- Wbiegłem do domu, ale w środku nic nie było widać, nawet okien. Udało mi się w końcu rękami odnaleźć schody. Wszedłem na górę, cały czas wdychając czarny dym, ledwo mogłem oddychać. Z trudem znalazłem wejście na balkon, bo piętro też było zadymione. W końcu dotarłem do sąsiadki. Zarzuciłem na nią kurtkę i udało mi się wyprowadzić ją na zewnątrz, choć było już bardzo ciężko. Naprawdę nie mieliśmy już czym oddychać, nic nie było widać – relacjonuje mieszkaniec Zbrosławic.
Dodaje, że policjanci przyjechali 1,5 minuty po jego interwencji, a zastępy straży pożarnej 7 minut później. - Strażak powiedział mi, że gdybym nie wyprowadził sąsiadów, mogłoby się to skończyć tragicznie – przyznaje pan Marcin.