Wodę czerpali ze studni. Ale od paru lat poziom wód gruntowych obniżał się i obniżał. W zeszłym roku studnia wyschła. Od tej pory lokatorzy ostatniego domu w Bibieli żyją, jak na pustyni. Łapią deszczówkę, wodę przywożą im bliscy przy okazji odwiedzin. To jednak rozwiązanie doraźne, bo żyć w ten sposób dłużej, po prostu się nie da. Pomińmy już to, że wszystko dzieje się w XXI wieku w środku Europy.
Jacek Tarski
Wiadomość z Facebooka: — "U moich rodziców w Bibieli wyschła studnia. Kiedyś próbowano wykopać głębszą, ale dom stoi na złożach żelaza, cynku i ołowiu. Dziś dostałem telefon z wodociągów, że owszem wodę będą dowozić, ale koszt jednego kursu to 140 zł? (około 600 l). Możemy sobie sami przywozić wodę ? do picia nie ma problemu, a co z innymi potrzebami. Zna ktoś jakieś rozwiązanie?".
Ireneusz Mieczkowski, autor wiadomości zastrzega od razu, że chce tylko odpowiedzi na pytanie, co począć w takiej sytuacji? — Nie chcę występować przeciwko komukolwiek, ale proszę przyznać, że życie bez wody to rzecz niewyobrażalna — mówi pan Ireneusz.
Krystyna i Stanisław Murzynowie mieszkają w Bibieli-Mieczysku. To ostatni dom we wsi, około kilometra od innych zabudowań. W drugą stronę jest, oddalona o kilka kilometrów, Kolonia Woźnicka. Murzynowie kupili mieszkanie w domu, który niegdyś należał do świerklanieckiego nadleśnictwa. Dom nie był, i po dziś dzień nie jest, podłączony do wodociągu. Wodę czerpano ze studni w podwórzu. Hydrofor pompował ją z głębokości 11 metrów.
Pierwszy raz studnia wyschła na początku lat dziewięćdziesiątych.
Cały artykuł znajdziesz w papierowym wydaniu ?Gwarka?.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu gwarek.com.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz