Na ich sztandarze znajduje się pszczoła, wizerunek św. Ambrożego, patrona pszczelarzy i herb Tarnowskich Gór. Koło Pszczelarzy w Tarnowskich Górach świętuje w tym roku jubileusz 65-lecia.
Jubileuszowa impreza odbyła się 28 sierpnia i rozpoczęła od mszy świętej w kościele pw. św. Mikołaja w Reptach Śląskich. Potem świętowanie kontynuowano w Wilkowicach, w pasiece Edwarda Kloppa. W uroczystości wzięła udział prawie setka osób. Wśród gości był Zbigniew Binko, prezes Śląskiego Związku Pszczelarzy w Katowicach, który wręczał okolicznościowe odznaczenia, sołtys Wilkowic Damian Nowara i proboszcz parafii w Reptach – ks. Piotr Sikora, który jest pszczelarzem i członkiem koła. Byli też prezesi zaprzyjaźnionych kół pszczelarskich - Leszek Gryniuk (Nakło Śląskie) i Andrzej Ziaja (Strzybnica). Spotkanie prowadził Benedykt Gołombek, mistrz pszczelarski z Rept Śląskich i prezes tarnogórskiego koła. Jak na jubileusz przystało, był okolicznościowy puchar i okazja do wspomnień.
– Koło cały czas się rozwija, starsi pszczelarze odchodzą, na ich miejsce przychodzą nowi - przyznaje Benedykt Gołombek. Pszczelarstwem zainteresował się, pomagając wujkowi.
– Na początku lat 70., kiedy pracowałem jako rewident wagonów kolejowych, między torami rósł krzak agrestu. Kiedyś zauważyłem tam rój pszczół. Długo nie myślałem i wziąłem skrzynkę, uciąłem krzak i schowałem go do niej razem z rojem – wspomina.
Zabrał nietypowe znalezisko do domu. Był tylko jeden problem: nie miał ula. Wykorzystał starą szafkę. W drzwiczkach wywiercił 3 otwory i w środku umieścił pszczoły. Owady w szufladzie nabudowały mu plastry, które obcinał i jadł miód. Tak mu zasmakował, że postanowił założyć pasiekę. Dziś wspólnie z synem mają 200 rodzin i 5 pasiek. Ule stoją m.in. przy rezerwacie Segiet, w Ptakowicach, Miedarach i przy domu.
Benedykt Gołombek przyznaje, że czasy się zmieniły na gorsze dla pszczół. Ludzie preferują ogrody z równo skoszoną trawą i tujami. Pszczoły nie znajdą tam pożywienia. – Do tego gęsta zabudowa. Co z tego, że urząd zezwolił na posadzenie drzew miododajnych, kiedy po 6 latach przychodzi deweloper i może je wyciąć? Niczego nie da się zagwarantować - mówi. Podobnie uważa pszczelarz Edward Klopp.
– Zmieniła się flora: wiele cennych drzew na czele z lipami trafiło pod topór, nie ma pastwisk. Dominują uprawy monokulturowe, a pola to raczej ścierniska. Chemia niszczy rosnące tam maki i chabry. Ludzie szaleją z sadzeniem tui i egzotycznych roślin, a nie widać zwykłych porzeczek czy agrestu, tak ważnych dla pszczół – zwraca uwagę.
Tarnogórskie koło powstało w 1957 roku. Obecnie liczy 97 pszczelarzy. Wciąż pojawiają się nowi. Powody są różne: sami zaczynają się interesować pszczelarstwem, ule mieli dziadkowie. Edward Klopp ostrzega, żeby nie zabierać się za pszczelarstwo z marszu, bo łatwo się zniechęcić.
– Wymaga bardzo dużej wiedzy. Pszczoły to nie pies czy kot, którego wyprowadzimy i nakarmimy i mamy spokój. Potrzebna jest wiedza, cierpliwość i odpowiednie predyspozycje – wylicza.
Przyszłego pszczelarza dyskwalifikuje uczulenie na pszczeli jad, nie może też pszczół się bać. – Kiedy się zdenerwują albo nie pasuje im pogoda dźwięk roju może wywoływać grozę – mówi. Sam został pszczelarzem z przypadku. Został poproszony o pomoc i tak krok po kroku uczył się fachu. Uważa, że kluczowa jest ciekawość i poznanie biologii rodziny pszczelej. Obecnie ma 60 rodzin. – Więcej nie ma sensu, to nawet nieco za dużo. Pszczoły potrzebują dużej przestrzeni, żeby szukać pokarmu. Dokładanie rodzin to jak mieć 20 gości i garnuszek zupy – podsumowuje.
Czytaj także:
Dożynki w Świerklańcu: barwny korowód, konkurs na najlepszy kołocz
[ZT]37692[/ZT]