Znany w całej Polsce, a nawet poza jej granicami Zakład Sztuki Kościelnej w Piekarach Śląskich ma za sobą już 120 lat istnienia. Nierozerwalnie wiążą są z nim dzieje rodu Schaeferów. Niedawno ukazała się książka o tej zasłużonej dla Piekar rodzinie. Z kolei 26 maja jej członkowie spotkali się na zjeździe rodzinnym.
Początki Zakładu Sztuki Kościelnej, przed II wojną światową nazywanego też fabryką figur religijnych i narodowych, sięgają oficjalnie 29 czerwca 1898 r. Jego założycielem był zasłużony w krzewieniu polskości na Górnym Śląsku Kazimierz Schaefer (1874-1942), przy udziale swojego brata, artysty malarza Stefana (1865-1944). Reaktywowany po II wojnie światowej zakład przejął Alojzy Schaefer (1905-1975), syn Kazimierza, który prowadził firmę do swojej śmierci. Od 1975 r. aż do dziś Zakładem Sztuki Kościelnej kieruje nieprzerwanie Barbara Schaefer-Kobyłczyk, wnuczka założyciela, początkowo pomagając w jego prowadzeniu mamie, Stefanii Schaefer, z domu Bajer.
Piekarski Zakład Sztuki Kościelnej, od początku znajdujący się przy ul. Bytomskiej 129, to prawdziwy fenomen. Przetrwał dwie wojny światowe, okupację hitlerowską i niełatwy dla prywatnej przedsiębiorczości okres PRL. Odwiedzany był przez wielu sławnych ludzi, żeby wspomnieć chociażby pisarki Polę Gojawiczyńską (do czego nawiązała w powieści "Ziemia Elżbiety") i Monikę Warneńską. Dziś jest jedynym zakładem w Polsce, w którym powstają figury sakralne naturalnej wielkości. Wytwarzane są ręcznie, metodą odlewania z mieszanki cementowej i gipsu stiukowego. Jako że do cementu dodawany jest zwykle piasek i mączka marmurowa, o piekarskich figurach mówi się, że są wykonane ze sztucznego kamienia.
Niezwykle ciekawą historię zakładu, a przede wszystkim genealogię rodu Schaeferów, wywodzącego się ze śląskiej społeczności żydowskiej, szczegółowo opisał w książce "Schaeferowie. Zakład Sztuki Kościelnej. 120 lat w służbie dla Piekar Śląskich" Zygmunt Schaefer (rocznik 1948), wnuk Alfonsa Jakuba Schaefera, najmłodszego z braci Kazimierza, założyciela firmy. Jego dziadek miał ogółem siedmioro rodzeństwa: pięciu braci i dwie siostry. Byli wśród nich nie tylko przedsiębiorcy, ale także artyści ? jak wspomniany Stefan i Teofil, którzy studiowali w Akademii Sztuk Pięknych w Monachium.
Bogato ilustrowana książka, to owoc zainteresowań genealogicznych pana Zygmunta, które rozwinął na emeryturze, po latach pracy w przemyśle hutniczym i wyjazdach na kontrakty zagraniczne do Iraku i Libii. Opracowane przez niego drzewo genealogiczne rodu obejmuje 836 osób, w tym 431 mężczyzn i 405 kobiet. Z tej liczby nie żyje już 458 osób. Większość urodziła się w Polsce, ale także w Niemczech, Republice Czeskiej, Francji, Austrii i na Ukrainie.
"Moi dziadkowie odeszli jeszcze na długo przed tym nim się urodziłem. Pozostały po nich nie tylko wspomnienia, ale przede wszystkim żal. Żal straconej szansy zgłębienia dziejów rodu i poznania prawdy o tym skąd on się wywodzi. Minęło wiele czasu, zanim udało mi się zdobyć informacje o przeszłości i dowiedzieć się czegoś więcej o swoich korzeniach. Zaczęło się od zbierania starych zdjęć i zapisywania zasłyszanych opowieści od rodziców, wujków i ciotek" ? pisze autor we wstępie do swojej książki, wydanej ze środków gminy Piekary Śląskie.
Postanowiono także zorganizować pierwszy zjazd rodziny Schaeferów z kraju i zagranicy.
? O zorganizowaniu zjazdu rodzinnego w Piekarach Śląskich myślał już Alojzy Schaefer, który prowadził firmę po II wojnie światowej, ale zmarł, nie doczekawszy spełnienia tego marzenia. Cieszę się, że tym razem się udało. Zgłosiło się ponad 80 osób. Najstarsza w tym gronie to 92-letnia Maria Schaefer-Bul, a najmłodszy uczestnik zjazdu to 3-letni Michał Schaefer, mój wnuk ? mówi Zygmunt Schaefer.
Krzysztof Garczarczyk
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz