Trudno o motyla z podlejszą reputacją. Ten, nie dość, że rzadki, to jeszcze piszczy i trupią czaszkę ma na plecach.
Zmierzchnica trupia główka, zwana także: zmorą trupią głową, ćmą trupią czaszką albo ćmą trupią główką, przyleciała do Tarnowskich Gór. Skąd? Można się tylko domyślać. Nocny motyl, czyli ćma zmierzchnica, to gatunek ciepłolubny, południowoeuropejski w najlepszym razie, a w ogóle to zasadniczo afrykański. Zmorę znalazła pani Maria Walisko-Kurczoń z Bobrownik Śląskich. Dosłownie znalazła, bo ćma leżała martwa na progu jej domu. Nie przeżyła spotkania z lampą.
W nie tak znowu odległej przeszłości, w dobie przedinternetowej straszono: Bójcie się ćmy z trupią głową! Straszono nie tylko opowieściami. Podobno (tak twierdzą znawcy filmu "Milczenie owiec") o zmierzchnicy jest mowa w obrazie Demma. Ciekawscy niechaj szukają, może to być albo w momencie, kiedy z gardła jednej z ofiar wyciągany jest kokon, albo w finałowej scenie, kiedy Clarise Starling... Lepiej nie zdradzać. a nuż ktoś nie widział.
W literaturze o motylu można przeczytać w "Drakuli" lub w jednej z powieści Edgara Allana Poe. Doborowe towarzystwo, nie ma co.
Także zwyczaje Acherontia atropos, jak z łacińskiego języka zwą zmierzchnicę entomolodzy, są ? delikatnie mówiąc ? osobliwe. Ot, weźmy pod uwagę obyczaje kulinarne. Ćma ponoć żeruje w barciach pszczelich, za pomocą ssawki, narządu gębowego w kształcie trąbki, wyżera pszczołom miód. Nawiasem mówiąc, niektóre motyle płacą za to najwyższą cenę, bo pszczoły "zamurowują" je pszczelim kitem i intruz się dusi. A skoro już o ssawce jest mowa, to warto wiedzieć, że zmierzchnica jest jedynym motylem, który piszczy. Zaniepokojony wydmuchuje powietrze ssawką trąbką, co powoduje właśnie taki dźwięk.
No tak, ale skąd ta trupia główka w nazwie? To proste. Zaraz za głową motyla, na kosmatych plecach (o ile można tak nazwać motyli grzbiet) znajduje się wizerunek do złudzenia przypominający czaszkę człowieka. A skoro o złudzeniach mowa, to warto dodać, że paskowany odwłok ćmy powoduje jej nietykalność. Skrzydła siedzącego na drzewie motyla zlewają się z otoczeniem, a w oczy ewentualnego drapieżcy rzuca się pasiasty odwłok, który wygląda jak szerszeń.
Dziwaczny motyl przyleciał do nas późno. Pani Maria znalazła go na początku października. To rzadkość. Ciepłolubny owad bywa u nas, jeśli już, to z reguły latem.
Na razie motyl jest u Karola Skrabani, tarnogórskiego miłośnika przyrody, ekologa i pasjonata natury. Znalezionym owadem zajmą się niebawem przyrodnicy z Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu.
Jacek Tarski
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz