981 km Wisłą ? tyle przepłynął kajakiem tarnogórzanin Tomasz Kubicki. Wyruszył 28 kwietnia z Goczałkowic, w Gdańsku był 15 maja. Dziennie pokonywał średnio 60 km, wiosłując przez 8 do 10 godzin.
? Pływam kajakiem od kilku lat. Znam dobrze Małą Panew, Brynicę, Odrę i Wartę, którą dwa lata temu płynąłem. Byłem ciekaw Wisły, najdłuższej polskiej rzeki ? mówi. Zaplanował wyprawę rzeką na 18 dni, w tym dwa dni zapasu na wypadek nieprzewidzianych zdarzeń; kontuzji, burz i innych niespodzianek. Na szczęście udało się ich uniknąć. Średnio miał do przepłynięcia ok. 60 km, ale zdarzało się, że pokonywał dystans 70 km. ? Pracuję w firmie spedycyjnej, wiedziałem, że w czwartek 17 maja auto naszej firmy będzie w Gdańsku. Do tego czasu musiałem zdążyć, żeby mieć transport powrotny dla sprzętu i dla mnie ? opowiada. Na wielogodzinne wiosłowanie nie narzekał. Wielkim sprzymierzeńcem okazała się pogoda. ? Nie przypuszczałem, że przez trzy tygodnie utrzyma się taka aura. Już w czasie pierwszych dni słońce poparzyło mi ręce. Nie czułem tego, bo wiał wiatr ? opowiada.
Wyprawę rozpoczął od Goczałkowic, 40 km powyżej ujścia Przemszy do Wisły, gdzie rozpoczyna się oficjalna trasa żeglugowa. Przez większość czasu płynął samotnie, ale spotkał też podobnych pasjonatów. Jeden z nich płynął kajakiem z Krakowa do Warszawy, drugi ? emerytowany górnik Mariusz Bartkowski ze Skoczowa ? płynął od ujścia Przemsza do Bydgoszczy, skąd Kanałem Bydgoskim chciał dostać się do Noteci i stamtąd Wartą do Odry.
Na tarnogórzaninie Wisła zrobiła olbrzymie wrażenie. ? Za Krakowem na rzece nie brakuje dużych wysp, które były świetnym miejscem na nocleg. Z kolei słynne łachy wiślane były okazją do przerwy i zjedzenia drugiego śniadania. Codziennie zdarzały się wyjątkowe momenty. Otwierałem namiot i widziałem zamgloną rzekę. Po drodze spotykałem mnóstwo dzikich zwierząt. Piękne miejsce to ujście Sanu do Wisły, kiedy dwie tak potężne rzeki się łączą ? opowiada. Ale nie wszędzie Wisła jest taka ładna. Bardzo negatywne wrażenie sprawiała w okolicy Czechowic-Dziedzic i Oświęcimia. Jest bardzo zaśmiecona. ? Na tym odcinku widziałem trzy martwe bobry, co chyba najlepiej pokazuje, że z wodą jest tam coś nie tak ? opowiada.
Kajak przenosił tylko raz. Za Krakowem jest nieczynna śluza Przewóz. W przeprawie pomógł mu specjalny wózek kajakowy. Ale już łodzie flisackie, które spotkał niedaleko, były przenoszone za pomocą dźwigu. Większość trasy pokonał bez problemów, ale był też trudne momenty. Pierwszy to Zbiornik Włocławski na Wiśle. ? Zbiornik ma 42 km długości, cały dzień walczyłem z wysokimi falami. Musiałem być cały czas skoncentrowanym na wiosłowaniu, gdybym przestał, fale mogłyby obracać kajakiem i go przewrócić ? opowiada. Był tak wycieńczony, że następnego dnia przepłynął tylko połowę dziennego dystansu i przez większość dnia odpoczywał.
Dwa niebezpieczne miejsca dla kajakarzy na Wiśle to elektrownie: w Połańcu i w Kozienicach. W Połańcu stan wody reguluje specjalny jaz, gdzie powstaje uskok wodny. Trzeba wtedy bardzo uważać. Z kolei przy elektrowni w Kozienicach jest przesmyk, którym można przepłynąć, ale tworzą się tam fale wysokości samochodu. ? Nieźle obmyło mi kajak, wodoodporny pokrowiec na telefon nie wytrzymał. Trochę najadłem się tam strachu i nie wiem czy jeszcze raz bym się zdecydował tamtędy przepłynąć ? przyznaje Tomasz Kubicki.
Nocował głównie w namiocie, często wykorzystując wyspy na rzece. Niestety wiele przystani jest nimi tylko z nazwy. Ale dobre warunki były w Kazimierzu, świetnymi marinami dysponował Sandomierz i Grudziąc. Artykułem pierwszej potrzeby była na trasie woda. Większość zapasów prowiantu przywiózł z powrotem do domu. ? Śmieję się, że na wycieczkę do Gdańska zabrałem puszkę groszku i kukurydzy. Miałem ze sobą kuchenkę gazową, nie byłem więc skazany na śmieciowe jedzenie ? mówi.
Już w niedzielę, 13 maja wiedział, że skończy wyprawę zgodnie z planem. W czasie ostatnich dni nie musiał się śpieszyć. - Facebook traktowałem jak dziennik, wrzucałem tam sporo zdjęć i podsumowanie dnia. Byłem zaskoczony zainteresowaniem i odzewem od znajomych. Na pewna słowa wsparcia działały mobilizująco. Zastanawiam się nad samotnym spływem Bugiem, ale to jeszcze dalekie plany ? podsumowuje.
Alicja Jurasz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz