Takiej oprawy nie zapewni żadna firma weselna. Trzeba na nią zapracować oddaną służbą. Ubiegły rok minął pod znakiem strażackich ślubów. Strażacy zadbali, żeby najważniejszy dzień w życiu ich kolegów był pod każdym względem wyjątkowy.
W okolicznych ochotniczych strażach pożarnych naliczyliśmy aż 11 ślubów. Rekordzistką pod tym względem okazała się OSP Koty, gdzie stan cywilny zmieniło 4 druhów. Każdy ślub miał wyjątkową oprawę. – To tradycja, którą kultywujemy w jednostce od lat. Na początku oprawę stanowił szpaler z toporków, teraz są węże strażackie i przeszkody – mówi prezes OSP Koty Joachim Soll.
Bardzo spektakularną oprawę miał ślub Joanny i Mirosława Ziajów. Sakramentalne tak para powiedziała sobie 28 sierpnia w kościele parafialnym w Żyglinie. Pan Mirosław jest strażakiem ochotnikiem w OSP Koty, a jako strażak zawodowy pracuje w JRG Gliwice-Łabędy. Jest też ratownikiem. I to już zapowiedź tego, co działo się w tym dniu.
W drodze do kościoła para musiała poradzić sobie z resuscytacją manekina. Kwalifikowanej pierwszej pomocy udzieliła wzorowo. Po ceremonii przed kościołem na młodą parę czekał szpaler reprezentacyjny, który utworzyli koledzy z OSP i JRG, z użyciem węży strażackich i toporków strażackich.
– Mieliśmy też strażacką eskortę do kościoła w Żyglinie i z powrotem, można powiedzieć, że jechała z hukiem. Oprawa strażacka na pewno była dużym zaskoczeniem i atrakcją dla gości weselnych i bardzo fajnie wypadła. Mirek jest ratownikiem, w połowie wesela podjechała karetka na sygnale. Goście kompletnie nie wiedzieli, co się dzieje, byli zaskoczeni. A koledzy załapali się na kawałek tortu – wspomina pani Joanna.
– Trudno powiedzieć, czy wszystkie jednostki kultywują takie zwyczaje, ale w okolicy tradycje związane ze ślubami strażaków są silne. Są tu wiejskie klimaty, wszyscy się znają – dodaje pan Mirosław. Pochodzi z Kotów, żona z Żyglina. Poznali się, kiedy pani Joanna dosłownie zapukała do jego drzwi. Miała przygotować projekt domu. Dziś śmieją się, że zaprojektowała go także siebie.
Na ślub zdecydowali się szybko, przygotowanie od stycznia toczyły się gładko, mimo niełatwego roku pandemii. Podczas ceremonii bardzo ważna była oprawa muzyczna. Pani Joanna gra na trąbce w Parafialnej Orkiestrze Dętej w Radzionkowie, pan Mirosław na basie – w Orkiestrze Dętej w Kotach. I jak tu nie mówić o przeznaczeniu?
Kolejne małżeństwo to Sebastian i Marlena Imachowie. Druh i jego wybranka sakramentalne tak powiedzieli sobie 12 sierpnia w Jemielnicy. W drodze na ceremonię czekali na nich koledzy z OSP i zadanie. – Mieliśmy przepiłować gruby pręt. Czasu było mało i żeby zdążyć na własny ślub, musieliśmy poprosić kolegów o pomoc. Zapłaciliśmy butelką – wspomina pan Sebastian. Do miejscowości Barut, skąd pochodzi jego żona, jechał w asyście dwóch wozów strażackich z Kotów. Na sygnałach towarzyszyły parze do kościoła i następnie na salę weselną. Był też poczet sztandarowy z udziałem prezesa OSP Koty. Sztandar był też w sali. Nie zabrakło Orkiestry Dętej z Kotów. – Nie każdy może mieć taką oprawę. Teściowa była pod wrażeniem – mówi pan Sebastian.
Z małżonką połączyła ich biegowa pasja. Spotkali się na kilku imprezach biegowych, potem wybrali na spacer i po 4 latach wzięli ślub.
Pan Sebastian podkreśla, jak ważna dla niego i rodziny jest służba w straży pożarnej. Zawodowym strażakiem był ojciec, strażakami są jego trzej bracia. Dlatego zamiast garnituru w dniu ślubu wybrał strażacki mundur.
– Byłem bardzo zaskoczony, kiedy okazało się, że mundur założyli także mój tata i bracia. Wiele to dla mnie znaczyło. Na ceremonii spotkały się dwie rodziny: ta najbliższa i strażacka – opowiada.
We wrześniu w jednostce z Kotów był kolejny ślub. Druh Michał Bujara ze swoją wybranką Iwoną przysięgę małżeńską składali w Urzędzie Stanu Cywilnego w Tworogu. W drodze do urzędu para musiała poradzić sobie wspólnie z usunięciem plamy oleju z jezdni. Po ceremonii czekał na nich tradycyjny szpaler z węży strażackich. Była też strażacka brama weselna, udekorowane wozy, życzenia, gratulacje oraz upominek od całej braci strażackiej. – To nie był koniec. Pod wieczór koledzy z jednostki "wtargnęli" na wesele i porwali pana młodego. Bardzo fajnie to wyszło – wspomina pani Iwona. Pochodzi z Kotów, jej mąż z Żędowic, poznali się 17 lat temu, mają syna.
Kolejna para to Grzegorz i Agnieszka Pszowscy. Ślub wzięli 14 sierpnia w kościele w Zbrosławicach. I tu nie zabrakło strażackich akcentów przygotowanych przez kolegów z OSP Zbrosławice. Był szpaler z węży strażackich i pamiątkowe zdjęcie na tle wozu. Małżeństwo mieszka obecnie w Zbrosławicach, ale pani Agnieszka pochodzi z Piekar Śląskich. Poznali się w okolicznościach.....pandemicznych.
– Odbywałem służbę w Wojskach Obrony Terytorialnej i pomagałem przy pobieraniu wymazów oraz kontroli osób poddanych kwarantannie. Agnieszka właśnie przechodziła COVID-19 – wspomina pan Grzegorz.
Parę połączyła chęć pomagania innym. – Działam w OSP oraz WOT, a żona od lat angażuje się w Szlachetną Paczkę – dodaje.