- Przyjechał pracownik mojej firmy, żeby mnie poinformować o zakończonym dniu pracy. To on zauważył pożar i powiedział mi o nim. Wtedy niezwłocznie się ubrałem i pobiegłem na pomoc sąsiadom – opowiada Marcin Hajzer.
W zadymionym podwórkowym składowisku zauważył światło latarki i usłyszał kaszel. Później spostrzegł 71-letniego sąsiada, który słaniał się na nogach. Podbiegł do niego i wyciągnął. Pytał go też, gdzie jest gaz, woda i wtedy usłyszał wołanie o pomoc sąsiadki, która stała na balkonie.