Niebawem będzie jubileuszowa feta zespołu pieśni i tańca Mały Śląsk z Radzionkowa. W tym roku grupa świętuje złoty jubileusz 50-lecia istnienia. Jak swoją przygodę z zespołem wspomina Grzegorz Kłaczek, były tancerz i kierownik artystyczny, choreograf, pedagog i wciąż instruktor tańca?
Wszystko zaczęło się w latach 70. XX w., kiedy brat zabrał 14-letniego wówczas Grzegorza na pierwsze zajęcia. – Wtedy się z niego śmiałem, że jest w zespole ludowym, a byli to jeszcze Radzionkowianie. Potem mnie też się spodobało – mówi nasz rozmówca. Podkreśla, że dużą rolę odegrali w tym ludzie, z którymi znalazł wspólny język.
– Atmosferę zespołu tworzą właśnie ludzie, których łączy taniec. Nawiązują się tu przyjaźnie, mamy i zespołowe małżeństwa. Co ciekawe, niektóre pary nie przepadały za sobą w dzieciństwie, a z czasem wybierali wspólne życie. Kontakty z ludźmi to sens istnienia Małego Śląska – podkreśla Grzegorz Kłaczek.
Bywa że do zespołu przychodzą dzieci, które bardzo słabo tańczą i wydaje się, że nic z ich przygody z zespołem nie wyjdzie. Tymczasem nieraz to one zostają z Małym Śląskiem na dłużej, zaczynają sobie świetnie radzić i dzięki pracowitości wiele osiągają.
Nasz rozmówca przyznaje, że początkowo zajęcia miały bardziej charakter spotkań taneczno-towarzyskich. Z biegiem lat coraz ważniejsza stawała się chęć rozwoju, osiągania coraz wyższego poziomu tańca.
Kiedyś do zespołu przyciągała także możliwość wyjazdu na centralne dożynki. Wszelkie koszty pokrywały ówczesne władze. Pierwszy wyjazd zagraniczny był w lipcu 1981 r. – do Francji.
Grzegorz Kłaczek wspomina m.in. wyjazd do Niemiec. Tuż przed koncertami część członków zespołu stwierdziła, że zostaje na Zachodzie i do Polski już nie wróci. Reszta sobie poradziła, wystąpili, a śpiewał z nimi m.in. kierowca.
Natomiast we Włoszech podczas koncertu zgasło światło. Okazało się, że w całym mieście nie ma prądu. Nagłośnienie też więc padło. – Poprosiłem akordeonistę, żeby zagrał, a zespół zaśpiewał. Za ten występ w ciemności dostaliśmy wielkie brawa – opowiada instruktor tańca.
Zdarzało się, że podczas występu dziewczęta gubiły części garderoby, a kapeli przewracały się nuty. W czasie trwania jednego z koncertów tancerzowi zaczął rozwijać się bandaż i potem ciągnął się po całej scenie. W pewnym momencie publiczność skupiała się na tym bardziej niż na popisach tancerzy.
Grzegorz Kłaczek zwraca uwagę, że działalność w zespole nauczyła go wielu rzeczy, które wykorzystuje w życiu i pracy. To na przykład umiejętności organizacyjne czy współpracy w grupie.
Dziś prowadzi grupę oldboyów, byłych członków Małego Śląska, którzy po latach wrócili do tańca. Z jednej strony są wspomnienia, z drugiej tworzenie czegoś nowego. – Bawimy się folklorem – mówi Grzegorz Kłaczek i zaprasza chętnych do przyłączenia się od września do oldboyów.
Czytaj też:
Wieczorny kurs kolei wąskotorowej i ognisko. Kiełbasę każdy przynosi sam
Motocyklista z Radzionkowa uciekał przed policją. Zebrał 108 punktów karnych
[ZT]41629[/ZT]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu gwarek.com.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz