dewor miasteczkowską plebanię opuścił. 29 stycznia 2006 r. odbyło się wspomniane referendum w sprawie odwołania burmistrza Wieczorka. Większość uczestników była za, ale frekwencja była zbyt niska i wynik nie był wiążący. Niestety spełniły się słowa ówczesnego radnego Rudolfa Boino: ? To, co się teraz dzieje w Miasteczku Śląskim będzie pokutować przez lata. Ks. Dewor odejdzie, a my zostaniemy z podziałami. Tu już nie ma zwycięzców, wszyscy są przegrani.
Agnieszka Reczkin
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu gwarek.com.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz