Zamknij

Łoś na posesji, ptak w sklepie. Nie jest łatwo pomóc dzikim zwierzętom. Brak wytycznych i numerów telefonów

19:30, 20.02.2021 aj
Skomentuj Fot. Archiwum Gwarka Fot. Archiwum Gwarka

To może być ranna sarna, ale też potrącony jeż, osłabiony ptak czy nietoperz na korytarzu. Gdzie szukać pomocy dla dzikiego zwierzęcia? Osoby, które znalazły się w takiej sytuacji, zwykle są odsyłane od jednej instytucji do drugiej. Brak numeru telefonu, jasnych wytycznych.

W Sosnowcu z początkiem roku uruchomiono całodobowy telefon, pod którym można zgłaszać interwencje związane z dzikimi zwierzętami. Miasto ma też umową nie tylko z lecznicą weterynaryjną, ale i ośrodkiem rehabilitacji, gdzie zwierzęta mogą wrócić do pełni sił. Podobnie jest w  Bytomiu. Działa tam całodobowa obsługa weterynaryjną dla rannych zwierząt, która zapewnia im transport. W Tarnowskich Górach i powiecie trudno o jasne wytyczne. 

– Niestety, przepisy są zawiłe w temacie udzielania pomocy dzikim zwierzętom i gminy nie chcą brać odpowiedzialności. Ale jest też ustawa o samorządzie gminnym, tam jest wpisana ochrona przyrody. Na tej podstawie niektóre samorządy pomagają dzikim zwierzętom. Przykładem może być Bytom – mówi tarnogórzanka (dane do wiad. red).

Od wielu lat opiekuje się zwierzętami – domowymi i dzikimi. Jednym z nich był mazurek, który przez kilka miesięcy mieszkał w dziale warzywnym w markecie Carrefour. Udało się go uratować dzięki jej interwencji. Wzywane na miejsce firmy prywatne tylko ptaka straszyły, a jego dalszy los stał pod znakiem zapytania. 

Rehabilitacja jest kluczowa 

Urząd Miejski w Tarnowskich Górach nie zajmuje się poszkodowanymi i rannymi dzikimi zwierzętami. Odsyła w tej sprawie do starostwa powiatowego. Powiat informuje o 92 interwencjach w ubiegłym roku, na które przeznaczono 19 tys. zł. W 2021 roku zarezerwowano 20 tys. zł. Zwierzęta trafiają do lecznicy w Zbrosławicach. Ani na stronie urzędu miejskiego, ani starostwa nie jest łatwo znaleźć informację, gdzie zgłaszać interwencje z udziałem dzikich zwierząt.

Starostwo nie ma też podpisanej umowy z ośrodkiem rehabilitacji dzikich zwierząt. Takie miejsca do ratowania ich życia są kluczowe. Powrót do zdrowia może trwać kilka dni, miesiąc, a czasami dłużej. Wypuszczanie zwierzęcia na wolność od razu po tym, jak trafiło do lecznicy, można porównać do pacjenta, który trafił na SOR, a po udzieleniu pomocy został wypisywany niezależnie od obrażeń i kondycji. – Rehabilitacja dzikiego zwierzęcia może trwać nawet rok. W przychodni nie ma takiej możliwości – dodaje tarnogórzanka. Interesowała się, jak wygląda instytucjonalna pomoc na naszym terenie.  – Zwierzęta są zawożone do lecznicy w Zbrosławicach. Do tego momentu jest w porządku. Co się dzieje potem? Ustaliłam, że najczęściej są puszczane wolno – mówi. Próbowaliśmy dowiedzieć się w lecznicy. Wysłaliśmy e-maila z pytaniem: Co dzieje się z zwierzętami  - zakładając, że przeżyły, ale wciąż są osłabione (np. w przypadku ptaków, jeży). Czy mają państwo ośrodek rehabilitacji, z którym współpracujecie? Gdzie są przekazywane? Nie dostaliśmy odpowiedzi. 

Dobre standardy w Bytomiu 

Tarnogórzanka dzikie zwierzęta wozi do Leśnego Pogotowia dla Zwierząt Jacka Wąsińskiego w Mikołowie. Od ponad dekady współpracuje z nim miasto Bytom, które rocznie przekazuje na pomoc dzikim zwierzętom od 13 do 15 tys. zł. Płatność jest w formie ryczałtu, bez względu na ilość przyjętych zwierząt. 

 – Rocznie do tego ośrodka trafia ok. 100 rannych, dzikich zwierząt. Najczęściej są to ptaki, często także małe ssaki: wiewiórki, jeże, lisy, zające i nietoperze i większe: sarny, dziki. Zwierzęta te z reguły albo są ranne, albo młode, wymagające opieki. Po okresie rehabilitacji, jeśli stan danego zwierzęcia na to pozwala, wracają do natury – informuje Tomasz Sanecki z Urzędu Miejskiego w Bytomiu.

Dodaje, że  Bytom jako jedno z pierwszych miast objęło systemowo opieką wszystkie zwierzęta. Od bezdomnych (schronisko), przez gospodarskie (2 umowy z gospodarstwami rolnymi), po dzikie i wolno żyjące (leśne pogotowie).  – W tym roku planujemy otwarcie w schronisku  niewielkiego ośrodka dla zwierząt egzotycznych, których coraz więcej posiadają nasi mieszkańcy. To powinno polepszyć bazę ochrony zwierząt w naszym mieście. Będzie to jeden z pierwszych takich ośrodków w miejskiej placówce nie tylko na Śląsku, ale też w Polsce – dodaje. 

[ZT]29868[/ZT]

 

(aj)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(3)

JaJa

2 0

U nas był w mieszkaniu komunalnym nietoperz który wleciał przez komin bo siatki w oknach mamy. Mysłowice odmówiły pomocy twierdząc, że "do gorszego miasta nie mógł on trafić" także mimo już mrozu na dworze sami musieliśmy sobie z nim poradzić żeby przeżył. 12:13, 21.02.2021

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

JaJa

1 1

Przepraszam Mikołów a nie Mysłowice 12:15, 21.02.2021


reo

MonikaMonika

2 0

Z przykrością stwierdzam, iż dwukrotnie przez tego Pana z pogotowia leśnego zostałam spławiona i nie wykazywał zainteresowania, żeby choćby telefonicznie cokolwiek doradzić czy wysłuchać. Trzecia sytuacja to ranny nietoperz u mnie na balkonie w słoneczny letni dzień, z kikutem po oderwanym skrzydle. Udało mi się przekazać nietoperza po zgłoszeniu do tego pogotowia przez gminę. Z tym, że sama musiałam tego nietoperza ( przerażonego i atakującego złapać) i czekać do co najmniej wieczora, w związku z tym zawiozłam go w pudełku do Chorzowa i tam w połowie drogi przekazałam nietoperza. Jestem ogólnie rozczarowana. Pan pokazywany w tv sprawiał zupełnie inne wrażenie i podejście niż okazało się w rzeczywistości. Dwa razy w sprawie dzikich ptaków ptaków zostałam zignorowana i nie udało mi się pozostawionej samej sobie im pomóc. Dla ścisłości wyjaśnię, iż nie chodzę i nie szukam " pacjentów" na siłę, ale mieszkam przy samym lesie i niestety często jestem świadkiem różnych zdarzeń. 15:04, 22.02.2021

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%