Zbrosławice, konie i ludzie

Pierwsze bliskie spotkanie z koniem miał w wieku 5 lat. \"Przelazłem na niego z płotu. Szczęście trwało do czasu, gdy klacz schyliła się po trawę\" ? wspomina.

Mimo że przygoda zakończyła się niezbyt fortunnie, Wojciech Ginko nie zraził się do koni. I bardzo dobrze, bo pewnie dziś nie napisałby pasjonującej książki o koniach i ludziach oraz miejscach i czasach, w których rozwijała się jego jeździecka pasja.

Można dyskutować czy gmina Zbrosławice jest najbardziej "końskim" skrawkiem Polski, ale niewątpliwie bardzo wielu ludziom jednoznacznie kojarzy się z końmi. Wszystko zaczęło się za sprawą studenckiego ośrodka jeździeckiego, który przed ponad 40 laty, po różnych perypetiach, znalazł miejsce w dawnych, opustoszałych oborach sióstr boromeuszek. Jego trudne początki i żywiołowy rozwój w niełatwych, siermiężnych czasach realnego socjalizmu Ginko opisał w książce "Jeździecka dolina Zbrosławice", która właśnie ukazała się na rynku księgarskim.

Jej podtytuł "O koniach, ludziach i PRL-u" dobrze oddaje jej treść. Można się z niej dowiedzieć, jak wiele znanych osób jeździło konno w Zbrosławicach. Są wśród nich późniejsi politycy z pierwszych stron gazet, artyści, wybitni specjaliści w różnych dziedzinach. W książce Ginki przedstawieni są z mniej oficjalnej strony, jako zwyczajni koledzy, koleżanki. Wszystko to, jak przystało na autora kilku innych książek i felietonistę "od koni", opisane barwnym, potoczystym językiem, przyprawione humorem i ilustrowane licznymi fotografiami. Do starannie wydanej książki dołączony jest osobny suplement przedstawiający ważniejsze ośrodki jeździeckie działające obecnie na terenie gminy Zbrosławice.

Dziś, 27 listopada, o godzinie 18, w Gminnej Bibliotece Publicznej przy ul. Oświęcimskiej 2a w Zbrosławicach odbędzie się spotkanie z autorem książki "Jeździecka dolina Zbrosławice", której współwydawcą jest lokalny samorząd. Być może Wojciech Ginko opowie jeszcze o czymś, czego nie ma w jego książce.

Krzysztof Garczarczyk