Po kopalni pozostały w Pasiekach resztki zabudowań i stawki o charakterystycznym odcieniu wody. Fot. Jarosław Myśliwski
Miasteczko Śląskie otrzymało dofinansowanie na realizację projektu "Rowerem po zatopionej kopalni Bibiela – Pasieki". Na rozbudowę infrastruktury turystycznej miasto otrzyma ponad 223 tys. zł.
W wynikach konkursu na dofinansowanie, przeprowadzonym przez LGD "Leśna Kraina Górnego Śląska", wniosek Miasteczka Śląskiego znalazł się na pierwszym miejscu – uzyskał największą liczbę punktów (95/100).
Na terenie zespołu przyrodniczo-krajobrazowego "Pasieki" ma zostać rozbudowana infrastruktura turystyczna. Zmodernizowana zostanie trasa rowerowa i zamontowane m.in.:
- altana wykonana z nośnych blach ze stali corten,
- trap stalowy i balustrady zabezpieczające przy ruinach,
- drogowskazy oraz tablice informacyjne,
- schody drewniane na stromym zejściu,
- nowe ławki w formie stosów belek dębowych ze stalowymi nóżkami.
– Chcemy bardziej udostępnić ten teren i stąd pomysł wybudowania punktu widokowego na jedno z jeziorek. Natomiast nie będzie zbytniego ingerowania w krajobraz i dlatego podstawowym budulcem będzie drewno – mówi Tomasz Respondek, burmistrz Miasteczka Śląskiego.
Realizacja jest przewidziana na przyszły rok.
W XIX wieku odkryto w tym miejscu bogate złoża rudy żelaza oraz rud cynku i ołowiu z domieszką srebra. Wydobycie rozpoczęto w 1889 r., ale praca kopalni, a właściwie dwóch – Bibiela, eksploatującej rudę żelaza i Szczęście Flory, gdzie wydobywano rudy cynku i ołowiu – co rusz była przerywana wypadkami i nieszczęściami.
Wydobycie utrudniała woda, która raz po raz zalewała chodniki i przerywała fedrowanie. Dla odwodnienia używano pomp, dzięki którym udawało się przywrócić wydobycie.
Działalność górnicza w tym miejscu była prowadzona z przerwami przez 28 lat. 17 czerwca 1917 r. do wyrobisk wdarła się woda, ale nic nie zapowiadało katastrofy.
"O godz. 11 przed południem zauważono w jednej sztolni silniejszy napływ wody, który atoli wielkie maszyny wkrótce pokonywały. Nagle 10 minut przed godz. 2-gą po południu, kiedy górnicy prawie kończyli szychtę, rozległ się w kopalni ogromny huk i szum wody. Z boku i spodu podkopów woda wyrwała wielkie bryły rudy, tam i ówdzie strop się zawalił, zapadały ściany, a przeraźliwie huczący potok wody, podwyższający się od minuty do minuty, dochodził górnikom już pod kolana. Wszystko pouciekało do szybu, a tylko dzięki temu, że bity był spadkowo, przez co bez żadnych wind lub drabin można było pospieszyć na powierzchnię ziemi, zdołali się uratować wszyscy górnicy" – napisał Jan Nowak, kronikarz z Tarnowskich Gór.
Ostatecznie spółka będąca właścicielem kopalni zaniechała wydobycia.
Po kopalni pozostały resztki zabudowań i stawki o charakterystycznym odcieniu wody.
Czytaj też:
Ośrodek nad zalewem Nakło-Chechło na sprzedaż. Marian Ozdowy ma dosyć
Koniec Spółdzielni Mleczarskiej w Tarnowskich Górach
[ZT]62207[/ZT]
Jarosław Myśliwski [email protected]