Władze Świerklańca mają dylemat, co zrobić z kłopotliwym dziedzictwem po Donnersmarckach. Chodzi o zabudowania folwarczne w Świerklańcu. Popadają w ruinę, a do tej pory nie dobrego było pomysłu, ani pieniędzy, jak je zagospodarować. Nie udała się też próba ich sprzedaży.
Pomysłów do tej pory było wiele: restauracja, sala spotkań, strefa relaksacyjna z basenem i pokojem masaży, izba pamięci, przedszkole, a nawet dom pomocy społecznej. Nic z tych planów nie wyszło. Wiosną władze gminy zleciły wykonanie ekspertyzy budowlanej zabudowań przy ul. Parkowej. Mają ponad sto lat i status zabytków.
– Wykonawca przygotował cztery obszerne opracowania dotyczące zabytkowych budynków spichlerza, obory, chlewu i obiektu gospodarczego. Wszystkie położone są na działce należącej do gminy Świerklaniec. Z ekspertyzy wynika, że zabudowania są w złym stanie technicznym, a zaleceniem jest wykonanie remontu – informuje Benedykt Guzy, rzecznik prasowy Urzędu Gminy w Świerklańcu.
Gmina przejęła dawny folwark jeszcze za czasów Kazimierza Flakusa. Ówczesny wójt Świerklańca podpisał akt notarialny, na mocy którego Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa przekazała gminie działki (łącznie 4 ha) z budynkami gospodarczymi. Gmina otrzymała nieruchomości za darmo, ale pod kilkoma warunkami. Po pierwsze nie mogła ich sprzedać, po drugie w ciągu 10 lat miała je zagospodarować na cele publiczne. \
Władze gminy mówiły wówczas, że miejsce można będzie wykorzystać jako siedzibę domu pomocy społecznej i przedszkola. Z biegiem lat okazało się to kompletnie nierealne, biorąc pod uwagę przepisy i koszty adaptacji. Dodatkowo, w 2015 roku, folwark został wpisany do rejestru zabytków województwa śląskiego, co jeszcze bardziej skomplikowało kolejne działania, bo ewentualne remonty trzeba wykonać pod nadzorem konserwatora. A to oznaczało, że ich koszty wzrosną.
Pojawiły się nowe pomysły. Rozważano możliwość stworzenia w folwarku m.in. restauracji, sali spotkań, strefy relaksacyjnej z basenem i pokojem masaży, sal wystawienniczych i konferencyjnych. Gmina miała jednak bardziej pilne inwestycje, jak budowa kanalizacji, a zabudowania niszczały. Kilka lat temu zawalił się dach jednego z budynków. Wójt Marek Cyl, poprzedni wójt, ostatecznie żałował decyzji o ich przejęciu.
– Jako radny głosowałem za tym rozwiązaniem. Jednak teraz, z perspektywy lat i już jako wójt, myślę, że jednak była to pochopna decyzja – mówił.
Nie udała się też sprzedaż zabudowań, mimo że gmina chciała za nie najpierw 2,4 mln zł, a potem obniżyła cenę do 1,9 mln zł. Można się domyślać, że potencjalnych kupców odstraszały niezbędne prace konserwatorskie i ich koszt, mimo że nieruchomość jest atrakcyjnie położona, w sąsiedztwie parku. Konserwator wymagał m.in. wyeksponowania zabytkowego wystroju elewacji i wnętrz oraz utrzymania zewnętrznego i wewnętrznego wyglądu obiektów.
– Ostatnim planem gminy było zbycie nieruchomości. Gmina wielokrotnie ogłaszała przetargi na jej sprzedaż, nie udało się. W tej chwili nie ma nakreślonych planów na dalsze działania. Obecny wójt wraz z zespołem analizuje, czy istnieją możliwości zachowania zabudowy folwarku we własności gminy i jakie są możliwości dofinansowania remontów takich zabudowań – informuje Benedykt Guzy.
Czytaj także:
Pożar punktu gastronomicznego. Jedna osoba ranna
Zmiana tras autobusów M3 i M102, zamknięte ulice