Taki telefon stawia wszystkich na równe nogi. Dyżurni w komendzie policji w Tarnowskich Górach zostali zaalarmowani przez zaniepokojonego ojca, który bał się o życie syna.
W ubiegłym tygodniu dyżurny asp. szt. Arkadiusz Czernecki i jego zastępca mł. asp. Mateusz Pańta odebrali zgłoszenie od mężczyzny, który przekazał im niepokojące informacje na temat swojego syna. W rozmowie telefonicznej pożegnał się z nim i wspomniał o targnięciu się na swoje życie.
- Niestety, ani ojciec, ani tarnogórscy policjanci nie wiedzieli, gdzie dokładnie może znajdować się 44-latek – mówi sierż. szt. Kamil Kubica, rzecznik komendy policji w Tarnowskich Górach.
W końcu policjanci ustalili, że mężczyzna może być w Tatrach. Od razu skontaktowali się z ratownikami Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Ci dodzwonili się do desperata.
W tym samym czasie ojciec 44-latka powiedział, jakim pojazdem podróżował jego syn. To z kolei pozwoliło zakopiańskim policjantom namierzyć mężczyznę i odnaleźć w hotelu w Zakopanem. W ostatniej chwili.
Mężczyzna był nieprzytomny. Policjanci udzieli mu pierwszej pomocy, potem zajęli się nim ratownicy medyczni i przewieźli do szpitala. Dziś wiadomo, że 44-latek przeżył i pomoc przyszła na czas.
Czytaj też:
Świerklaniec. Kłopotliwe dziedzictwo po Donnersmarckach
W powiecie bez emocji. Starosta z absolutorium
Wojciech Sutor z Tarnowskich Gór nagrodzony...
Tarnowskie Góry. Młodzież na budowie, pierwsza praca