Wychowanka przedszkola Uniwersytet Przedszkolaka na Osadzie Jana zachorowała na sepsę. Część rodziców boi się o swoje dzieci.
Wieść o sepsie gruchnęła w środę, 7 marca. ? Zatelefonowała do nas wychowawczyni syna, która poinformowała, że jeden z wychowanków został odwieziony do szpitala z objawami zakażenia organizmu. Pani zaleciła nam wizytę u lekarza ? opowiada ojciec chłopca uczęszczającego do przedszkola i dodaje, że syn do lekarza trafił, a pediatra zalecił zastrzyk antybiotyku.
W tym czasie do pediatry trafiło znacznie więcej dzieci z przedszkola. Z lektury facebookowego profilu "Mama w Tarnowskich Górach" dowiedzieliśmy się, że nie wszystkim dzieciom zaordynowano antybiotyk. Jedna z dyskutujących pań już po chwili postawiła diagnozę, że przyczyną zakażenia są meningokoki, choć nie miała na to żadnych dowodów. Inne natychmiast podzieliły się swoimi opiniami na temat lekarki, która badała wychowanków przedszkola. Trudno się dziwić, że rodzice byli niespokojni o swoje dzieci. Nie wszyscy są lekarzami, epidemiologami, nie wszyscy mają wiedzę na temat sepsy.
Beata Kaczmarek, właścicielka przedszkola studzi emocje. Mówi, że nie wiadomo, co wywołało zakażenie, nie wiadomo też jeszcze, czy rzeczywiście były to meningokoki. ? Kiedy tylko dowiedzieliśmy się o podejrzeniu sepsy, poinformowaliśmy sanepid, daliśmy znać telefonicznie rodzicom, zalecając im udanie się z dziećmi do lekarza. Zrobiliśmy wszystko w zgodzie z obowiązującymi nas procedurami ? zapewnia. Nazajutrz przedszkole było czynne. Właścicielka mówi, że nie było i nie ma żadnych powodów, by placówkę zamknąć. Na wszelki wypadek, choć obowiązku takiego nie było, wszystkie pomieszczenia, zabawki, sprzęt zostały poddane dezynfekcji.
Sprawą zajmuje się bytomski sanepid. Izabela Szczuka, kierownik Sekcji Epidemiologii Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Bytomiu mówi, że na razie nie da się stwierdzić, jaka bakteria spowodowała zakażenie. Że jest to sepsa i że została wywołana przez meningokoki można podejrzewać jedynie na podstawie objawów klinicznych. Ustalenie tego może trwać nawet siedem dni. Epidemiolożka uważa, że dobrze się stało, że dzieci z przedszkola trafiły do pediatry. Mówi jednak, że obowiązku takiego nie było, tak samo jak lekarz nie miał i nie ma obowiązku stosowania chemioprofilaktyki (zastrzyki, jakie otrzymały dzieci) wobec przedszkolaków z placówki, do której uczęszcza chory. ? Decyzja w tej sprawie należała do lekarza, skoro uznał, że chemioprofilaktyka jest potrzebna, widocznie tak było ? mówi Izabela Szczuka i dodaje, że obowiązek zastosowania terapii profilaktycznej jest tylko w stosunku do osób bliskich choremu, mieszkających z nim pod jednym dachem.
Nie ma również żadnego przepisu, który nakazywałby zamknięcie przedszkola, dezynfekcję, kwarantannę itp. ? Nawet wtedy, kiedy w grę wchodzi zakażenie meningokokami. To bakteria, która ginie poza organizmem człowieka ? tłumaczy epidemiolożka.
Jacek Tarski
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu gwarek.com.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz